Przez to choćby żenić się nie chcę. Nie wierzę kobietom! A ty nie waż przez głupotę rozbić rodziny, słyszysz?
Właśnie skończyłem jeść jajecznicę i dopijałem kawę, gdy żona, zaczerwieniona, zmieszana i jakoś niezręcznie, zapytała:
Masz inną kobietę?
Skąd ci
Nie zniżaj się do kłamstw, Sergiuszu. Po prostu chcę usłyszeć prawdę z twoich ust.
Teraz i ja pokryłem się plamami zdarza mi się to bardzo rzadko, zawsze wtedy, gdy nie mogę powiedzieć prawdy, ale też nie chcę kłamać.
Nie musisz nic mówić. Już zrozumiałam.
Jak oparzony wyskoczyłem na ulicę. Cały dzień nerwowy i wściekły na siebie sytuacja wytrąciła mnie z równowagi i zmuszała do podjęcia decyzji, na którą nie byłem gotowy. Kłamać żonie nie mogłem zbyt wiele dla mnie znaczyła.
Tak, miałem inną kobietę. Młodą, piękną, olśniewającą uśmiechniesz się rozum mi odleciał, pozostał tylko testosteron, który wylewał się przeze mnie jak przez dziurawy garnek?
A jednak nie zgadłeś! Nie młodsza i nie piękniejsza od żony. Moja koleżanka z klasy. Pierwsza, niespełniona miłość. Niedomknięty gestalt, jakby to powiedzieć. Spotkałem ją przez przypadek po latach.
Spirydonie, to ty? Nie do poznania. Wyglądasz jak londyński dandys.
Zakręciło mi się w głowie. Przede mną stała Krystyna z ironicznym uśmiechem.
Stałem jak głupi, czując się okropnie niezręcznie. Obeszła mnie wzrokiem od stóp do głów moja dręczycielka (w szkole wymyślała mi przezwiska, które wszyscy podchwytywali. Spirydon jedno z nich).
Chodź, posiedzimy w kawiarni, pogadamy, będzie mini-zjazd absolwentów. Za chwilę wyjdzie jeszcze jedna znajoma.
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo ze sklepu (tam się spotkaliśmy) wyszła ona Śnieżka. Jasnowłosa, delikatna, krucha. Uśmiechnęła się, gdy mnie zobaczyła.
Sergiuszu Spirydonowiczu, to ty? spytała melodyjnym, boleśnie znajomym głosem. Ile lat?
Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi, jakby mi kluska w gardle stanęła.
Oczywiście, zaprosiłem je do kawiarni. Rozmowa była świetna, a następnego dnia, nie mogąc opanować emocji, spotkałem się ze Śnieżką po pracy.
Nie była zaskoczona, przyjęła to jak coś naturalnego. Znowu siedzieliśmy w kawiarni, już sami, a potem trafiłem do niej i przepadłem!
Ten związek trwał już pół roku, a ja żyłem w dwóch światach. W jednym rodzina: dzieci, Janek i Nastka, których uwielbiam, i żona, którą kocham i kochałem.
Tak, właśnie kochałem, bo miłość nie zniknęła, tylko przytłumiała i przygasła.
Drugi świat Śnieżka, wybuch emocji, szczęście posiadania, namiętność. Gdyby było można, przeskakiwałbym z jednego wymiaru w drugi. Dlatego, gdy żona mnie przyłapała tak niespodziewanie, byłem kompletnie nieprzygotowany.
Jedyne, co przyszło mi do głowy pod koniec dnia: muszę wziąć pauzę. Prawdziwą, nie tylko dla jednej z nich. Pomyśleć i podjąć ostateczną decyzję.
Już chciałem zadzwonić do Marii, żony, ale ona mnie uprzedziła.
Sergiuszu, dzieci i ja zamieszkamy u rodziców na jakiś czas. Muszę pomyśleć powiedziała. Proszę cię tylko o jedno: bądź w kontakcie z Nastką i Jankiem. Kochają cię i nie chcę, żeby przedwcześnie się martwili.
Bardziej zagubiony niż kiedykolwiek, wróciłem do domu. Myśląc o podjęciu decyzji, nie wziąłem pod uwagę, iż żona też ma prawo wyboru i niekoniecznie na moją korzyść. Cóż, miała rację.
Przez kilka dni myślałem o Śnieżce (wszystko było świeże i jasne) i o Marii (żonie). Wspominałem tylko dobre chwile, nie chciałem stracić ani jednej, ani drugiej.
Nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie zapragnąłem zadzwonić do szkolnego kolegi Grzesia. Przyjaźniliśmy się od podstawówki, razem służyliśmy w wojsku. Kiedyś, dawno temu, obaj byliśmy zakochani w Śnieżce bez wzajemności. Może dlatego do niego zadzwoniłem.
Umówiliśmy się na spotkanie. Zaprosiłem go do siebie na zewnątrz lało, a w taką pogodę nie chciało się iść do knajpy. Grześ nie był żonaty, mieszkał z rodzicami, ja tymczasowo wolny, więc mógł u mnie przenocować.
Po pracy wstąpiłem do sklepu, kupiłem pierogi, kiełbasę i butelkę (czego więcej potrzeba mężczyznom?) i poszedłem do domu czekać na kolegę.
Masz świetny dom! Bardzo przytulnie! Cieszę się za ciebie, stary! Kiedy ja dorobię się takiego gniazdka? Twoja żona nie ma przypadkiem koleżanki do podpary? zaśmiał się Grześ, ściskając mi dłoń i rozglądając się.
Przeszliśmy do kuchni. Wszystko już pokroiłem, talerze i sztućce przygotowane, zostało tylko dogotować pierogi.
A gdzie twoja żona? zdziwił się kolega. Chciałem jej wyrazić szacunek, a ty sam? Dlaczego nie powiedziałeś? A ja kupiłem tort i czekoladki
Spokojnie, zjemy. U rodziców na krótko. No to, pierwsza!
Wypiliśmy pierwszą. Potem jeszcze kilka. Dopiero wtedy opowiedziałem Grzesiowi o Śnieżce, o moim burzliwym romansie i mojej sytuacji. Grześ długo milczał, co wcale nie było w jego stylu.
Czemu milczysz? Ty też byłeś w niej zakochany. Albo przez cały czas jesteś?
Nie, co ty! Teraz to na pewno nie zaśmiał się jakoś nerwowo. Wiesz co, powiem ci prawdę: nie potrzebujesz tego! Wiem, co mówię.
I co niby wiesz? wkurzyłem się. Ona wtedy nie rozpieszczała nas swoją uwagą, a później też nie. jeżeli to jakieś plotki, to nie mam zamiaru ich słuchać!
Mieszkałem z nią pół roku, Sergiuszu powiedział zmęczonym głosem Grześ. Była już po rozwodzie. A wiesz, kto był jej mężem? Kola Parchomenko, pamiętasz go?
Parchomenko? Nie wiedziałem. Powiedziała, iż jest rozwiedziona, ale nie mówiła, z kim. Tak, pamiętam, zwracała na niego uwagę. Chciałem się z nim choćby wtedy porachować.
To opowiesz mi o nim i o sobie? Czy nie warto?








