Kacper wrócił z pracy w doskonałym humorze. Nie zdjął choćby kurtki, jak zawsze, ale od progu zawołał:
— Kochanie, jestem w domu!
Lecz cisza w odpowiedzi ostudziła jego zapał. Zajrzał do kuchni – i od razu się zaniepokoił. Jadwiga siedziała przy oknie, opierając broń na dłoniach. Jej twarz była zmartwiona, oczy zaczerwienione.
— Jaga… Co się stało? — podszedł i delikatnie usiadł obok.
— Mama była… — powiedziała gorzko. — Znowu pretensje, znowu pieniądze. Mówi, iż jestem nieporządna, iż żyjemy „jak w piwnicy”… A ty czemu taki wesoły?
Kacper na chwilę się zawahał, po czym się uśmiechnął:
— Bo mam dla ciebie niespodziankę! Musisz to zobaczyć sama. Zaczekaj!
Wyszedł i niedługo wrócił z obszerną sportową torbą.
— Co to?
— Otwórz. Zobacz sama.
Jadwiga niechętnie rozsunęła zamek błyskawiczny – i oniemiała. Torba była wypchana po brzegi gotówką.
— To… Skąd to?!
— Dziadek dziś przyjechał. Prosto do pracy. Powiedział, iż chce dać nam start – wszystkie swoje oszczędności, żebyśmy mieli własny dom. Najpierw odmawiałem, ale nalegał. Powiedział, iż jestem jedynym wnukiem.
Jadwiga nagle wybuchnęła płaczem.
— Jestem tak zmęczona… A ty przychodzisz z tym… Dziękuję ci. Dziękuję dziadkowi.
Przytulili się. Wieczorem, leżąc na kanapie, rozmawiali, jakie mieszkanie wybrać, gdzie kupić meble i jak wszystko urządzić. Szczęście było blisko – wystarczył już tylko krok.
Nowe mieszkanie urządzili skromnie, ale z sercem. Przyszli krewni, w tym mama Jadwigi. Była w swoim stylu: od razu oceniła remont, oznajmiła, iż kuchnia „nie powala”, i od razu wręczyła „prezent” – ich stary komplet mebli.
— My wam meble oddamy. Prawie jak nowe. Do sypialni i salonu — powiedziała dumnie.
Jadwiga z trudem się powstrzymała:
— Mamo… My już zamówiliśmy nowe.
— No to mogliście chociaż uprzedzić! A teraz gdzie my nasze podziejemy? Ty jak zwykle – tylko wszystko psujesz! A propos, pamiętasz o płaszczu?
— Prezent już gotowy. Ale nie płaszcz.
Urażona matka wyszła bez pożegnania.
Nowy Rok postanowili powitać we dwoje. A raczej – w troje. Na kilka dni przed świętami Jadwiga dowiedziała się, iż jest w ciąży. Pierwszą osobą, której powiedzieli, był dziadek.
Starzec, usłyszawszy, iż niedługo zostanie pradziadkiem, nagle się wzruszył:
— Już myślałem, iż nie dożyję… Dziękuję wam, dzieci. To najlepszy prezent.
I w tej chwili, wśród zimowej ciszy, z zapachem świerku i mandarynek w powietrzu, z wilgotnymi oczami starego człowieka, z ciepłem i nadzieją w piersi, Kacper zrozumiał – żadne cudze pretensje, żadne odziedziczone szafy i rodzicielskie kazania nie mają znaczenia. Bo obok niego jest jego rodzina. Jego dom. Jego szczęście.