Drugi z długich weekendów listopadowych postanowiłam spędzić na Cyprze. Wraz z rodziną zarezerwowaliśmy loty z Radomia, bo za podróż w dwie strony zapłaciliśmy ok. 350 zł od osoby. Nigdzie indziej nie było tak tanio. Dodatkowo mieliśmy też okazję na własnej skórze sprawdzić, czy port rzeczywiście jest tak dobrze dostosowany do potrzeb turystów, jak mówili jego zwolennicy.
Lotnisko w Radomiu robi wrażenie. Do pewnego momentu jest naprawdę wygodne
"Za sprawą tego lotniska, jednego z najnowocześniejszych i najbardziej komfortowych w Polsce, Radom i sąsiednie ośrodki zyskują połączenie z miastami w Europie, Azji i Afryce. Mieszkańcy odległych metropolii dostają nowy, dogodny sposób na dotarcie do naszego kraju oraz jego stolicy" – pisał prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas oficjalnego otwarcia portu wiosną 2023 roku.
I choć lotnisko działa od roku, to przez cały czas wygląda jak nowe. Nic dziwnego, w 2023 roku skorzystało z niego 103 418 pasażerów. Od stycznia do października 2024 roku było to 105 499 podróżnych. Ok. 210 tys. osób obsłużonych w półtora roku w porcie, który jest podobno gotowy na trzy miliony turystów rocznie, to niewiele.
Jednak na uwagę zasługuje komfort. Prosto z wejścia turyści trafiają do kolejki na kontrolę bezpieczeństwa. o ile więc macie kartę pokładową, nie musicie pokonywać całego terminala, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem.
Świetną opcją są także gniazdka w fotelach, kilka palarni i bardzo dużo miejsc siedzących. choćby gdyby port był pełen, zdecydowana większość podróżnych miałaby gdzie usiąść. Są też ujęcia z wodą pitną, dzięki czemu nie trzeba kupować jej za ok. 7 zł w sklepie.
Jak na międzynarodowe lotnisko przystało, Radom ma dużą strefę bezcłową, w której można zaopatrzyć się w przekąski, napoje, alkohole czy kosmetyki. Na podróż można czekać także w jednej z restauracji znajdujących się w strefie Schengen, jak i po kontroli dokumentów.
Radom ma dwa duże mankamenty. Pierwszym jest obsługa
Po pierwszych minutach spędzonych na lotnisku w Radomiu myślałam, iż naprawdę będzie to miła i komfortowa wizyta, choć nie idealna. Pierwszy problem zaczął się jeszcze przed startem. W momencie dokonywania odprawy online dwie z pięciu osób z którymi leciałam nie otrzymały karty pokładowej. System przydzielił im miejsca, ale i tak musieli zgłosić się do okienka na lotnisku.
Choć byliśmy jednymi z pierwszych, którzy pojawili się na lotnisku, a przed nami stało ok. 10 osób, w kolejce spędziliśmy ok. 30 minut, mimo otwarcia trzech okienek. Niestety tempo obsługi pozostawiało wiele do życzenia. Ogonek osób z dużymi bagażami był dość długi, a był to jedyny lot w tym czasie. Wolę nie myśleć, ile trwałaby obsługa kilkuset pasażerów, gdyby w tym czasie odbywały się np. 2-3 loty czarterowe, gdzie w zasadzie każdy pasażer ma do nadania walizkę.
A dlaczego dwie osoby nie otrzymały karty pokładowej? W okienku usłyszałam, iż to dlatego, iż podczas odprawy online wpisałam numery ich dokumentów manualnie, zamiast je zeskanować. – To specyfika naszego lotniska – przekazała mi przedstawicielka portu. o ile więc nie chcecie spędzić kilkudziesięciu minut w kolejce, tylko po to, żeby obsługa sprawdziła wasze dowody i wydała karty pokładowe, lepiej skanujcie dokumenty w aplikacji Wizz Air, zamiast wprowadzać dane manualnie.
Największy mankament lotniska w Radomiu. Obraz nowoczesnego portu właśnie się zamazał
Kolejka na lotnisku nie była wielkim problemem, tym bardziej iż kontrola bezpieczeństwa, a następnie graniczna (Cypr nie jest w strefie Schengen) przebiegły bardzo sprawnie. gwałtownie weszliśmy na pokład, dzięki czemu miałam naprawdę dobre zdanie o tym lotnisku. Zwłaszcza iż często latam z Modlina, gdzie kolejki wszędzie są bardzo długie, a na koniec trzeba stać na wietrze i mrozie choćby kilkanaście minut, zanim wejdzie się na pokład.
Mniej optymistycznie będę wspominać za to powrót na lotnisko w Radomiu. I nie jest to powodem overbookingu, przez który o mało nie zostałam w Larnace. Problemem okazała się kontrola graniczna, która ciągnęła się w nieskończoność.
Po wylądowaniu wszyscy pasażerowie (ok. 180 osób) ruszyli do kontroli dokumentów. Tam czekała nas niemiła niespodzianka. Na miejscu pasażerów obsługiwało dwóch strażników granicznych, a kolejka ciągnęła się przez cały terminal. Później otwarto trzecie okienko, dzięki czemu powstały dwa bardzo wolno przesuwające się ogonki.
Na kontrolę dokumentów czekaliśmy 30 minut. W tłoku i przy akompaniamencie płaczących dzieci. Całe szczęście, iż był to jedyny lot w tym czasie. Gdyby np. równocześnie wylądowały tam samoloty czarterowe z turystami z Turcji, Tunezji i Albanii, które są bardzo popularne wśród polskich turystów w okresie letnim, sytuacja byłaby bardzo nerwowa. Wówczas ludzie musieliby chyba stać w kolejce na zewnątrz, bo w terminalu mogłoby nie wystarczyć dla nich miejsca.
Lotnisko w Radomiu było promowane jako idealny port dla osób wyjeżdżających na wakacje, ale i "jeden z najnowocześniejszych portów w Polsce". Dlaczego więc nikt nie pomyślał o zainstalowaniu tam tak podstawowej rzeczy jak bramki biometryczne (ABC), które są bardzo dobrze znane np. z Lotniska Chopina.
To rozwiązałoby cały problem kontroli. Zamiast stać 30 minut w kolejce, pasażerowie mogliby zeskanować paszporty i nowe dowody w kilka minut. Równocześnie nie byłyby obsługiwane 3 osoby, tylko kilka, a choćby kilkanaście (w zależności od liczby bramek).
Z jednej strony Radom jest zatem nowoczesnym lotniskiem, które odpowiada na wiele potrzeb podróżnych i zapewnia duży komfort. Z drugiej jednak zabrakło tam bardzo ważnego rozwiązania, które mogłoby przyspieszyć proces kontroli dokumentów. A szkoda, bo gdyby nie to, wrażenia turystów z wizyty w tym porcie mogłyby być znacznie przyjemniejsze.