Przed ślubem nosił mnie na rękach, a potem jakby przestał kochać.

newsempire24.com 6 godzin temu

Gdy pierwszy raz spotkałam Krzysztofa, myślałam, iż wygrałam w totolotka. Był dokładnie takim mężczyzną, o jakich piszą w romansach — czuły, troskliwy, uwielbiający rozpieszczać. Nie tylko się mną interesował — żył dla mnie. Kilka telefonów dziennie: „Jak się czujesz?”, „Czy ubranaś się ciepło?”, „Zjadłaś śniadanie?”. Gdy tylko na dworze zaczynało padać — już stał pod moją pracą z parasolem. Co rano na biurku czekał bukiet — raz goździki, raz róże, raz stokrotki. Koleżanki z pracy zieleniały z zazdrości, a ja nie wierzyłam w swoje szczęście.

Otaczał mnie takim ciepłem, iż aż trudno było uwierzyć. Spacerowaliśmy nocą, trzymając się za ręce, gadając o niczym jak dzieciaki. A potem oświadczył się — klasycznie, z pierścionkiem, na kolanach, w tej samej kawiarni, gdzie byliśmy na pierwszej randce. Pojechał choćby poznać moich rodziców do Gdańska — tak poważnie do tego podszedł. Czułam się, jakbym żyła w filmie, gdzie ja byłam główną bohaterką.

Ale ta bajka skończyła się zaraz po ślubie.

Najpierw zmiany były ledwo zauważalne. Zniknęły poranne wiadomości, zniknęły telefony z pytaniem „Co słychać, kochanie?”. Kwiaty przestały się pojawiać, jakby nigdy ich nie było. Pocałunki stały się formalne, jakby tylko odhaczał obowiązek, nie czucie. Kiedyś patrzył na mnie jak zaczarowany, teraz — jakby mnie w ogóle nie widział.

A w domu… W domu się odgrodził. Gdy wcześniej sam brał się za naprawy, teraz tylko wzdychał: „Jak ci zależy, to znajdź fachowca”. Albo: „Samabyś chciała — samabyś zrobiła”. Nie mył naczyń, nie zamiatał, choćby gwóźdź wbić — to już dramat. A przed ślubem chwalił się, iż gołymi rękami dom postawi.

Nie rozumiem, o co chodzi. Nie zmieniłam się. przez cały czas jestem zadbana, szczupła, ładna. Facety na ulicy się jeszcze oglądają. A on? Jakby stracił zainteresowanie. Jakbym stała się dla niego zwyczajna… niepotrzebna.

Mama mówi: „U wszystkich tak. Ślub to nie romans. Grunt, iż pracuje, zarabia, nie pije, nie bije. Doceniaj, co masz”. Ale ja nie potrafię. Nie zgadzam się żyć z mężczyzną, który tylko istnieje obok. Chcę czuć się kochana, a nie tylko wygodnie ulokowana.

Wczoraj wieczorem próbowałam złapać jego wzrok. Nie zauważył. Siedział z telefonem, przewijał coś, uśmiechał się do ekranu. Wtedy coś we mnie pękło: a może ma inną? Może w tym tkwi cała przyczyna? W tym chłodzie, obojętności, dystansie. Czyżby mnie zdradzał?

Nie chcę w to wierzyć. Ale co, jeżeli mam rację?

Jak z nim o tym rozmawiać? Jak wydobyć prawdę? Bo ja go przez cały czas kocham. Pomimo wszystko. Nie chcę go oddać innej. Ale i zdrady — jeżeli jest — pewnie nie wybaczę. Dziewczyny, które przez to przechodziły — co robić, gdy mąż przed i po ślubie to dwie różne osoby? Jak wyrwać się z tego uczucia, iż jestem tylko meblem w jego życiu? Nie wiem, co robić… ale dłużej już nie będę milczeć.

Czasem miłość wymaga odwagi — nie tylko do walki, ale i do puszczenia tego, co już nie żyje.

Idź do oryginalnego materiału