Mła spod bieżączki politycznej, spod tych wszystkich zawirowań gospodarczo społecznych usiłuje wydobyć jakieś rozsądne sygnały o tym w którą stronę podążamy, bo niewątpliwie jesteśmy u progu zmian. Niekoniecznie to są takie zmiany o jakich to nam opowiadają politycy, jak zwykle przeceniający swoją sprawczość, to są zmiany które podążają za technologią, której nijak zadekretować się nie da. Jak było do przewidzenia po wyborach zielony wał nie jest już tym czym był przed nimi. Mam wrażenie iż klasa polityczna chciałaby żeby o zielonym wale było jak najciszej ale wcale nie jest, bowiem szczęśliwie do głosu zaczęli dopuszczani być ci, którzy przed zielonowalizmem ostrzegali. No i ten głos to w mainstreamie się teraz przedrukowuje.
Przykład nr 1; z wysokiego C - Niemcy już wiedzą iż sypią się nie z powodu samego covida złego czy ciężkiej dla nich wojny na Ukrainie, czytaj przez zaniknięcie taniego gazu. Niemcy cierpią bo kraj polazł w utopijny zielony wał zamiast zająć się dziedzinami w których można postawić na jak najbardziej realne technologie. Skutek jest taki iż Niemcy są nieco zapóźnione informatycznie, nieco rozklekotane komunikacyjnie a biurokracja ładuje się z butami w życie normalnego Niemca, nakazując mu wymieniać piece na te oszczędzające planetę. Jest to tak głupie iż choćby karni Niemcy zaczynają mieć tego dość. No, może Niemce by zdzierżyły ale te ponad 25% społeczeństwa, które w Niemczech się nie urodziło nie zdzierży. Mła Wam króciutko zacytuje z "Bild" jakie to toczą się spory w niemieckim zarzundzie - "Minister Lindner w rozmowie z gazetą "Handelsblatt" skrytykował plany podatkowe wicekanclerza Habecka. - Zaproponował zaciągnięcie setek miliardów euro długu, aby politycy mogli następnie wypłacać dotacje firmom. Taka polityka zadłużenia nie ma sensu z ekonomicznego punktu widzenia - powiedział". Wicie rozumicie, zielonym firmom majo być wypłacane piniądze z długu, który będą spłacać wszyscy obywatele Niemiec. No i niech mła któś teraz powie iż Niemce to nie jest raj dla korpo? Przykład nr 2; - z niższego C - Wreszcie Urząd Miasta Warszawy dostał porządny opiendrol w jak najbardziej mainstreamowym serwisie Łonet w kwestiach "rewitalizacji" parków. Rewitalizacja na siłę miejsc dzikich nie ma nic wspólnego z ekologią, to szastanie kasą na kosteczki brukowe, urządzenia do ćwiczeń - kwiczeń, cudnych latarenek powodujących skażenia światłem miejsc, które nim skażone być nie powinny, służy chyba jedynie zaspokajaniu ego urzędników i napełnianiu kieszeni znajomym przedsiębiorcom ( znamy te przetargi ). Ławki i kosze na śmieci OK, ogradzanie niektórych parków takoż, ale zamienianie ich w "miejsca przyjazne ludziom" to nieporozumienie. Park to kawałek Natury a nie przycinana trawka pod sprzętem do ćwiczeń. Co prawda pierwsza jaskółka nie czyni wiosny ale mła odnotowała ten głos rozsądku w tym nadpoprawnym medium.Zielony Ład będzie zanikał proporcjonalnie do wkarwu ludu na rosnące koszty życia! Ostatnim bastionem oporu są i jeszcze troszki będą Niemcy, skąd cała zielonowałowa historia się wywodzi ( patrz pomysł na zostanie hubem gazowym Europy i narzucanie UE zieloności dzięki soft power po to, by ten pomysł gazowy - czytaj paliwo wiecznie przejściowe - zrealizować ), ale mła przewiduje w związku z wyborami majaczącymi na horyzoncie, iż w Reichu z zieloności mało co się ostanie. Opór niemieckich polityków mła nie dziwi, od ponad ćwierć wieku niemieccy kanclerze, niezależnie z jakiej partii by się nie