Historia romansu z nakryciami głowy w moim przypadku wygląda następująco: w dzieciństwie kochałam czapki w każdej postaci - z doszytymi uszkami, pastelowe, w kropki, z pomponem, w okresie nastoletniego buntu był to główny przedmiot kłótni z rodzicami - "czapka? mowy nie ma - zepsuje mi się fryzura!". Dziś nie wyobrażam sobie zimowych stylizacji bez czapki, zwłaszcza w okresie niskich temperatur. Grzeją gdy autobus po raz kolejny się spóźnia, potrafią dodać kropkę nad "i" choćby prostemu zestawowi, no i są jednym z najmodniejszych zimowych dodatków.
Pomijając fashion victims, które choćby podczas Fashion Weeków odbywających się w zimowych miesiącach potrafią biegać w sandałkach na szpilce i generalnie prezentują się pięknie, ale "normalnym ludziom" robi się zimno jak tylko na nie patrzą, w modzie street stylowej z największych stolic mody znajdziemy ogromną liczbę wspaniale ubranych redaktorek, projektantek i blogerek które właśnie czapki czynią ważnym punktem zimowych stylizacji. To właśnie z nich powinnyśmy brać przykład. Możliwości jest wiele: folkowe wzory, printy w ulubionych kolorach, wełniane warkocze naszyte wokół głowy, futrzane pompony czy czapy XXL. Nie można zapomnieć też o kapeluszach, nausznikach, kaszkietach i... bejsbolówkach! Pamiętajcie, iż (tak jak w przypadku mojego dzisiejszego zestawu) dodatki mogą zmienić całkowicie wygląd Waszego głównego okrycia wierzchniego oraz podkręcić choćby najbardziej banalne, casualowe zestawy.
PS: Zakodujcie moja słowa przed kolejną wizytą w centrum handlowym - czapki na wyprzedażach kosztują dosłownie grosze ;)
zdjęcia - Wojtek (klik!)
czapka/cup - H&M%
płaszcza/coat - ZARA%
torebka/bag - Parfois
śniegowce/shoes - Vagabond (Answear.com)
szminka/lipstick - Urban Decay/Sephora Polska (klik!)
