Przemiana Ewy

twojacena.pl 15 godzin temu

**Dziennik osobisty**

– Ile pani ma lat? – Chirurg plastyczny, doktor Kamil Nowak, wpił wzrok w piękne rysy twarzy Zosi.

Mrugnęła, uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała na niego wyzywająco. Ileż to już razy widział takie sztuczki, zmieszane spojrzenia i kobiece zagrywki w swoim gabinecie. Gdy tylko pytał o wiek, kobiety nagle przypominały sobie, iż przed nimi stoi przystojny mężczyzna. Zosia nie była wyjątkiem.

– A ile by mi pan dał? – zapytała kokieteryjnie.
On tylko zmarszczył brwi.

– Dwadzieścia dziewięć – skłamała bez mrugnięcia okiem.
Trzydzieści lat to zawsze ta magiczna granica, która przeraża.

– Trzydzieści dziewięć, aby być precyzyjnym – sprostował chłodno Nowak, z litości odejmując dwa lata.

– Nie da się pana oszukać, doktorze – odparła, doceniając jego takt.

– Po co w ogóle próbować? Jestem lekarzem, a nie potencjalnym kandydatem na męża. Wiek ma dla mnie znaczenie medyczne. Gdyby pani naprawdę miała dwadzieścia dziewięć lat, pewnie nie byłaby pani tutaj. Wygląda pani świetnie jak na swój wiek. Wiele kobiet mogłoby pani pozazdrościć.

– Straszny z pana człowiek. Widzi pan nas na wylot, jak prześwietlenie – Zosia znów grała rolę zalotnej.

– To moja praca i doświadczenie.

– Żona ma szczęście. Rozumie pan kobiety.

Nowak chciał powiedzieć, iż nie jest żonaty, ale się powstrzymał.

– Więc dlaczego pani przyszła? Nie potrzebuje pani operacji. Na razie.

Jej oczy rozbłysły na ten komplement.

– A nie chce pan spytać, jaką cenę za to płacę? Tak, mam bogatego męża. Mam dostęp do najlepszych zabiegów i kosmetyków, które, nawiasem mówiąc, sporo kosztują. Ale mam dość godzin na siłowni, potem kolejnych u kosmetyczki z maseczkami i cudownymi serum. Nie żyję, tylko walczę z czasem. Jestem zmęczona – powtórzyła.

– Więc niech czas płynie. Każdy wiek ma swoje zalety. Nie trzeba udawać kogoś młodszego. – Nowak obdarzył ją jednym ze swoich promiennych uśmiechów.

– Łatwo panu mówić. Pan jest mężczyzną. Nie musi pan liczyć zmarszczek ani kalorii. A kto nas do tego zmusza?

– No właśnie, kto? – podchwycił, bawiąc się jej słowami. Zosia mu się podobała. Była szczera, żywiołowa.

– Wy, mężczyźni. Tak, wy. Czujecie się pewniej, gdy u boku macie młodą i piękną kobietę. Im starsi jesteście, tym młodsze wybieracie. – W kącikach ust Zosi zastygł gorzki grymas.

– Pochodzę z małego miasteczka, z Zamościa. Mama pracowała w fabryce, ojciec też. Potem ją zamknięto, mama poszła do szpitala jako sanitariuszka, a tata do kotłowni. W naszym mieście nie było pracy. Tata pił, oczywiście. Nienawidziłam tego życia. Marzyłam o Warszawie, o aktorstwie. – Jej wzrok zaszklil się wspomnieniami.

Nowak rozumiał. Sam przyjechał do stolicy z prowincji.

– Nie dostałam się do szkoły teatralnej. Zaczęłam pracę w kiosku na bazarze. – Widział, iż trudno jej o tym mówić. – Pewnej kobiecie się spodobałam. Zawiozła mnie do agencji modelek. Nie takiej z wybiegami… no, pan rozumie. Tam poznałam męża. Byłam młoda, głodna życia… – Znów się zamyśliła.

– Zakochał się i oświadczył. Nie przeszkadzało mi, iż starszy. Wygrana na loterii – mieszkanie w Warszawie, willa pod miastem, pieniądze. Spełniły się moje marzenia.

– A trzy dni temu weszłam do jego biura bez zapowiedzi. Kupiłam pączki, które lubi. Sekretarki nie było. A adekwatnie była – w jego gabinecie. choćby drzwi nie zamknęli. Wyszłam, zostawiając pączki na biurku. To było straszne. – Zakryła twarz dłońmi.

Nowak czekał. Słyszał podobne historie wiele razy.

Odsłoniła twarz. Bez łez.

– Wiedziałam, iż ma inne kobiety. Ale wtedy się przestraszyłam. Czas leci, a wokół pełno młodych dziewczyn, które tylko czekają na moje miejsce.

– Mogłaby pani zostawić to wszystko? Warszawę, dom, pieniądze? Wyjechać na prowincję?

Milczał. Ona też nie oczekiwała odpowiedzi.

Następnego dnia Zosia podpisała zgodę na operację, choćby nie czytając. Nowak jeszcze raz próbował ją odwieść, ale była zdecydowana.

W dniu zabiegu narysował markerem linie cięć.

– Wyglądam jak szmaciana lalka – szepnęła.

– Proszę nie mówić. Wszystko w porządku.

Leżała spokojna, jak śpiąca królewna.

Nagle rozległ się krzyk anestezjologa:
– Spadek ciśnienia! Zatrzymanie akcji serca!

Nowak cofnął się, oszołomiony.
– Nie ma pan winy – szeptał anestezjolog. – Alergia. Ukryła to.

Później w gabinecie pojawił się jej mąż – korpulentny, groźny.
– Zabiłeś moją żonę! – wrzasnął.

– Zmarła z powodu alergii. To pan ją do tego popchnął – odparł zimno Nowak.

Sprawa ciągnęła się miesiącami. Ostatecznie go uniewinniono, ale pacjentki uciekły. Wyjechał z Warszawy, do małego szpitala na Lubelszczyźnie. Żył skromnie, ale spokojnie.

Często śniła mu się Zosia. Jej twarz rozpadała się po narysowanych liniach. Budził się zlany potem.

Ożenił się z miejscową pielęgniarką. Mieli syna. Gdy żona wspomniała o liposukcji, wpadł w szał.

Do stolicy już nie wrócił.

Idź do oryginalnego materiału