wywodzili, mieli fioła na punkcie Energiewende. Utrwaliło się. Nadmierny wpływ Niemiec na UE przyniósł też jej kłopoty ( niektórzy w KE jeszcze tego nie zauważyli ale jak dalej będą bredzić o śladach węglowych to inni pomogą im zauważyć ), też ten z masową migracją, teraz wszyscy się na Niemiaszkach wyżywają, bardzo chętnie zapominając przy tym iż rachunki za kolonie są nieprzyjemne w płaceniu. O imigrantach średnio mła się chce pisać, bo młowym zdaniem wszyscy by ich łyknęli, gdyby nie jedno - spadek realnych dochodów, co najbardziej widoczne jest w UK. Tam zwala się na migrantów nie tylko problemy gospodarcze, tam zwala się na nich problem klasowy, którego politycy brytyjscy nie byli w stanie załatwić przez całe poprzednie stulecie. Że to o to kaman najlepiej widać po tym iż tzw. zamieszki rasowe nie miały miejsca w stolicy. Bo stolica to całkiem insza inszość, jakbyście byli w innym kraju, hym... choćby dośc nowoczesnym. Tak po prawdzie to imigranci są tylko objawem, pianką na piwku, które sobie nawarzyli najbielsi z białych "rodowici" Brytyjczycy. Teraz cóś jak powtórka z nastrojów z lat 60, kiedy wprowadzono pod naciskiem społeczeństwa prawo iż ludzie z kolonii to jednak nie "British subjects", tylko osoby niechciane. Rząd sprawę zaostrza wywierając naciski na mendia, by sprawa masowych protestów antyimigranckich ładniej wyglądała, no wicie rozumicie - ta cholerna skrajna prawica to wszystko nakręca a nie Mary i John.
W USA Ryży i Kamala idą łeb w łeb, mła obserwuje i się specjalnie nie zachwyca. Na tle młodszej Kamali Ryży cóś zaczyna bidenić a Kamala jedzie na głupawym rechocie, który zdawa się jest jej znakiem firmowym. Żadne z tych dwojga nie ma choćby cienia szansy by rozwiązać te najbardziej palące problemy Stanów, śmiem wątpić by byli w stanie skleić spolaryzowane do bólu społeczeństwo. Zresztą po co mieli by to robić? Divide et impera, cóś jak w UK. Mła zauważyła z lekkim zdumieniem iż wbrew pozorom nie jest już aż tak istotne jak jeszcze dekadę temu, kto będzie zasiadał w Białym Domu za głównym biurkiem, chyba w Stanach powoli dojrzewają do jakichś zmian strukturalnych, bo władza im się psowa. Może to i dobrze. W sumie nic interesującego z tymi wyborami teraz, zdaniem mła którekolwiek z nich wygra, zrobi to o włos. No i będzie grał w orkiestrze wg. partytury napisanej przez kogoś innego. Bardziej mła ciekawi jak będą wyglądały wyniki wyborów do Izby Reprezentantów i Senatu. W Chinach przez cały czas słabo, miało być fajnie ale nie jest. Po ostatnim zjeździe partii jakby cóś tam świtało różnym takim iż górka partyjna nie bardzo wie co robić z tym pełzającym kryzysem. Na razie na potęgę budują flotę, może do kolonizowania Afryki. Hym... jeszcze na dobre do tej Afryki nie weszli a już ich tam nie lubią. Problem w różnicach kulturowych i w chińskim przekonaniu iż są predestynowani do stworzenia cywilizacji globalnej. Jak tak dalej pójdzie to Afryka prędzej czy później wytłucze im ten pomysł z głów. W Bangladeszu wdzięczny lud podziękował władzy, znaczy władza uciekła. Chyba tekstylia podrożeją i jeszcze parę innych rzeczy. Na Bliskim Wschodzie wszyscy grożą wszystkim, wielkie wyczekiwanie. No i to by było na tyle. Mła starała się z tego mułu niesionego przez serwisy wybrać cóś konkretnego, co może mieć na nas jakiś wpływ. Szczerze pisząc to jestem zmęczona tym taplaniem się w info, z których większość to jakieś nieistotne pierdoły. Czuję się zwolniona z robienia prasówki przynajmniej do 21 września.