Pożegnanie z miłością po wspólnej podróży

twojacena.pl 3 dni temu

Pożegnawszy się czule z kochanką, Buczyński wysadził ją z samochodu i ruszył do domu. Przed blokiem zatrzymał się na chwilę, ważąc w myślach, co powie żonie. Wszedł po schodach i otworzył drzwi.

— Cześć — rzucił Buczyński. — Danuta, jesteś?
— Jestem — odparła żona obojętnie. — Witaj. No i co, mam usmażyć kotlety?

Buczyński postanowił działać stanowczo — twardo, bez owijania w bawełnę! Chciał raz na zawsze skończyć z podwójnym życiem, póki jeszcze czuł na ustach gorące ślady pocałunków kochanki, zanim rutyna znów go wciągnie.
— Danuta — chrząknął Buczyński. — Przyszedłem ci powiedzieć… iż musimy się rozstać.

Wiadomość przyjęła ze spokojem. Zresztą, trudno było wyprowadzić Danutę z równowagi. Kiedyś Buczyński przezywał ją choćby „Danutą Lodowatą”.
— To znaczy co? — zapytała, stojąc w drzwiach kuchni. — Nie mam smażyć kotletów?
— Jak chcesz — odparł. — jeżeli masz ochotę, smaż. jeżeli nie, to nie. Ja odchodzę do innej kobiety.

Większość żon rzuciłaby się na męża z patelnią albo urządziła awanturę. Ale Danuta nie należała do większości.
— Wielkie rzeczy, co za dramaty — mruknęła. — Przyniosłeś moje buty z naprawy?
— Nie — zmieszał się Buczyński. — jeżeli to dla ciebie takie ważne, zaraz pojadę i odbiorę!
— Oj, ty… — przewróciła oczami. — Taki już jesteś, Buczyński. Każesz głupkowi przynieść buty, a on wróci ze starymi.

Buczyński poczuł się urażony. Rozmowa o rozstaniu szła nie tak, jak powinna. Brakowało emocji, krzyków, wyrzutów! Ale czego innego spodziewać się po żonie, którą nazywano Lodowatą?

— Danuta, wydaje mi się, iż mnie nie słuchasz! — podniósł głos. — Mówię ci wprost: odchodzę do innej kobiety! A ty o jakichś butach!
— Właśnie — skinęła głową. — W przeciwieństwie do mnie, ty możesz iść, gdzie zechcesz. Twoje buty nie są w naprawie. Czemu nie masz ich na nogach?

Żyli razem długo, ale Buczyński wciąż nie potrafił odgadnąć, kiedy Danuta żartuje, a kiedy mówi poważnie. Kiedyś właśnie za to ją pokochał — za spokój, brak konfliktów i oszczędność słów. Do tego dochodziła jej gospodarność i… przyjemne kształty.

Danuta była wierna, niezawodna i zimna jak kotwica okrętu. Ale teraz Buczyński kochał inną — namiętnie, grzesznie, słodko! Czas postawić kropkę nad „i” i ruszyć w nowe życie.
— Danuta — zaczął uroczyście, z nutą smutku i żalu. — Jestem ci wdzięczny za wszystko, ale odchodzę, bo kocham inną. Ciebie już nie kocham.
— Ojejku — prychnęła. — Nie kocha mnie, biedactwo! Moja mama kochała sąsiada, a tata — wódkę i domino. I co? Patrz, jaka świetna z tego wyszłam.

Buczyński wiedział, iż z Danutą trudno dyskutować. Każde jej słowo było jak cios. Jego zapał gdzieś ulotnił się, ochota na awanturę minęła.
— Danusiu, naprawdę jesteś wspaniała — powiedział cierpko. — Ale kocham inną. Kocham ją gorąco, namiętnie. I zamierzam do niej odejść, rozumiesz?
— Do kogo? — zapytała. — Do tej Wiśniewskiej?

Buczyński cofnął się. Rok temu miał romans z Wiśniewską, ale nie sądził, iż Danuta ją zna!
— Skąd ty ją… — zaczął, ale urwał. — Nie ważne. Nie, Danuta, nie o nią chodzi.
Danuta ziewnęła.
— To może Borkowska? Do niej się wybierałeś?

Buczyńskiemu zrobiło się zimno. Borkowska też była jego kochanką, ale to już przeszłość. Skoro Danuta wiedziała — czemu milczała? Pewnie przez ten jej kamienny spokój.
— Nie trafiłaś — odparł. — Nie Borkowska, nie Wiśniewska. To zupełnie inna, cudowna kobieta, szczyt moich marzeń. Nie mogę bez niej żyć i odchodzę. I nie próbuj mnie odwieść!
— Więc chyba Majka — westchnęła Danuta. — Buczyński, Buczyński… ty pęknięta płyto. Wielka tajemnica! Twój „szczyt marzeń” — Majka Zalewska. Trzydzieści pięć lat, jedno dziecko, dwa poronienia… Zgadza się?

Buczyński złapał się za głowę. Trafiła w samo sedno! Jego kochanką była właśnie Majka Zalewska.
— Jak? — wyjąkał. — Kto ci powiedział? Śledziłaś mnie?!

— Proste, Buczyński — wzruszyła ramionami. — Jestem ginekologiem z doświadczeniem. Przez moje ręce przeszły wszystkie kobiety w tym mieście, a ty poznałeś tylko część z nich. Wystarczy, iż spojrzę… a wiem, gdzie już byłeś, głuptasie!

Buczyński zebrał się w sobie.
— Załóżmy, iż zgadłaś! — rzucił hardo. — choćby jeżeli to Zalewska, nic to nie zmienia. Odchodzę.
— Buczyński, ty głupi — pokiwała głową. — Chociaż spytałbyś mnie! Przy okazji, w Zalewskiej nie ma nic niezwykłego, wszystko jak u każdej kobiety — mówię to jako lekarz. A widziałeś choć raz jej kartę zdrowia?
— N-no nie… — przyznał.
— No właśnie! Po pierwsze — od razu pod prysznic. Po drugie — jutro zadzwonię do Szymańskiego, żeby cię przyjął bez kolejki. Toż to wstyd! Mąż ginekologa, a nie potrafi znaleźć zdrowej kobiety!

— I co mam teraz zrobić? — jęknął.

— Ja idę smażyć kotlety — oświadczyła Danuta. — A ty się umyj i rób, co chcesz. jeżeli naprawdę szukasz „szczytu marzeń” bez problemów zdrowotnych… mogę ci kogoś polecić.

**Morał:** Czasem to, co wydaje się najodważniejszym krokiem, okazuje się jedynie ucieczką w kolejną pułapkę. Prawdziwe szczęście wymaga nie tylko odwagi, ale i mądrości, by wiedzieć, czego szukać.

Idź do oryginalnego materiału