Prasówkowo - z Niemiaszkowa i Brytolandu, bardzo krótko info wojenne i wyborcze z Hameryki, troszki z Azji

tabazella.blogspot.com 1 miesiąc temu

Mła spod bieżączki politycznej, spod tych wszystkich zawirowań gospodarczo społecznych usiłuje wydobyć jakieś rozsądne sygnały o tym w którą stronę podążamy, bo niewątpliwie jesteśmy u progu zmian. Niekoniecznie to są takie zmiany o jakich to nam opowiadają politycy, jak zwykle przeceniający swoją sprawczość, to są zmiany które podążają za technologią, której nijak zadekretować się nie da. Jak było do przewidzenia po wyborach zielony wał nie jest już tym czym był przed nimi. Mam wrażenie iż klasa polityczna chciałaby żeby o zielonym wale było jak najciszej ale wcale nie jest, bowiem szczęśliwie do głosu zaczęli dopuszczani być ci, którzy przed zielonowalizmem ostrzegali. No i ten głos to w mainstreamie się teraz przedrukowuje.

Przykład nr 1; z wysokiego C - Niemcy już wiedzą iż sypią się nie z powodu samego covida złego czy ciężkiej dla nich wojny na Ukrainie, czytaj przez zaniknięcie taniego gazu. Niemcy cierpią bo kraj polazł w utopijny zielony wał zamiast zająć się dziedzinami w których można postawić na jak najbardziej realne technologie. Skutek jest taki iż Niemcy są nieco zapóźnione informatycznie, nieco rozklekotane komunikacyjnie a biurokracja ładuje się z butami w życie normalnego Niemca, nakazując mu wymieniać piece na te oszczędzające planetę. Jest to tak głupie iż choćby karni Niemcy zaczynają mieć tego dość. No, może Niemce by zdzierżyły ale te ponad 25% społeczeństwa, które w Niemczech się nie urodziło nie zdzierży. Mła Wam króciutko zacytuje z "Bild" jakie to toczą się spory w niemieckim zarzundzie - "Minister Lindner w rozmowie z gazetą "Handelsblatt" skrytykował plany podatkowe wicekanclerza Habecka. - Zaproponował zaciągnięcie setek miliardów euro długu, aby politycy mogli następnie wypłacać dotacje firmom. Taka polityka zadłużenia nie ma sensu z ekonomicznego punktu widzenia - powiedział". Wicie rozumicie, zielonym firmom majo być wypłacane piniądze z długu, który będą spłacać wszyscy obywatele Niemiec. No i niech mła któś teraz powie iż Niemce to nie jest raj dla korpo? Przykład nr 2; - z niższego C - Wreszcie Urząd Miasta Warszawy dostał porządny opiendrol w jak najbardziej mainstreamowym serwisie Łonet w kwestiach "rewitalizacji" parków. Rewitalizacja na siłę miejsc dzikich nie ma nic wspólnego z ekologią, to szastanie kasą na kosteczki brukowe, urządzenia do ćwiczeń - kwiczeń, cudnych latarenek powodujących skażenia światłem miejsc, które nim skażone być nie powinny, służy chyba jedynie zaspokajaniu ego urzędników i napełnianiu kieszeni znajomym przedsiębiorcom ( znamy te przetargi ). Ławki i kosze na śmieci OK, ogradzanie niektórych parków takoż, ale zamienianie ich w "miejsca przyjazne ludziom" to nieporozumienie. Park to kawałek Natury a nie przycinana trawka pod sprzętem do ćwiczeń. Co prawda pierwsza jaskółka nie czyni wiosny ale mła odnotowała ten głos rozsądku w tym nadpoprawnym medium.
Zielony Ład będzie zanikał proporcjonalnie do wkarwu ludu na rosnące koszty życia! Ostatnim bastionem oporu są i jeszcze troszki będą Niemcy, skąd cała zielonowałowa historia się wywodzi ( patrz pomysł na zostanie hubem gazowym Europy i narzucanie UE zieloności dzięki soft power po to, by ten pomysł gazowy - czytaj paliwo wiecznie przejściowe - zrealizować ), ale mła przewiduje w związku z wyborami majaczącymi na horyzoncie, iż w Reichu z zieloności mało co się ostanie. Opór niemieckich polityków mła nie dziwi, od ponad ćwierć wieku niemieccy kanclerze, niezależnie z jakiej partii by się nie wywodzili, mieli fioła na punkcie Energiewende. Utrwaliło się. Nadmierny wpływ Niemiec na UE przyniósł też jej kłopoty ( niektórzy w KE jeszcze tego nie zauważyli ale jak dalej będą bredzić o śladach węglowych to inni pomogą im zauważyć ), też ten z masową migracją, teraz wszyscy się na Niemiaszkach wyżywają, bardzo chętnie zapominając przy tym iż rachunki za kolonie są nieprzyjemne w płaceniu. O imigrantach średnio mła się chce pisać, bo młowym zdaniem wszyscy by ich łyknęli, gdyby nie jedno - spadek realnych dochodów, co najbardziej widoczne jest w UK. Tam zwala się na migrantów nie tylko problemy gospodarcze, tam zwala się na nich problem klasowy, którego politycy brytyjscy nie byli w stanie załatwić przez całe poprzednie stulecie. Że to o to kaman najlepiej widać po tym iż tzw. zamieszki rasowe nie miały miejsca w stolicy. Bo stolica to całkiem insza inszość, jakbyście byli w innym kraju, hym... choćby dośc nowoczesnym. Tak po prawdzie to imigranci są tylko objawem, pianką na piwku, które sobie nawarzyli najbielsi z białych "rodowici" Brytyjczycy. Teraz cóś jak powtórka z nastrojów z lat 60, kiedy wprowadzono pod naciskiem społeczeństwa prawo iż ludzie z kolonii to jednak nie "British subjects", tylko osoby niechciane. Rząd sprawę zaostrza wywierając naciski na mendia, by sprawa masowych protestów antyimigranckich ładniej wyglądała, no wicie rozumicie - ta cholerna skrajna prawica to wszystko nakręca a nie Mary i John.

