Pozwoliłam byłemu zamieszkać ze mną, aby stanął na nogi, ale przyprowadził nową dziewczynę bez pytania

polregion.pl 13 godzin temu

Nazywam się Zofia Kowalska i zawsze starałam się być osobą, która pomaga innym, szczególnie tym, których kocham. Dlatego gdy mój były parter, Krzysztof, zwrócił się do mnie o pomoc w trudnej chwili, nie wahałam się długo. Otworzyłam przed nim drzwi mojego domu, wierząc, iż to tylko na chwilę. Ale jego czyn zmienił wszystko, sprawiając, iż poczułam się zdradzona we własnym mieszkaniu.

Rozstaliśmy się z Krzysztofem dwa lata temu, ale zostaliśmy przyjaciółmi. Czasem spotykaliśmy się na kawę, rozmawiając o życiu. Nie był złym człowiekiem, po prostu nasze drogi się rozeszły. Kiedy stracił pracę i został bez dachu nad głową, postanowiłam pomóc. „To tylko na krótko, Zosiu – obiecał. – Tylko dopóki nie stanę na nogi”. Zgodziłam się, myśląc, iż pomogę mu w potrzebie. Tak wprowadził się do mojego mieszkania w małym miasteczku na południu Polski.

Początkowo wszystko było w porządku. Krzysztof szanował moją przestrzeń, w dzień szukał pracy, a wieczorem rozmawialiśmy. Dziwnie było znów widzieć go na co dzień, ale przyzwyczaiłam się. Nie oczekiwał wiele – tylko kąta i trochę czasu, by poukładać sobie życie. Widziałam w nim człowieka, z którym dzieliłam marzenia, i chciałam, by odnalazł się. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać zmianę, która budziła niepokój.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej niż zwykle. Spodziewałam się ciszy, ale zamiast tego usłyszałam głosy z salonu. Myślałam, iż Krzysztof zaprosił kolegę, ale gdy weszłam, zamarłam. Na mojej kanapie siedziała nieznajoma kobieta, tuż obok niego. Śmiali się, wyglądając, jakby znali się od lat. Stałam w drzwiach, nie mogąc się ruszyć, aż w końcu Krzysztof mnie zauważył. Jego twarz zbladła. „Zosiu – wykrztusił, wstając. – Nie sądziłem, iż wrócisz tak wcześnie”.

Wzięłam głęboki oddech, starając się zachować spokój. „Widzę, iż masz gościa – powiedziałam, tłumiąc drżenie w głosie. – Kto to?” Krzysztof zawahał się, spoglądając to na nią, to na mnie. „To Agnieszka – w końcu odpowiedział. – Spotykamy się już jakiś czas”. Śmiało się zakręciło. Mieszka w moim domu, je moje jedzenie, śpi pod moim dachem – i choćby nie wspomniał, iż ma dziewczynę? „Nie mówiłeś, iż jest ktoś inny – wycedziłam, czując, jak w gardle rośnie mi gula.

Krzysztof wyglądał na zawstydzonego. „Nie sądziłem, iż to ważne – bąknął. – Dopiero niedawno zaczęliśmy się spotykać na poważnie. Nie chciałem cię obciążać”. Obciążać? Nie chodziło o obciążenie, ale o szacunek. To mój dom, który otworzyłam dla niego w potrzebie, a on przyprowadził tu obcą osobę bez pytania. „Musimy porozmawiać – powiedziałam, trzymając emocje na wodzy. – Nie spytałeś, czy możesz kogoś przyprowadzać. To nie fair”.

Krzysztof zdziwił się. „Zosiu, no co ty – zaczął. – Nie myślałem, iż to problem. Ona tylko wpadła. Nie zostanie na noc”. Ale patrząc na Agnieszkę, wygodnie rozłożoną na mojej kanapie, czułam nie tylko irytację – czułam zdradę. Granice, które uważałam za oczywiste, zostały przekroczone. „To nie jest zwykła wizyta – odparłam. – Przyprowadziłeś ją do mojego domu bez mojej zgody. To niedopuszczalne”.

Krzysztof podszedł bliżej. „Nie chciałem cię urazić, Zosiu. Agnieszka tylko mnie wspierała, gdy szukałem pracy”. Jego słowa tylko dolały oliwy do ognia. „A pomyślałeś o mnie? – wybuchnęłam. – Dałam ci schronienie, gdy nie miałeś gdzie iść, a ty nie raczyłeś choćby zapytać!” Agnieszka wstała, mrucząc: „Nie chciałam kłopotów. Tylko przyszłam do Krzysztofa”. Ale nie o nią chodziło – tylko o niego.

Następne dni były pełne nienaturalnego napięcia. Krzysztof próbował naprawić błąd, ale nie wiedziałam, jak odbudować zaufanie. Nie miałam pretensji do Agnieszki – była tylko elementem układanki – ale ból po jego zachowaniu nie mijał. Zachowywał się, jakby mój dom był jego własnością, zapominając, iż to ja pomogłam mu z dobroci. Czułam, iż tracę kontrolę nad swoją przestrzenią, nad swoim życiem.

W końcu zdecydowałam się na szczerą rozmowę. „Krzysiu, wiele dla ciebie zrobiłam – powiedziałam spokojnie, ale stanowczo. – Ale to mój dom i musisz szanować moje granice. Nie zgodziłam się na obecność obcych ludzi”. Skłonił głowę, unikając mojego wzroku. „Zrozumiałem, Zosiu. Przepraszam. Porozmawiam z Agnieszką, to się wyjaśni”. Rozmowa była trudna, ale konieczna. Krzysztof przyznał, iż czas znaleźć własne mieszkanie, a Agnieszka już się nie pokazywała, dopóki tu mieszkał.

Po tym wszystkim atmosfera w domu stała się dziwnie ciężka. Krzysztof zachowywał się ostrożnie, jakby bał się mnie dotknąć, a ja czułam się wyczerpana. Nie lubię konfliktów, ale ta sytuacja uświadomiła mi, iż mój dom przestał być moją przystanią, dopóki on tu był. Pewnego ranka, pijąc kawę, Krzysztof cicho powiedział: „Zaczynam szukać mieszkania”. Spojrzałam na niego, pocz”Skinął głową i tego samego dnia wyniósł się, pozostawiając za sobą tylko pustkę i zapach kawy, która zdraserowała się w zapomnianym kubku.”

Idź do oryginalnego materiału