Przedoperacyjnie.

drzoanna2.wordpress.com 1 miesiąc temu

Właśnie minęłam półmetek przygotowań do łatania ucha, jak na razie zaliczam bez przeszkód punkt po punkcie, dziś upojne chwile w punkcie pobrań na Jakubowskiego plus poradnia pulmonologiczna ze spirometrią na drugim końcu miasta, jutro onkolog i okulista, w piątek anestezjolog i kolejny drenaż limfatyczny. Potem weekend z podwójną dawką lekcji: tych planowych i tych z konieczności przełożonych z początku tygodnia na koniec.
A potem 7 dni oczekiwania na telefon w sprawie uściślenia terminu i dokładnej godziny przyjęcia do szpitala.
I w ciągu tego tygodnia, mam nadzieję, wreszcie, już na spokojnie, na luziku, poopisuję porcelanę, która zalega wokoło biurka.
Poopowiadam Wam o tych wszystkich skarbach, spełnionych marzeniach i wreszcie się nimi nacieszę i na nie napatrzę.
Bo aktualnie nieliczne wolne chwile poświęcam na ogarnianie podstawowych codziennych problemów: czy mam co jeść i czy na pewno dziś się myłam?
Tak wyglądał i dzisiejszy wieczór: najpierw rzut oka do lodówki, ok, z głodu nie umrę i mam piwo, potem na jutrzejsze skierowania, coby nie pomylić godzin wizyt i nie wylądować u okulisty z pojemnikiem na siuśki.
Dobra, mamy to, teraz trochę ćwiczeń i szczotkowanie włosów.
I podczas tego szczotkowania jakiś hałas na klatce schodowej, czyżby ktoś do drzwi stukał cichutko?
Po 23ciej cały dom, poza mną rzecz jasna, kładzie się do snu, ale może sąsiadce skończyła się srajtaśma czy coś?
Otwieram drzwi i moim zaskoczonym oczom i rozczochranej fryzurze ukazuje się Ulubiony Sąsiad z przeciwka, mój rówieśnik, w domowych dresowych spodniach i toples, porządkujący jakieś rupiecie na schodach, prowadzących na strych.
Pytam przyjaźnie: „Stukałeś, Jacusiu?” i w odpowiedzi słyszę „Nie, ale skoro wyszłaś…” i Jacuś mrucząc pod nosem jakąś melodię demonstruje wielce profesjonalny taniec brzucha…
Żarówka nad jego głową rzuca łagodny blask na jego różową łysinę, na podrygujący bandzioszek nad rozciągniętymi, łopoczącymi w tańcu domowymi spodniami.
A z drzwi naprzeciw spoglądam ja, już w piżamce i różowym szlaforczku, z kopą na wpół rozczesanych niebieskich włosów.
I płaczę ze śmiechu 😀

Ok, jeszcze Netflix ze swoim serialem i ulubiony browarek dla rozluźnienia – chociaż w sumie ten arabski taniec z przytupem w wykonaniu 70latka w negliżu rozluźnił mnie już chyba wystarczająco 😀

więcej w tej kategorii: https://drzoanna.wordpress.com/category/blog-spis-tresci/

Idź do oryginalnego materiału