Jedna przestrzeń dla trojga

twojacena.pl 4 godzin temu

POKÓJ NA TRZECH

Barbara Nowak patrzyła na pismo o zakwaterowaniu jak na wyrok. Maleńki pokój w akademiku szkoły zawodowej jej nowy dom po czterdziestu latach w własnym mieszkaniu. I nie byle jaki pokój, tylko pokój dla trzech nauczycielek.

I gdzie ja tu swoje rzeczy upcham? westchnęła, zwracając się do woźnego Stefana, dobrodusznego staruszka z bujnym siwym wąsem.

Barbaro kochana, a co robić? rozkładał ręce Stefan. Akademik pęka w szwach, remont w skrzydle nauczycielskim się przeciąga. Sami widzicie dach przecieka, instalacja stara. Budowlani obiecują, iż do końca września wszystko naprawią. Dyrekcja postanowiła tymczasowo was podlokować do Weroniki Pawłowskiej i Zofii Kowalskiej.

Barbara tylko pokręciła głową. W swoim pięćdziesiątym siódmym roku życia nie sądziła, iż znów będzie dzielić lokum z kimś. Po rozwodzie mieszkanie przypadło byłemu mężowi meldunek miał wcześniej. A jej została tylko praca nauczanie polskiego w szkole zawodowej w małym miasteczku. Pensji ledwo starczało na wynajem, więc gdy dyrektor zaproponował miejsce w akademiku, musiała się zgodzić.

Proszę klucze Stefan podał wiązkę. Trzecie piętro, pokój 312. Weronika i Zofia już wiedzą o waszym przybyciu.

Z ciężkim sercem Barbara wzięła klucze i powlokła się do windy. W ręce walizka z najpotrzebniejszym, resztę rzeczy przechowała sąsiadka ze starego mieszkania.

Pokój okazał się… nie tak mały, jak się obawiała. Solidne meble z PRL-u: trzy łóżka, trzy szafki nocne, duża szafa, biurko pod oknem. Dwa łóżka już były zajęte równo zasłane, z różnymi kapami. Na jednej niebieska w kwiaty, na drugiej bordowa z frędzlami.

To pani pewnie Barbara Nowak? rozległ się głos za jej plecami.

W drzwiach stała starsza kobieta z elegancką siwizną i stalowymi okularami na cienkim nosie. Szykowny kostium i postawa zdradzały w niej nauczycielkę z doświadczeniem.

Tak Barbara wyciągnęła rękę. A pani?..

Zofia Kowalska, matematyka. Trzydzieści dwa lata w szkole. Uścisk dłoni był krótki i stanowczy. Pani łóżko przy oknie. Szafę dzielimy na trzy, pani lewa sekcja. Harmonogram kąpieli na drzwiach, nie spóźniać się ciepła wodą tylko o wyznaczonych godzinach.

Barbara skinęła głową, czując się jak pierwszoroczna studentka.

A gdzie Weronika Pawłowska?

W stołówce ma dyżur Zofia zacisnęła usta. Chemiczka, bardzo… osobliwa dusza. Lubi rano głośno słuchać radia i suszyć zioła. Od zapachu nie uciekniesz.

No to się zaczęło pomyślała Barbara, rozpakowując walizkę. Dogadać się z dwiema obcymi kobietami w jej wieku, z ich nawykami i charakterami, nie będzie łatwo.

Z Weroniką poznała się wieczorem. Pełna życia kobieta z farbowanymi na rudo włosami wpadła do pokoju z torbami pełnymi jabłek.

Dziewczyny, patrzcie, co mam! Ze swojej działki, częstujcie się! Zauważyła Barbarę i klasnęła w dłonie: O, pani już jest! Weronika Pawłowska, miło mi!

Energicznie potrząsnęła dłoń nowej współlokatorki.

Jabłuszko?

Dziękuję Barbara wzięła czerwony owoc, choć nie miała apetytu. Bardzo mi miło.

Weronika, zabierz swoje zioła z parapetu wtrąciła Zofia. Teraz jesteśmy w trójkę, miejsca mało.

Zosiu, nie marudź machnęła ręką Weronika. Miejsca starczy! Pani Barbaro, polskiego pani uczy, tak? Słyszałam! Podobno wiersze na lekcjach pani układa?

Barbara się zmieszała:

Czasem, żeby uczniom łatwiej było przyswoić materiał…

Cudownie! zawołała Weronika. A ja mam takie ręce, widzi pani?

Pokazała dłonie pokryte drobnymi oparzeniami po odczynnikach.

Zawodowe uśmiechnęła się. Ale moi uczniowie wiedzą: chemia to poważna dama!

Zofia chrząknęła, demonstracyjnie otwierając grubą księgę. Zdawało się, iż cisza i porządek były dla niej najważniejsze.

Dziewczyny, herbatki? zaproponowała Weronika, wyciągając czajnik z szafki.

Ja chyba podziękuję odparła Zofia. Sprawdzam klasówki.

Ku własnemu zaskoczeniu Barbara się zgodziła:

Chętnie się napiję.

Przy herbacie Weronika opowiadała o swojej działce, wnukach, o tym, iż dyrektor szkoły kiedyś był jej uczniem. Mówiła dużo, ale jakoś serdecznie, i Barbara poczuła, iż napięcie pierwszego dnia powoli mija.

A długo panie tu mieszkają? spytała Barbara.

Trzeci rok westchnęła Weronika. Córka z zięciem wynajmują mieszkanie, a mnie nie zapraszają ciasno. Nie gniewam się, młodzi powinni żyć osobno. Na działkę jeżdżę co weekend to moje zbawienie. A Zosia zniżyła głos siedem lat tu. Mąż zmarł, mieszkanie oddała synowi skończył politechnikę w Warszawie, ożenił się, przyszły wnuki.

Zofia nie odrywała się od klasówek, ale po jej napiętych plecach widać było, iż słyszy każde słowo.

Pierwsza noc minęła niespokojnie. Barbara wierciła się na nowym miejscu. Zofia chrapała, a Weronika coś mamrotała przez sen. Ściany przepuszczały hałas z korytarza uczniowie nie dawali za wygraną.

Poranek zaczynał się od radosnej muzyki z małego radyjka Weroniki.

Dzień dobry, sąsiadki! zaśpiewała, nalewając herbatę.

Zofia skrzywiła się:

Weronika, ciszej, proszę.

Oj, przepraszam! Weronika ściszyła radio. Przyzwyczaiłam się tak zaczynać dzień. Barbaro, pani na pierwszą lekcję?

Na drugą odparła Barbara, próbując się ogarnąć przed lusterkiem.

To zdąży pani zjeść śniadanie. W stołówce dziś racuchy!

Pierwszy tydzień Barbara przyzwyczajała się do nowej rutyny. Poranne kolejki do łazienki, wieczorne negocjacje przestrzeni. Zofia okazała się pedantką ręczniki musiały wisieć równo, buty stać w rządku. Weronika była uosobieniem chaosu jej rzeczy wciąż lądowały nie tam, gdzie trzeba, a na stole stały słoiki z różnymi miksturami.

Pewnego wieczoru, gdy BarbaraI tak trzy zupełnie różne kobiety, jak trzy kolory jesieni, stworzyły swój własny, niepowtarzalny dom bo okazało się, iż najważniejsze nie są cztery kąty, ale ludzie, którzy w nich mieszkają.

Idź do oryginalnego materiału