Wiadomo, boją się rosyjskich farm trolli ale przyklepywanie guana nigdy nic dobrego nie przyniosło. Brytyjskie białe protesty jak ruchawki BLM, po śmierci świętego Loyda, co mła utwierdza w przekonaniu iż tzw. etniczność zamieszek jest cóś wtórna. Najpierw coolorowe się poczuły i demolowały, teraz białawe się poczuły i demolujo, w odpowiedzi na co demolujo znów coolorowe. Hym... demoluje patolia, bez względu na coolor skóry. To są protesty sfrustrowanych, bo albo brexit nie wyszedł albo zachodni sen się nie ziścił. Generalnie miało być inaczej, fajne życie dla wszystkich a tu dupa! Gdzie so te obiecywane tylokrotnie dobrutki?! Tym ludziom najprostsze wytłumaczenie do głowy nie przyjdzie. Dobrutki odjechały dawno temu do kieszeni globalnych koncernów i niewielkiej grupy zarzundzających tymi molochami. Im wincyj kasy wydojonej z tzw. klasy średniej, gwałtownie zamieniającej się w klasę niższą, tym kieszonki nielicznych bardziej wypchane, politycy bardziej skorumpowani, poziom usług publicznych niższy, krąg najuboższych się poszerza. Ludzie protestują dziś z powodu rzeczy wtórnych: migranci, masowa turystyka, klimatyzm i antyklimatyzm, coolorowi albo biali rzundzą na dzielni, kochamy Humus i nienawidzimy Żydów albo odwrotnie ale nikt jakoś masowo nie protestuje w kwestii tego iż molochy gospodarcze rozrastają się nadmiernie i zagrażają demokracjom, iż kapitał jest uprzywilejowany względem ludzi świadczących pracę, iż ludzie tacy jak Musk i Gates za wiele sobie pozwalają, iż państwa usiłują nas kontrolować w sposób bezwzględny, choć świetnie wiemy iż z tym zapewnieniem bezpieczeństwa na które przy tych inwigilacjach się powołują jest średnio. Nikt jakoś nie protestuje przeciwko nadmiernej cyfryzacji życia, gdyby nie covid i wojna to Szwedzi już by mieli piniądz cyfrowy, na szczęście w porę któś tam otrzeźwiał. Wszystko co ma narzucić wędzidło wielkiemu kapitałowi i uczynić go narzędziem do bogacenia się społeczeństw a nie 1% populacji, nazywane jest przez dużą część elitek komunizmem a społeczeństwa to łykają zajmując się czymś w rodzaju "protestowania przeciw objawom".

