W małym miasteczku nad Wisłą, gdzie życie toczy się spokojnie, a rodzinne dramaty rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, moja historia z byłą żoną i nową partnerką rozrywa mi serce. Ja, Krzysztof, myślałem, iż podjąłem słuszną decyzję, odchodząc od niekończących się kłótni, ale teraz tęsknota za przeszłością nie daje mi spokoju.
Moja była żona, Agnieszka, zawsze znajdowała powód do awantury. Nie jestem święty, mam swoje wady, ale jej ciągłe pretensje doprowadzały mnie do szału. Zarzucała mi wszystko: zmęczenie po pracy, zbyt mało czasu spędzanego z naszym synem Jakubem, który miał już 10 lat. Nie podobało jej się, gdy zabierałem go na mecze piłkarskie czy do wesołego miasteczka — dla mnie to była nie tylko troska, ale i radość. Agnieszka jednak narzekała, iż ja tylko się bawię, a jej przypada rola surowego rodzica. Zmęczył mnie jej kontrolujący charakter i ciągłe oskarżenia.
Pewnego dnia nie wytrzymałem. Po kolejnej kłótni spakowałem rzeczy i wyszedłem. Wynająłem mieszkanie nieopodal, żeby Jakub mógł do mnie zaglądać, kiedy tylko zechce. Wydawało mi się, iż to jedyne wyjście — z Agnieszką się nie rozumieliśmy, a wspólne życie stało się udręką. Po trzech miesiącach ona wniosła o rozwód. Starałem się ogarnąć życie na nowo, ciesząc się ciszą, wolnością od krzyków i pretensji. To było jak oddech świeżego powietrza po długim przebywaniu w dusznym pomieszczeniu.
Minęło pół roku. Jakub wspomniał przypadkiem, iż do mamy przychodzi „jakiś pan”. Zbagatelizowałem to, ale gdzieś z tyłu głowy zrodził się niepokój. Uznałem, iż czas iść dalej. Spotykałem się z kobietami, ale nic poważnego z tego nie wynikło. Szukałem stabilizacji, rodziny. I wtedy pojawiła się Kinga — młoda, piękna, bez dzieci i bagażu przeszłości, który ciągnie w dół. Nie mówiła mi, co mam robić, nie urządzała scen. Myślałem, iż z nią będzie inaczej, prościej.
Wzięliśmy ślub bez wystawnych uroczystości — jako człowiek po przejściach nie widziałem w tym sensu. Życie z Kingą wydawało się spokojne, choćby zacząłem myśleć o kolejnym dziecku. Czasem, przyznaję, chciałem udowodnić Agnieszce, iż mogę być szczęśliwy bez niej, iż znalazłem kogoś lepszego, kto nie zamienia mojego życia w piekło.
Ale wszystko się zmieniło, gdy Agnieszka zadzwoniła: Jakub dostał piłką w nos na treningu. Przyjechałem do szpitala i po raz pierwszy od dawna ją zobaczyłem. Wyglądała świetnie — taką ją pamiętałem z czasów, gdy się poznawaliśmy. Mówiła spokojnie, bez dawnych pretensji. W samochodzie został zapach jej perfum i nagle coś ścisnęło mnie w piersi.
Okazało się, iż z nosem Jakuba sprawa nie jest prosta — potrzebna była operacja przegrody. Zacząłem częściej widywać się z Agnieszką, omawiając zdrowie syna. Pewnego dnia, ze starego nawyku, wszedłem do ich mieszkania, zdjąłem buty, nastawiłem czajnik. Dopiero gdy nie znalazłem swojej ulubionej filiżanki, zdałem sobie sprawę, iż to już nie mój dom. Po prostu ich podwiozłem.
Kinga była całkowitym przeciwieństwem Agnieszki. Spokojna, uporządkowana, lubiła porządek, gotowała pyszne obiady. Nigdy się nie kłóciliśmy, a w łóżku wszystko było idealne. Ale jej chłód był zabójczy. Nie śmiała się z moich żartów, nie dzieliła ze mną euforii z ulubionych filmów. Jej emocje były jak za szybą — nie potrafiłem ich odczytać. Życie z nią przypominało pięknie urządzoną kawalerkę z programu telewizyjnego: wszystko idealne, ale puste, bez duszy.
Zauważyłem, iż coraz częściej piszę do Agnieszki, tłumacząc się troską o syna. Ale prawda była inna — tęskniłem. Tęskniłem za naszym domem, za jej głośnym śmiechem, za tym, jak łapała mój sarkazm i kłóciła się ze mną do upadłego. Zapomniałem o awanturach, pamiętając tylko dobre chwile.
Pewnego dnia, gdy przyjechałem po Jakuba, natknąłem się na jej nowego mężczyznę. Był starszy ode mnie, niski, z lekką siwizną. Skinąłem głową na jego „dzień dobry”, ale w środku kipiało. Ten obcy był w moim domu, spał w moim łóżku! Nie wytrzymałem i urządziłem Agnieszce scenę, żądając, żeby ten typ nie pojawiał się tam, gdzie mieszka mój syn.
— A co, mam z Jakubem jeździć do niego? — odpowiedziała zimno. — Albo wysyłać syna do ciebie, żeby spał między tobą a Kingą? Kup mu łóżko, a potem mów mi, z kim mam być!
Krzyczeliśmy na siebie jak za dawnych czasów. Jakub, nie wytrzymując, zamknął się w swoim pokoju. Agnieszka wyszła do kuchni, mamrocząc coś pod nosem. Poszedłem za nią i, sam nie wiem dlaczego, objąłem ją. Moje usta dotknęły jej szyi. Westchnęła, ale natychmiast mnie odepchnęła.
— Co ty wyprawiasz? Wynoś się! Wracaj do swojej żony! — krzyknęła, jej oczy błyszczały gniewem.
Wyszedłem, czując, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. W domu czekała Kinga — idealna, nienaganna, ale obca. Nie zrobiła mi nic złego, ale nie mogłem udawać. Tęskniłem za Agnieszką, za jej temperamentem, który kiedyś doprowadzał mnie do szaleństwa, za porankami, gdy zakładała moją koszulę, za wieczorami, gdy razem czekaliśmy na nowy sezon naszego ulubionego serialu.
Odszedłem od Agnieszki świadomie, myślałem, iż tak będzie lepiej. Ale teraz zrozumiałem: mój dom jest tam, gdzie ona i Jakub. Chcę wrócić, ale jak? Mam nową żonę, która nie zasługuje na zdradę, i byłą, której ogień wciąż pali mnie od środka. Pogubiłem się, ale serce ciągnie mnie tam — do prawdziwego, do mojego domu.
Życie uczy nas, iż czasem dopiero utrata pozwala zobaczyć prawdziwą wartość tego, co mieliśmy. Lepsza burza uczuć niż cisza pustki.