Prezenty, które przywracają równowagę

newsempire24.com 2 tygodni temu

Pamiętasz tę moją znajomą, Martę? No więc ona i jej chłopak, Krzysztof Kowalski, szykowali się do ślubu. Wszystko szło gładko, aż rodzice pana młodego nie ogłosili swojego “wielkiego prezentu” – kupili im mieszkanie. Krzysiek promieniał, oczy mu się świeciły, dumnie oznajmił:

“Zawsze marzyłem, żeby mieszkać w centrum! I w końcu się udało!”

Marta uśmiechnęła się – delikatnie, wymuszenie. Centrum to oczywiście prestiż, ale ani parku, ani zieleni, ani miejsca dla dzieci… A jak się myśli o przyszłości, to patrzy się nie na elewacje, tylko na otoczenie. Krzysiek myślał o elewacji. I to nie tylko w dosłownym znaczeniu.

Mieszkanie kupiono przed ślubem. Marta choćby nie protestowała – to były pieniądze rodziców, decyzja też w gruncie rzeczy ich. Nie należała do tych, którzy roszczą sobie prawa do cudzego. Poza tym z Krzysiem umówili się: to tymczasowe. Później, jak uzbierają, kupią wspólny dom. Swój. Dla swojej rodziny. Na równych prawach.

Ale na tym pierwszym “pierwszym mieszkaniu” wszystko potoczyło się inaczej, niż marzyli.

**Marzenia a rzeczywistość: pierwszy cios**

Gdy obie rodziny zebrały się w nowym mieszkaniu, Krzysztof promieniał, jego rodzice też. Słychać było toasty, gratulacje. Marta milczała. Starała się nie pokazywać, jak bardzo obca jest jej ta cała wrzawa wokół “prezentu”. Zwłaszcza kiedy ojciec Krzysztofa donośnie oznajmił:

“Oczywiście sporo wydaliśmy. Więc chyba logiczne, iż ślub opłacą rodzice panny młodej. W końcu to my zapewniliśmy młodym dach nad głową!”

Słowa zawisły w powietrzu. Krzysiek – milczał. A matka Marty, Elżbieta Nowak, zimno się uśmiechnęła. Ojciec tylko skinął głową.

“Bez problemu. My też coś przygotowaliśmy. Nasz prezent będzie równie godny.”

Następnego dnia Marta dowiedziała się, iż jej rodzice i ojczym postanowili podarować jej… mieszkanie. Właśnie takie, o jakim marzyła – z parkiem, szkołą, spokojem. Przestronne, jasne, nie w centrum, ale w życiu. Do tego jeszcze jedna niespodzianka – samochód. Od dziadków. Marta też dołożyła swoje oszczędności – nie z chciwości, ale z poczucia sprawiedliwości.

**Nowe mieszkanie nr 2: tam, gdzie prawda, tam i dom**

Dwa tygodnie później Marta zaprosiła wszystkich – rodziców, ich partnerów, Krzysztofa i jego rodzinę – na nowe mieszkanie. W jej własnym.

“Gdzie my adekwatnie jesteśmy?” – zdumiał się Krzysiek.

“Moi rodzice podarowali mi mieszkanie na ślub. Tyle iż właśnie takie, o jakim marzyłam. W dzielnicy, gdzie jest wszystko, czego potrzeba do życia. A nie tylko ładny widok z okna” – spokojnie odpowiedziała.

Twarze teściów wydłużyły się.

“Przecież my już daliśmy prezent!” – oburzyła się Małgorzata Kowalska. – “To już przesada.”

“Przesada?” – powtórzyła matka Marty. – “My tylko wyrównaliśmy warunki. Wy daliście Krzysiowi mieszkanie – my daliśmy Marcie. Wszystko fair. Na równych prawach.”

“Do tego jeszcze auto!” – dodała babcia, kładąc kluczyki na stole. – “Nie byle jakie, tylko porządne. Żeby moja wnuczka nie musiała o nic prosić.”

Krzysiek zerwał się, złapał Martę za rękę i pociągnął do kuchni.

**Kłótnia, po której nie chce się wracać**

“Co ty sobie wyobrażasz? Jak już wasi tak chcieli pomóc, mogli wpłacić się na przyszły dom, a nie robić ze mnie głupka!”

“Nikogo nie robiłam. Po prostu moi bliscy dali mi prezent. Tak samo jak twoi – tobie.”

“Wstyd mi teraz!” – wrzasnął. – “Wystawiłaś mnie, jakbym był od ciebie gorszy!”

“Nie, Krzysiek. Ja tylko przyjęłam to, co mi dano. I ty też. Tyle iż ja nie wymagam, żeby wszystko dostosowywało się do moich życzeń.”

“A auto? Ja jeżdżę swoim gruchotem, a ty nowiutkim?”

“Krzysiek, chcesz ze mną rywalizować? Mamy być partnerami, a nie przeciwnikami. Czy dla ciebie małżeństwo to wyścig o dominację?”

“Jesteś niewdzięczna!” – warknął. – “Zawstydziłaś mnie przed rodzicami!”

Marta spojrzała na niego – długo i uważnie.

“Nie, Krzysiek. To ty sam się zawstydziłeś, kiedy uznałeś, iż twoje zdanie jest najważniejsze. Że powinnam siedzieć cicho i być wdzięczna za coś, o co mnie choćby nie zapytano.”

Wypadł z kuchni. W salonie kłócili się rodzice:

“Mężczyzna powinien być głową domu!” – krzyczał Jan Kowalski.

“A najważniejszy jest szacunek” – odparł Marek Nowak.

Marta klasnęła w dłonie:

“Koniec! Wszyscy jesteście zmęczeni. Kto chce wyjść – nie zatrzymuję. My zostajemy i świętujemy. Bo życie to nie licytacja, tylko szczęście. A szczęście to wtedy, gdy cię szanują.”

**Życie po nierównym ślubie**

Krzysiek wyszedł. Teściowa – zatrzasnęła drzwi. Marta została. W swoim mieszkaniu. Z bliskimi, z gęsią w piekarniku, z lekkim cieniem bólu w sercu, ale – z jasną głową.

Tamtego wieczoru zrozumiała jedno: jeżeli ktoś się obraża, iż ty też masz, znaczy, iż nigdy nie planował być z tobą na równi. Jemu wygodnie, kiedy jesteś niżej.

Ślubu nie było. Krzysiek próbował wrócić – najpierw z pretensjami, potem z błaganiem. Ale było za późno.

A Marta pojechała na wakacje. Sama, za kierownicą nowego auta. Do babci na wieś. Gdzie jest zielono, cicho i gdzie zawsze na nią czekają.

Czy żałowała, iż nie wyszła za Krzysztofa? Na początku – tak. A potem zrozumiała: lepiej być samej, niż żyć z kimś, kto od pierwszego dnia stawia siebie wyżej.

I wiesz co?

To było najlepsze nowe mieszkanie w jej życiu.

Idź do oryginalnego materiału