Późna jesień, wczesny poranek w dzień roboczy miasto jeszcze ziewa, ale opony już szeleszczą na wiejskiej drodze. Roman Kowalski stał przy otwartej bramie, trzymając za ramiona chudego chłopca. Twarz chłopca była dziecinna, ale jego wzrok był tak dojrzały, iż Roman poczuł ucisk pod żebrami.
Jak masz na imię? zapytał Roman.
Kuba szepnął chłopiec. Nie chciałem się wtrącać… Po prostu nie mogłem milczeć.
Jeśli mówisz prawdę, uratowałeś mi życie odparł Roman stanowczo. Wejdźmy. Zjemy coś. Potem się wszystko wyjaśni.
Strażnicy wymienili spojrzenia nie tak, jak im kazano. Ale Roman nie był tylko panem tych teren