Córka wraca
Wyjeżdżam, tato głos Zosi drżał, ale w jej oczach płonął upór. Stała w drzwiach ich ciasnej kuchenki, ściskając telefon jak koło ratunkowe. Na jej jeansowej kurtce błyszczała przypinka z napisem Marzenie. Do cioci Eli. Do Gdańska. Tam przynajmniej jest życie.
Marek zastygł, trzymając w dłoniach kubek z wystygłą herbatą. Jego córka, jego Zosia, patrzyła na niego, jakby był obcym. Za oknem huczał wieczorny Wrocław klaksony samochodów, śmiech dzieci z podwórka ale w jego piersi panowała cisza jak przed burzą.
Wyjeżdżasz? powtórzył, starając się, by głos nie zadrżał. Palce ścisnęły kubek tak mocno, iż kostki zbielały. I myślisz, iż tam będzie lepiej? Beze mnie?
A co tu jest? Zosia prychnęła, odgarniając ciemne włosy z czoła. Ty sam utknąłeś w przeszłości. Z mamą. Z tym swoim autobusem. Nie wytrzymuję już, tato. Mam piętnaście lat, a czuję się jak w klatce!
Odwróciła się i wyszła, trzaskając drzwiami. Echo rozległoW kuchni zapadła cisza, a Marek wypuścił powietrze, które nieświadomie wstrzymywał, czując, jak w jego sercu powoli topnieje lód, który narastał przez lata.