No niestety, w UK ludzie cóś słabo wpadają na pomysł iż dziel i rządź jest właśnie na nich wykonywane. Pultają się o objawy zamiast krytycznie spojrzeć na własne poczynania. Bo przecież ta fala migracji co to dzisiaj be to była zapowiedziana. Stało się przecież dokładnie tak, jak chcieli, mniej ludzi z państw UE, a więcej spoza Europy. Mła pamięta kiedy Theresa May mówiła w 2019, iż nie może być tak, iż ludzie z UE "wpychają się w kolejkę" przed tych z którymi pobrexitowe UK wiąże nadzieję na rozwój, znaczy na to iż będą pracować za jeszcze mniejsze pieniądze. Ten model rozwoju gospodarczego opiera się na cięciu do bólu kosztów pracodawców, gospodarka "chodziła" na taniej sile roboczej importowanej z państw słabszych gospodarczo od dziesięcioleci i gdyby w wyniku cholernych nierówności dotyczących opodatkowania pracy i kapitału nie powstała sytuacja iż ze świadczonej pracy coraz ciężej się utrzymać tubylcom a na dobrótki państwa socjalnego typu bezpłatna służba zdrowia kasy brakuje i jeszcze na UE nie da się już niczego czego zwalić, to Brytyjczycy by na ulicę nie wyleźli, choćby codziennie kogoś zarzynali. Dziś ludzie, którzy wrzeszczeli iż brexit konieczny bo z tą cholerną Europą z której ciągną do nas Polacy, Rumuni i inni to tragedyja, pienią się iż żyją w krainie Babel i pomstują na kolejna falę migracji. Gdyby nagle część Szkotów postanowiła zjechać do Anglii też by protestowali. Nad UK ciąży los exmetropolii, ludzie ciągną bo metropolia to dobrobyt, przynajmniej w sferze PR. W to iż możliwy dzięki półdarmowej pracy migrantów, nikt w tym UK nie chce wierzyć. Nie chcą bo to cóś mało przyjemne.

Teraz lokalsi czują się ponoć jak nie u siebie, to poczucie przykrywa frustrację olbrzymiej części społeczeństwa tym iż emigrant nie jest już gorszym, tubylcy właśnie się orientują iż zaraz ich status się zrówna, co przy ubożeniu społeczeństwa wzbudza grozę klasy średniej i niższej. Brytyjczycy nie chcą się "staczać", choć z tym staczaniem to od dawna jest przerżnięte zważywszy na to jak potężna część brytyjskiego społeczeństwa i to z grupy bielszej niż śnieg, to niewykształceni, spatologizowani, niepracujący, którzy są łatwą grupą do kontroli. To super elektorat, sterowalny, zająć go można problemami typu sraczka w rodzinie królewskiej, nie patrzy na ręce władzy i nie potrafi jej kontrolować. Politykom w to graj, utrzymać się u władzy, nie być rozliczanym z przekrętów - marzenie. Łatwiej zwalić na emigranta problemy rodziny, która od pięciu pokoleń żyje na zasiłku niż przyznać iż lokalsi razem z każdą nową falą naturalizowanych migrantów tworzą dzielnice "niewolników socjalnych", którzy za regularne zasiłki i wizję ich przedłużania będą głosować tak jak trzeba i na kogo trzeba. Nie umiem tego inaczej nazwać - w UK panuje kult porażającej głupoty i tak totalne oderwanie elit od społeczeństwa iż tylko Niemiaszki wyhodowały sobie cóś podobnego. Czy dla UK i Niemiec jest jakaś szansa na wylezienie z kryzysu? Jest, ale będzie bolało. Wszystkich, od dołu do góry.

