Pragnęłam córki, a dostałam syna. I płakałam na jego weselu…

polregion.pl 1 tydzień temu

Dziś zapisuję tę historię, bo warto ją zachować. Chciałem córkę, a Bóg dał mi syna. I płakałem na jego ślubie…

Gdy Łukasz i Zosia świętowali huczne, pełne euforii wesele, a każdy gość wznosił toast za młodych, nikt nie zauważył, jak w kącie sali jeden mężczyzna ukradkiem ocierał łzy. To był ojciec pana młodego – Jerzy Kowalski. Płakał nie ze wzruszenia, ale z powodu samotności, która, jak mu się wydawało, miała teraz stać się jego codziennością.

Kiedyś jego matka powiedziała: „Urodzisz syna – zostaniesz sam. Spróbuj jeszcze, może będzie córka. Córka zostanie przy matce, syn – odejdzie do żony”. Wtedy Jerzy tylko machnął ręką. Miał przed sobą całe życie, po co się spieszyć?

Od młodości marzył o córce. Wyobrażał sobie, jak myje rano jej okrągłą buzię, czesze włosy, wiąże kokardy. Już choćby wymyślił imię – Ania. Kupił różowe pieluszki, prosił kolegę, żeby nie wyrzucał ubrań swojego dziecka – może się przydadzą.

Ale los zadecydował inaczej. Urodził się chłopiec. Łukasz. I choć nie było w nim nic z wymarzonej Ani, był taki łagodny, uczuciowy i kręcony, iż Jerzy często patrzył na niego i myślał: „Prawie jak dziewczynka…”

Dopóki był mały, wiele osób myliło go z dziewczynką. Potem wyrósł, stał się mężczyzną – pewnym siebie, niezależnym. Ale charakter zachował dobry i otwarty. Jerzy był z niego dumny. Jednak gdzieś w środku żarzył się żal – a może jednak urodziłby się Ania, gdyby nie strach, gdyby nie rozstanie z żoną, gdyby nie samotność.

Gdy Łukasz przyprowadził do domu Zosię, Jerzy od razu zrozumiał. Ich spojrzenia, śmiech, sposób trzymania się za ręce – to była prawdziwa miłość. Wtedy Jerzy nie powiedział tego, co planował. Zamiast tego tylko poprosił: „Nie wracajcie zbyt późno…”

Łukasz posłusznie powtórzył, ale w jego oczach widać już było – to nie jest już chłopiec. To mężczyzna, który sam podejmuje decyzje.

Gdy pół roku później oznajmił, iż się żeni, Jerzy niemal się zakrztusił.

– Może poczekacie? Choćby do dyplomu… – próbował przekonać.

– Tato, miłość nie czeka – uśmiechnął się Łukasz. – Z Zosią – jesteśmy silni. Z nią mogę wszystko.

Wesele było huczne, radosne, z muzyką i tańcami. I właśnie wtedy, gdy wszyscy się bawili, Jerzy siedział z boku i w milczeniu patrzył na pana młodego. Na swojego syna. Nie małego kręconego chłopca, ale dorosłego mężczyznę, który odchodzi do swojego życia.

Zosia to zauważyła. Podeszła, delikatnie położyła dłoń na ramieniu teścia:

– Jerzy, płacze pan? Coś się stało?

– Nie, córeczko… To tylko… emocje… – odparł i odwrócił wzrok.

Ale Zosia nie dała za wygraną. Wtedy Jerzy opowiedział jej wszystko – o marzeniach o córce, o lęku przed samotnością, o tym, jak ciężko jest być człowiekiem, którego jedyne dziecko to syn. Zosia słuchała, nie przerywając. A potem go objęła.

– Niech ja będę pańską córką – powiedziała. – Bardzo bym chciała.

Od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Łukasz i Zosia wynajęli mieszkanie, potem kupili własne. Mieszkali osobno, ale zawsze zapraszali Jerzego – na święta, na weekendy. Zosia często dzwoniła, pytała o rady. A potem… urodziła się wnuczka. Taka kręcona, taka urocza – żywy portret Łukasza i ta wymarzona Ania z młodzieńczych snów.

Gdy Jerzy pierwszy raz wziął ją na ręce, zapłakał. Tym razem – ze szczęścia. Zosia, widząc to, tylko szepnęła: „Teraz jest pan dziadkiem. Bardzo pana kochamy”.

Minęły lata. Łukasz zrobił karierę, Zosia otworzyła własną firmę, a Jerzy przeprowadził się do nich. Duże mieszkanie, własny pokój, troska i uwaga – wszystko, o czym człowiek w jego wieku może marzyć.

Teraz z uśmiechem wspomina tamten ślub i te łzy. Często siedzi w ogrodzie z sąsiadem – jedna córka wyjechała do Kanady i dzwoni raz na miesiąc, drugi ma dwóch synów, którzy odwiedzają go codziennie.

– Nie ważne, kto się urodził – mówi Jerzy. – Ważne, jak wychowasz. Chciałem córkę… A los dał mi syna. I córkę w dodatku. Dziękuję Ci, Boże.

I patrząc, jak wnuczka bawi się w piasku, po cichu mówi do swojej matki: „Myliłaś się. Syn też może być dla ojca. jeżeli go tak wychowałeś…”.

Idź do oryginalnego materiału