Dziś zapisuję te słowa z ciężkim sercem, bo moje zaufanie do ludzi, których uważałam za rodzinę, zostało zdradzone. W małym miasteczku niedaleko Gdańska, gdzie morska bryza przynosi zapach wolności, moje życie w wieku 58 lat wypełniło się goryczą. Nazywam się Barbara Nowak, jestem żoną Stanisława Kowalskiego i matką naszego jedynego syna Krzysztofa. Na swatach jego narzeczonej, Kingi, jej rodzice obiecywali niebiosa: „Wasz syn wprowadza się do pałacu, pomożemy, jak tylko się da”. Ale ich słowa okazały się pustymi obietnicami, a ich pomoc – pretekstem do drwin i upokorzeń. Teraz stoję przed wyborem: milczeć dla dobra syna czy walczyć o sprawiedliwość.
Syn, dla którego żyliśmy
Krzysztof to nasza duma. Wychowaliśmy go na wsi, w skromnym domku, gdzie każdy grosz liczył się podwójnie. Wyrosł na mądrego, pracowitego chłopaka, skończył politechnikę i dziś pracuje jako inżynier w Gdańsku. W wieku 30 lat poznał Kingę, dziewczynę z miasta, i zakochał się. Cieszyliśmy się jego szczęściem, choć jej rodzina od początku wydawała się inna – miejska, pełna ambicji. Na swatach jej ojciec, Marek Wiśniewski, i matka, Elżbieta, wychwalali swoje mieszkanie, znajomości, możliwości. „Krzysztof ma szczęście, wprowadza się do pałacu, nie martwcie się, wspomożemy” – mówili. Uwierzyliśmy.
Kinga wydawała się miła: uśmiechnięta, kulturalna, wykształcona. Myśleliśmy, iż będzie dobrą żoną dla naszego syna. Wesele wyprawiliśmy huczne – my ze Stanisławem oddaliśmy wszystkie oszczędności, choćby pożyczyliśmy pieniądze, byle tylko nie wyjść na wieśniaków. Swatowie obiecywali: „My też dołożymy się, pomożemy młodej parze”. Jednak po ślubie ich „pomoc” zamieniła się w koszmar, który zniszczył nasze zaufanie.
Prawda, która wyszła na jaw
Krzysztof i Kinga wprowadzili się do mieszkania jej rodziców – tego samego, które swatowie nazywali „pałacem”. Wyobrażaliśmy sobie przestronne lokum, gdzie młodym będzie wygodnie. Tymczasem okazało się, iż to stara trzypokojowa klitka, w której mieszkają sami swatowie, ich młodsza córka z mężem i dzieckiem, a teraz dołączyli Krzysztof z Kingą. Siedem osób na jednej małej przestrzeni, z jedną łazienką i kuchnią! Syn śpi z Kingą w maleńkim pokoju, a ich rzeczy walają się po kątach. Gdzie tu pałac? To raczej komunalka niż godne warunki dla młodych.
Swatowie nie tylko nie pomogli, jak obiecywali, ale zaczęli wykorzystywać Krzysztofa. Marek Wiśniewski każe mu naprawiać ich samochód, wozić na działkę, pomagać przy remoncie. Elżbieta wymusza, by Kinga i Krzysztof płacili za media za wszystkich, choć ledwo wiążą koniec z końcem. „Mieszkacie u nas, bądźcie wdzięczni” – mówią. Krzysztof, nasz cierpliwy syn, milczy, by nie wywoływać kłótni, ale widzę, jak jest wykończony.
Najgorsze jest ich podejście do nas. Gdy przyjeżdżamy w odwiedziny, swatowie patrzą na nas z góry. „Wy ze wsi, nie zrozumiecie miejskiego życia” – rzuciła kiedyś Elżbieta. Śmieją się z naszego akcentu, z ubrań, choćby z domowych przetworów, które przywozimy. Ich młodsza córka, Kasia, otwarcie nazywa nas „wieśniakami”. Znosiłam to dla Krzysztofa, ale ich żarty bolą jak nóż wbity w serce.
Ból o syna
Krzysztof się zmienił. Stał się zamknięty, zmęczony. Opowiada, iż Kinga często kłóci się z nim przez rodziców, ale prosi, by nie interweniował. „Mamo, sam to ogarnę” – mówi, ale widzę, iż się męczy. Chcą wynająć mieszkanie, ale swatowie naciskają: „Gdzie pójdziecie? Przecież nic nie macie”. My ze Stanisławem jesteśmy gotowi pomóc finansowo, ale oszczędności pochłonął ślub, a emerytury ledwo starczają na życie. Czuję się bezsilna, widząc, jak mój syn jest wykorzystywany.
Próbowałam porozmawiać z Kingą. „Twoi rodzice obiecali pomoc, a tylko utrudniają wam życie” – powiedziałam. Skinęła głową, ale odpowiedziała: „Tacy już są, nie zmienię ich”. Jej bierność mnie rozczarowała. Myślałam, iż będzie wspierać Krzysztofa, a ona pozwala rodzicom nimi manipulować. Stanisław denerwuje się: „Barbaro, nie należało wierzyć ich bajkom”. Ale jak mogliśmy wiedzieć, iż nas okłamią?
Co robić?
Nie wiem, jak pomóc synowi. Pogadać ze swatami? Ale nie słuchają, uważają nas za gorszych. Namówić Krzysztofa, by odszedł? Kocha Kingę i nie chce awantur. Czy milczeć, by nie rozbić jego rodziny? ale każdego dnia, gdy żyje w tym piekle, moje serce pęka. Przyjaciółki radzą: „Zabierz syna do domu, niech zaczynają od nowa”. Ale to już dorosły mężczyzna – nie mogę decydować za niego.
W moim wieku chciałabym widzieć Krzysztofa szczęśliwego, we własnym domu, z żoną, która go wspiera. Ale swatowie swymi obietnicami wciągnęli go w pułapkę, a ich szyderstwa upokarzają nas wszystkich. Czuję się oszukana, ale największy strach mam o syna. Jak go ochronić, nie tracąc? Jak zmusić swatów, by odpowiedzieli za swoje kłamstwa?
Mój krzyk o sprawiedliwość
Ta historia to mój protest przeciwko niesprawiedliwości. Swatowie, Marek i Elżbieta, może nie mieli złych intencji, ale ich fałsz i buta niszczą życie mojego syna. Krzysztof może i kocha Kingę, ale jego milczenie czyni go zakładnikiem jej rodziny. Chcę, by mój syn żył w świecie, gdzie go szanują, gdzie jego dom jest ostoją, a nie ciasną klatką. Choćbym miała walczyć sama – znajdę sposób, by go obronić.
Jestem Barbara Nowak, i nie pozwolę, by swatowie zamienili życie mojego dziecka w swoją grę. choćby jeżeli będę musiała powiedzieć im prawdę prosto w twarz.