Przepraszam, iż tak długo…
Krzysztof dawno nie był w domu. Pierwsze dwa lata, studiując w innym mieście, jeszcze przyjeżdżał na wakacje. Matka, oczywiście, karmiła go na zabój, gotowała wszystko, co lubił. Po kilku dniach objadania się Krzysztof zaczynał się nudzić. Przyjaciele rozjechali się po świecie, nie było co robić.
Miasto było małe, znał je na wylot – w parę godzin można było obejść całe. Wyspawszy się i pomęczywszy jeszcze tydzień, zaczynał tęsknić z powrotem za uczelnią.
Matka przekonywała, żeby został dłużej, ale Krzysztof wymyślał jakieś nieistniejące sprawy i z lekkim sercem wyjeżdżał. Wielkie, hałaśliwe miasto kusiło go. Tam nie umarłby z nudów, tam było całe życie. Znalazł już nowych przyjaciół. A co tu miał robić? Nuda i pustka aż do bólu zębów.
Na trzecim roku zaczął pracować w fast foodzie. Pracował wieczorami, aż do zamknięcia, akurat wtedy, gdy przychodziła masa młodzieży. Taki tryb życia mu odpowiadał. I pieniądze były nie do pogardzenia. Ze stypendium nie dało się przeżyć. Dumnie odmówił pomocy matki. Mama dzwoniła, prosiła, żeby przyjechał choć na święta. Obiecał, chociaż w pracy zaczynał się wtedy największy ruch.
Święta minęły, zaczął się semestr. Wyjazd do domu Krzysztof odłożył na letnie wakacje. Ale gdy nadeszło lato, przeszedł na pełny etat. Życie w dużym mieście tętniło, czas płynął niepostrzeżenie. Nagle miał już dyplom w ręku. Świętowali z rocznikiem kilka dni – kto wie, kiedy znów się spotkają?
A potem kolega zaproponował wyjazd do pracy w Grecji.
— Jedź ze mną. Pasujesz idealnie. Musisz tylko zdecydować teraz. Trzeba zdążyć z dokumentami. Gość, z którym miałem jechać, nagle się wycofał. Dziewczyna zaszła w ciążę, postanowił się ożenić. Więc daj słowo, nie pożałujesz. Kontrakt na rok. Angielski znasz w miarę. Grecki poduczysz się.
Póki młodzi, świat zobaczymy. A potem praca, żony, dzieci, wyjazd za granicę raz na trzy lata. Tańcz, póki muzyka gra — fałszując, zanucił przyjaciel.
Krzysztof zgodził się. Zaczęły się szalone dni biegowania po lekarzach za zaświadczeniami, załatwiania dokumentów. Tuż przed wyjazdem zadzwonił do matki. Z poczuciem winy obiecał, iż wróci za rok i na pewno przyjedzie.
— Jak to, synku? Na cały rok?! Choćby na jeden dzień… Już zaczynam zapominać, jak wyglądasz — błagała mama.
— Przepraszam. Jutro lecę, bilety już mam. Nie mogę zawieść firmy i kolegi. Dobranoc, mamo, kocham, będę dzwonił…
W Grecji mieszkali przy hotelu, tam też jadali. Kto chciał, wynajmował mieszkanie. Pieniędzy nie wydawali, oszczędzali. Pracowali tam na różne sposoby. Nie było czasu w rozluźnienie – za każde przewinienie kary. Ale Krzysztofowi się podobało.
Wrócił po trzech latach. Od razu wziął kredyt na mieszkanie, znalazł pracę. Do matki dzwonił, ale zawsze w biegu. Obiecywał przyjazd, gdy tylko upora się z obowiązkami. ale jedne sprawy zastępowały drugie.
W weekend z kumplem postanowili odpocząć w klubie. Pili, tańczyli, bawili się. Obudził się w łóżku z dziewczyną. Czy była ładna? Nie potrafił ocenić. Na jej twarz spadał kosmyk gęstych, ciemnych włosów. Nie śmiał ich odgarnąć, by jej nie obudzić. Krzysztof nie pamiętał ani jej imienia, ani jak się u niego znalazła.
Ostrożnie wysunął się spod kołdry i poszedł do kuchni. Wypił wodę z kranu, potem do prysznica. Długo stał pod mocnym strumieniem, zastanawiając się, jak delikatnie ją wyrzucić.
Gdy wyszedł z łapWrócił do kuchni, gotowy na trudną rozmowę, ale dziewczyna już zbierała swoje rzeczy, patrząc na niego z goryczą—tym razem samotność nie była już wyborem, ale koniecznością.