Powrót bohaterki

newsempire24.com 11 godzin temu

**Powrót Lidki**

Stałam przed drzwiami mieszkania Jacka, nerwowo ściskając rączkę torebki. Dwa i pół roku temu wyszłam od niego, trzaskając drzwiami, pewna, iż Piotr, jego przyjaciel z dużymi pieniędzmi i nowym samochodem, da mi życie, o jakim marzyłam. Ale Piotr okazał się zupełnie inny, niż się wydawał, i teraz postanowiłam wrócić. „Jacek zawsze mnie kochał — pomyślałam. — Przyjmie mnie z powrotem, gdzie się podzieje?” Nacisnęłam dzwonek, poprawiłam włosy i wymusiłam uśmiech. Drzwi otworzył Jacek, a jego zdziwione „No proszę! A skąd to znowu?” sprawiło, iż poczułam się pewniej.

„Wróciłam — uśmiechnęłam się, wdychając zapach smażonych ziemniaków i kotletów. — Kolację robisz? Pachnie pysznie.” Jacek zmarszczył brwi: „Gdzie wróciłaś? Do mnie?” Skinęłam głową, ale jego kolejne pytanie zbiło mnie z tropu: „My już zjedliśmy. Więc wybacz, nie zapraszam.” „My? — powtórzyłam, czując, jak w środku rośnie niepokój. — Kto to my?” Wtedy z kuchni wyszła kobieta. Przyjrzałam się i oniemiałam: to była Magda, moja przyjaciółka, z którą kiedyś piłyśmy wino, plotkując, jak uciec od Jacka.

Jacek i ja wzięliśmy ślub pięć lat temu, ale nasze małżeństwo było pełne kłótni. Marzyłam o pięknym życiu: restauracje, podróże, drogie sukienki. Jacek, inżynier w fabryce, zarabiał skromno, choć się starał. Jego rodzice przywozili jedzenie ze wsi, żeby oszczędzić, ale ja narzekałam: „Nie chcę ich mleka i sera!” Wydawałam własne pieniądze na ciuchy i nowy telefon na raty, a od Jacka wymagałam więcej. „Jesteś biedakiem — rzucałam. — Po co w ogóle z tobą zaczynałam?” Prosił, żebym sprzątała w mieszkaniu, ale odmawiałam: „To twoje mieszkanie, ja tu nie mam nic do gadania.”

Wszystko się zmieniło, gdy związałam się z Piotrem. Był czarujący, miał pieniądze, zabierał mnie do kawiarni, obiecywał złote góry. Magda ostrzegała: „Lidka, Piotr to kobieciarz, zastanów się!” Ale nie słuchałam. Spakowałam rzeczy, rzuciłam Jackowi klęcze i wyjechałam z Piotrem, choćby się nie żegnając. Magda została w tym mieszkaniu, sprzątając bałagan, który po sobie zostawiłam. Wtedy się śmiałam: „Bierz go sobie, on twój!” Nie sądziłam, iż moje słowa staną się prorocze.

Życie z Piotrem nie było bajką. Był hojny, ale wymagał posłuszeństwa, a jego „wyskoki” na bok znosiłam, aż w końcu mi się znudziło. Po dwóch latach dowiedziałam się, iż Jacek dostał awans, kupił samochód i nie ożenił się. „Czeka na mnie — pomyślałam, zostawiając Piotrowi liścik i odjeżdżając.” Ale teraz, stojąc w drzwiach, patrzyłam na Magdę, która spokojnie powiedziała: „Cześć, przyjaciółko. Czego się dziwisz? Sama mi go oddałaś.”

Poczułam, jak policzki płoną. „Jesteście małżeństwem?” — wykrztusiłam. Jacek skinął głową: „Tak, Lidka. I u nas wszystko gra. A ty czego chciałaś?” Zbiło mnie to z tropu: „Myślałam… Może moglibyśmy…” Magda delikatnie przerwała: „Lidka, masz rodziców. Ucieszą się. A nam z Jackiem czas. Do widzenia.” Drzwi się zamknęły, a ja zostałam sama na klatce schodowej, ściskając torebkę.

Przypomniałam sobie, jak Magda sprzątała w tym mieszkaniu, jak piekła ciasta, jak odwiedzała swoją babcię. Wtedy śmiałam się z jej „prostoty”, a teraz zrozumiałam: dała Jackowi to, czego ja nie potrafiłam — troskę, ciepło, miłość. Chciałam wrócić do Piotra, ale liścik, który zostawiłam, spalił mosty. Rodzice? Dawno się odsunęli, urażeni moimi wyborami. Usiadłam na ławce przed blokiem, czując, jak świat się rozpada. „Co ja narobiłam?” — szepnęłam, ale odpowiedzi nie było.

A w mieszkaniu Jacek i Magda szykowali się do kolacji. Miesiąc później urodzili im się bliźniacy, a rodzice Jacka, uwielbiający nową synową, nie mogli się nachwalić. Ja zostałam z pustymi rękami, żałując swoich decyzji. Życie, jak ostrzegała Magda, nie wybacza tym, którzy wyrzucają prawdziwe szczęście dla złudzeń.

Idź do oryginalnego materiału