Pragnął mieć rodzinę

twojacena.pl 2 godzin temu

Życie rodzinne potrafi być kapryśne nie tylko dla kobiet, ale i dla mężczyzn. I Wojtek jest tego najlepszym przykładem. Stoi przed odwiecznym pytaniem: co jest z nim nie tak?

Mam już trzydzieści osiem lat, a szczęścia w życiu osobistym jak nie było, tak nie ma. Dwa razy próbowałem, a efekt? Raz ślub, drugi raz tak zwany związek na kocią łapę. I co? Nic z tego nie wyszło. Gdzie to moje szczęście, dlaczego mnie omija? Czy to ja źle szukam, czy po prostu trafiam na nie te kobiety?

Wojtek to człowiek o złotym sercu zawsze pierwszy, by pomóc, wszystkim chce oszczędzić kłopotów. choćby znajomi mu powtarzają:

Wojtuś, powinieneś zostać dobrym wróżem. Tyle dobroci w jednym człowieku to i tak za dużo, nie starczy jej dla wszystkich!

Ale taka już jego natura. Mieszka z rodzicami na wsi, w dużym domu z gospodarstwem. Złota rączka spawa, prowadzi ciężarówkę, meble składa, pralkę naprawi, a z elektryką też sobie poradzi. We wsi każdy go chce, ale poza tym jeździ na zmiany do pracy. Zarabia nieźle. Tylko iż gdy wraca do domu odpocząć, zaraz się kolejka ustawia: jeden ma coś do naprawy, drugiemu coś się zepsuło

Synku, ale z ciebie chodzący tak! wzdycha matka. Przyjeżdżasz z roboty zmęczony, a tu od razu kolejna harówka. Tam się napracujesz, a tu choćby odsapnąć nie dasz rady.

Mamo, ludziom też trzeba pomóc.

Ludzie, synku, są sprytni. Robisz wszystko za darmo, a oni to wykorzystują. Innych by wynajęli, ale po co płacić, skoro ty się tak chętnie fatygujesz?

E, mamo, co mi tam odpowiadał zawsze, machając ręką.

Gdy Wojtek miał dwadzieścia dwa lata, ożenił się z Kasią. Była dwa lata młodsza, ładna i bardzo energetyczna. Matce Wojtka to nie pasowało.

Na żonę trzeba brać stateczną, a nie taką jak ta twoja Kasia. W swoich dwadzieścia lat już pół świata widziała, a ty się z nią miesiąc znałeś i od razu do ołtarza. Kto ci tak pędził? mamrotała.

Mamo, dla ciebie wszystko źle. Cokolwiek zrobię, to nie tak. No co Kasia ci złego zrobiła? Że żywiołowa? Akurat taka mi potrzebna, bo ja sam taki nie jestem. Inni faceci to ogarnięci, a ja? bronił się.

Dobrze, już milczę poddała się matka. Ale potem nie mów, iż cię nie ostrzegałam. Mógłbyś się rozejrzeć za naszą sąsiadką, Martą. Skromna, gospodarna, wieczorami w domu siedzi, nikt złego słowa o niej nie powie.

Mieszkali u rodziców, choć Wojtek miał osobne wejście od drugiej strony domu, więc teściowa nie zawsze widywała synową. Gospodarstwo i zwierzęta były pod opieką Wojtka i ojca. Matka tylko krowę doiła.

Gdy Wojtek wyjeżdżał na zmiany, u Kasi zaczynało się życie towarzyskie. Wypatrywała, kiedy światło u teściów zgaśnie znaczy, poszli spać. Wtedy cichaczem się przebierała i wymykała przez ogród, bo furtka od podwórza była w zasięgu wzroku teściowej. Szła do klubu na potańcówki, a czasem po drodze towarzyszył jej któryś z miejscowych chłopaków albo i z sąsiedniej wioski.

Pewnego razu teściowej zrobiło się słabo, a Wojtka nie było. Ojciec poszedł do części syna drzwi otwarte, noc na dworze, a Kasi nie ma. Zaniepokojony mruczał pod nosem:

Gdzie ta Kasia się podziewa? Męża nie ma, a jej też nie można złapać

Pobiegł po sąsiadkę, Magdę, matkę Marty. Ta akurat miała migrenę, ale zabrała tonometr ciśnienie u teściowej podskoczyło. Dała jej leki i pilnowała, aż je połknie.

Rano teść poszedł do Kasi, a ta, jakby nigdy nic, dopiero wstała.

Gdzie ty w nocy biegasz? Jak tylko mąż wyjedzie, to zaraz ogonem merdasz!

Spałam w domu odparła, nie wiedząc, iż teść był u niej o pierwszej w nocy, a jej wtedy nie było.

Nie kłam. Byłem o pierwszej

A czego ty, stary, chciałeś ode mnie o pierwszej w nocy? Jak Wójtek wróci, wszystko mu opowiem! odgryzała się.

Bo matce źle się zrobiło, myślałem, iż pomożesz. Do felczera byś pobiegła. Musiałem po Magdę iść.

No dobra, nie wrzeszcz. Do matki biegałam, też jej było słabo. U niej byłam do trzeciej zmyśliła, a teść się zastanowił może i ma rację?

Wojtkowi rodzice nic nie powiedzieli, ale pewnego razu wrócił z pracy tydzień wcześniej. I to późnym wieczorem. Na stacji spotkał sąsiada, Darka, który też gdzieś wracał. Żadnego transportu do wsi nie było, więc ruszyli piechotą trzy kilometry leśną drogą. Samemu byłoby strasznie, ale Darek miał latarkę, a we dwóch jakoś raźniej. I tak lepiej niż czekać do rana na stacji. Tym bardziej iż jesień była sucha.

Wojtek zapukał w okno zawsze tak robił, gdy wracał. To była ich sypialnia, Kasia tam spała. Ale jakoś długo nie otwierała, słychać było jakieś szuranie, a potem wydało mu się, iż w kuchni otworzyło się okno. Podszedł i zobaczył, jak jakiś facet wychodzi przez okno.

Wojtek oniemiał, a Kasia zrozumiała, iż sprawa wyszła na jaw. Otworzyła drzwi, wypuściła tamtego, a ten, ze spuszczoną głową, przemknął obok Wojtka i zniknął w ciemności.

Kto to był?! warknął.

A co cię to obchodzi? Facet i tyle.

Nie wiedziałem, iż jesteś taka luzacka. Męża nie ma, żona hula

Nazajutrz Kasia spakowała rzeczy i poszła do matki. Wojtek po jakimś czasie wniósł o rozwód.

No i co, synku? Teraz rozumiesz, czemu ci mówiłam, żebyś się nie śpieszył z tą Kasią? A ty nie wierzyłeś westchnęła matka.

Dobrze już, mamo, odpuść mruknął.

Ale po jakimś czasie Kasia wróciła z nowiną:

Mam usunąć dziecko czy urodzić? Twoje jest.

Skoro moje, to rodź. Będę pomagał.

I tak od dziewięciu lat płaci alimenty, kupuje Jackowi ubrania. Jak tylko coś potrzeba, Kasia od razu do niego pędzi.

Jasiek kurtkę rozerwał, nową trzeba

Idź do oryginalnego materiału