Późny telefon

twojacena.pl 3 dni temu

Późny telefon
Michał wyszedł z biura. Niskie, szare niebo wisiało nad miastem, przygniatając je do ziemi. Tylko krzyże na złotych kopułach kościoła Świętego Stanisława spokojnie sięgały w górę, przebijając szarą mgłę.

Drobny mżawkowy deszcz kłuł w twarz, gdy szedł do swojego samochodu. W środku „Skody” ledwo wyczuwalny był zapach odświeżacza powietrza. Michał położył dłonie na kierownicy i chwilę siedział w ciszy, ciesząc się, iż udało mu się w porze obiadowej odebrać auto z warsztatu. Nie będzie musiał moknąć na przystanku, czekając na autobus, ani przepychać się w nim w drodze do domu.

Przekręcił kluczyk, a wnętrze wypełniło się dźwiękiem nachalnej popowej piosenki. Ściszył radio. „Do domu!” – rozkazał sobie i wyjechał na aleję. Palce stukały w kierownicę w rytm prostej melodii.

Piątek. W piątki zawsze wychodził ze znajomymi do klubu, żeby odreagować po tygodniu pracy. Co innego mieli robić młodzi, wolni ludzie, bez rodzinnych zobowiązań?

Mieszkanie przywitało go ciszą. Michał od progu zauważył otwartą szafę. W sercu zrodziło się niepokojące przeczucie. Zrzucił buty i w skarpetkach przeszedł do pokoju, zaglądając do szafy, choć wiedział już, co zobaczy. Wśród jego koszul i marynarek wisiały puste wieszaki, na których jeszcze rano wisiały sukienki i bluzki Oli.

Odeszła. Ostatnio często się kłócili, ale zawsze gwałtownie godzili. Dzisiaj zadzwoniła do niego do pracy, mówiąc, iż nie pójdzie z nim do klubu. Zajęty sprawami, potem odbiór samochodu… „Uraziła się, iż nie oddzwoniłem? Czy to powód, żeby się rozstawać?” – pomyślał. „Nie. To było zaplanowane. Zostawiła otwartą szafę, żebym od razu poczuł pustkę i wyrzuty sumienia. Powinna być jeszcze kartka z oskarżeniami i pożegnaniem.” Rozejrzał się po pokoju.

Mieszkali razem pół roku. Ola była dla niego idealna: ładna, wesoła, w niewielkim stopniu kapryśna. Więc to on nie spełniał jej oczekiwań. Ostatnio coraz częściej mówiła o ślubie, o miesiącu miodowym… On żartował. Jasne. Nie doczekała się zdecydowanych kroków i postanowiła przyspieszyć sprawy. Myśli pewnie, iż zaraz będzie ją błagał, żeby wróciła…

Michał zrozumiał, iż właśnie to chce zrobić. Wybrał numer Oli, ale telefon był wyłączony. Rzucił komórkę na sofę.

Wyobraził ją sobie, jak stoi przy zlewie, na jednej nodze, obierając ziemniaki… Zapragnął, żeby wróciła, natychmiast. Poszedł do kuchni. W zlewie stały brudne talerze i kubki po śniadaniu. Obok – pusta butelka po winie. Pozostałość po którejś imprezie. „Wypiła, więc wahała się, przeżywała.” To go ucieszyło. Umył naczynia. Pustą butelkę wsadził do przepełnionego śmieciami kosza.

Ola nie znosiła brudnych naczyń. Zostawiła je specjalnie, dla niego, jako nauczkę. Żeby zrozumiał, jak ciężko będzie mu samemu: mycie naczyń, wynoszenie śmieci… Aktorka! Za to ją kochał. Choć o miłości mówił tylko na początku związku.

Zauważył kartkę na drzwiach lodówki, przyciśniętą magnesem. „Wychodzę. Nie jestem pewna, czy powinniśmy kontynuować nasz związek.” Tak po prostu, bez wyjaśnień, oskarżeń i podpisu.

A on już choćby присмотрел pierścionek. Czekał tylko na wypłatę, żeby go kupić, i na odpowiedni moment, żeby uklęknąć i wręczyć go Oli przed wszystkimi znajomymi.

„Jak ci dziewczyna odeszła, to na dobre” – zaśpiewał, parafrazując słowa starej piosenki.

W ciszy kuchni brzmiało to fałszywie i smutno. „Wróci. Ja też jestem dumny. Nie będę dzwonił. Niech się pomęczy.” Michał wziął kosz i wyszedł wynieść śmieci.

Gdy wrócił, jeszcze w drzwiach usłyszał dźwięk telefonu. Nie zdejmując butów, pobiegł do salonu. Na wyświetlaczu migał nieznany numer. Nie odbierać? A nuż to Ola!

– Tak? – odezwał się.

– Krzysiu, cześć – Michał ucieszył się, myśląc, iż to Ola. – To ja, Kinga. Długo się zbierałam, żeby zadzwonić. Nic mi nie obiecywałeś… Ale nie wiem, co robić… – powiedział dziewczęcy głos.

– Kto mówi? Jaka Kinga? – Ze zdziwienia Michał choćby nie zauważył, iż nazwała go Krzysiem.

– Nie pamiętasz mnie? W takim razie nie mamy o czym rozmawiać. – Połączenie zostało przerwane.

– Cholera jasna – zaklął na głos.

Spojrzał na mokre, brudne ślady butów na dywanie i znów zaklął. Telefon znów zadzwonił.

– Krzysiu, chciałam powiedzieć…

– Nie jestem Krzysiem. Nazywam się Michał. Pomyliłaś numer – wytłumaczył.

– Okłamywałeś mnie? Po co? Sam dałeś mi swój numer – powtórzyła jego numer.

– Nie kłamałem. Michał to moje imię od dwudziestu sześciu lat. I nie podawałem ci swojego numeru – odparł zirytowany.

– Nie powinnam dzwonić…

– Nie odłączaj się. Skoro zadzwoniłaś, powiedz, o co chodzi. – Ale nieznajoma znów się rozłączyła.

„Więcej nie odbieram.” Wyłączył dźwięk, ale nie telefon. Tliła się nadzieja, iż Ola jednak zadzwoni i wyjaśni swoje zachowanie. Nie zdążył dokończyć myśli, gdy telefon zawirował w dłoni, drażniąc nerwy.

– Kinga! Dlaczego dzwonisz i nie mówisz, czego chcesz?

– Przepraszam… – W słuchawce rozległo się westchnienie, łkanie lub plusk wody. – Nie wiem, co robić. Wydawało mi się, iż między nami… Chciałam powiedzieć, iż to przeze mnie… Ty nie jesteś winien…

– W czym nie jestem winny? – krzyknął w pustkę, bo Kinga znów się rozłączyła.

Michał się zamyślił. Wydawało mu się, iż głos Kingi brzmiał słabo, jakby przez sen. I co tam pluskało w tle? Płakała? Co się dzieje? „To przeze mnie, ty nie jesteś winien” – przypomniał jej słowa. Tak mówią przed… „Boże, co się tam dzieje?”

Znalazł numer przyjaciela. Krzyś był znanym kobieciMichał uśmiechnął się, słysząc jej głos, i zrozumiał, iż czasami życie prowadzi nas w zupełnie nieoczekiwane miejsca, ale to właśnie tam odnajdujemy prawdziwe szczęście.

Idź do oryginalnego materiału