Na Wschodzie tym razem zmiana. Jakościowa i mająca dalekosiężne skutki. Ukraińcy weszli do Rosji i... No i nic! Qurcze, choćby pijany Dima Miedwiediew przestał miotać bluzgi a Wujek Wowa uznał iż to go nie dotyczy i pojechał do Azerbejdżanu żeby przypomnieć iż jeszcze żyje i wykombinować jakieś obejście sankcji. W Rosji góra udaje iż nie ma problemu, a doły zauważyły iż góra ostatnio wyłysiała i zmarszczki ma. W Rosji coraz jaśniej widać konflikt pokoleń. Ci pamiętający Sojuz i dupandę lat 90 i 30 latkowie i młodsi. Ci młodzi chcą głosować nogami, tym bardziej iż nowy pobór u proga, starzy żyją minioną wielkością ZSRR i to im wystarczy do szczęścia, dopóki nie zaczną wisieć nad nimi drony, ukraińskie albo własne. Ukraińcy chyba postanowili odpuścić sobie Donbas, bronią go średnio. Szczerze pisząc tak średnio iż jest to zastanawiające. Hym... Może doszli do wniosku iż z ludźmi z Donbasu im jednak nie po drodze. Z drugiej strony w Donbabwe po dwóch i pół roku wojny miłość miejscowych do Rosjan cóś się wypaliła. Zdziwne to, choć najzdziwniejsze były reakcje tzw. sojuszników i tzw. neutralsów na ten ukraiński wjazd na chatę. Zdaje się iż Rosjanie są już bardzo bliscy zmiany porządku światowego, może nie tak jak chcieli ale cóś się przez te prawie dwa tygodnie od napaści ukraińskiej na pokój miłującą Rosję zmieniło - zanika wiara w te mityczne syberyjskie odwody, dochodzi do rozumków ta prosta prawda iż surowce są naprawdę coś warte tylko wówczas gdy masz technologie by je wydobyć i przetransportować, iż demograficznie Rosja to nie Indie. Niektórym się ciężko z tym stanem rzeczy pogodzić, po prostu inaczej sobie Rosję wyobrażali. Była dla nich państwem tylko nieco mniej silnym niż stary Sojuz, a tymczasem pozostało bardziej wyliniała niż UK czy USA. Wszystko psieje na tym świecie, Rosja tyż.

W USA Ryży i Kamala idą łeb w łeb, mła obserwuje i się specjalnie nie zachwyca. Na tle młodszej Kamali Ryży cóś zaczyna bidenić a Kamala jedzie na głupawym rechocie, który zdawa się jest jej znakiem firmowym. Żadne z tych dwojga nie ma choćby cienia szansy by rozwiązać te najbardziej palące problemy Stanów, śmiem wątpić by byli w stanie skleić spolaryzowane do bólu społeczeństwo. Zresztą po co mieli by to robić? Divide et impera, cóś jak w UK. Mła zauważyła z lekkim zdumieniem iż wbrew pozorom nie jest już aż tak istotne jak jeszcze dekadę temu, kto będzie zasiadał w Białym Domu za głównym biurkiem, chyba w Stanach powoli dojrzewają do jakichś zmian strukturalnych, bo władza im się psowa. Może to i dobrze. W sumie nic interesującego z tymi wyborami teraz, zdaniem mła którekolwiek z nich wygra, zrobi to o włos. No i będzie grał w orkiestrze wg. partytury napisanej przez kogoś innego. Bardziej mła ciekawi jak będą wyglądały wyniki wyborów do Izby Reprezentantów i Senatu. W Chinach przez cały czas słabo, miało być fajnie ale nie jest. Po ostatnim zjeździe partii jakby cóś tam świtało różnym takim iż górka partyjna nie bardzo wie co robić z tym pełzającym kryzysem. Na razie na potęgę budują flotę, może do kolonizowania Afryki. Hym... jeszcze na dobre do tej Afryki nie weszli a już ich tam nie lubią. Problem w różnicach kulturowych i w chińskim przekonaniu iż są predestynowani do stworzenia cywilizacji globalnej. Jak tak dalej pójdzie to Afryka prędzej czy później wytłucze im ten pomysł z głów. W Bangladeszu wdzięczny lud podziękował władzy, znaczy władza uciekła. Chyba tekstylia podrożeją i jeszcze parę innych rzeczy. Na Bliskim Wschodzie wszyscy grożą wszystkim, wielkie wyczekiwanie. No i to by było na tyle. Mła starała się z tego mułu niesionego przez serwisy wybrać cóś konkretnego, co może mieć na nas jakiś wpływ. Szczerze pisząc to jestem zmęczona tym taplaniem się w info, z których większość to jakieś nieistotne pierdoły. Czuję się zwolniona z robienia prasówki przynajmniej do 21 września.

Idź do oryginalnego materiału