Potworzyce wszystkich krajów, łączcie się!

krytykapolityczna.pl 4 miesięcy temu

Potworzyce wypełzają z odmętów herstorii, wdzierają się do sfery widzialności, dopominają wrzaskiem, śpiewem i skrzekiem o to, by zostać wysłuchane. I bardzo dobrze, bo mają nam coś ważnego do powiedzenia.

W tym roku festiwal filmowy Nowe Horyzonty poświęca im całą sekcję. Na ekranie nie zobaczycie jednak meduz, harpii czy syren w klasycznym wydaniu. Współczesne monstery pozornie gubią pióra, zrzucają łuski i chowają kły, uciekając od dosłowności, ale noszą w sobie potworność zdolną pazurami rozszarpać patriarchat na strzępy. Albo – jak prawdopodobnie wolałaby bell hooks – zahipnotyzować go pieśnią miłości.

Meduza na Manhattanie

W 2020 roku, w trakcie toczącego się procesu Harveya Weinsteina, w pobliżu nowojorskiego sądu stanęła wężowłosa Meduza. Już nie pokonana przez herosa, ale dzierżąca w ręku jego odciętą głowę i przejmująca dla siebie rolę heroiny. Rzeźba Luciano Garbatiego, Meduza z głową Perseusza, gwałtownie awansowała na jeden z symboli #MeToo.

Garbati bynajmniej nie odkrył Ameryki – jedna z gorgon już lata wcześniej doczekała się licznych feministycznych reinterpretacji. Przede wszystkim u francuskiej filozofki Hélène Cixous, która w Śmiechu Meduzy dekonstruowała założenia psychoanalizy zanurzone w patriarchalnych wzorcach myślenia. A samą Meduzę z ofiary przemocy seksualnej zamieniała w przetrwankę – kobietę w rozkwicie mocy, wolną od społecznych oczekiwań.

W spojrzeniu Meduzy potencjał widziała też amerykańska wykładowczyni Susan Bowers, która w książce Medusa and the Female Gaze łączyła je z seksualną wolnością. Przypomnijmy, iż z kolei Freud przemianę mężczyzn w kamień pod wpływem spojrzenia bohaterki odczytywał zarówno jako symbol obawy przed kastracją, jak i erekcji (czy nas to dziwi?). W jego interpretacji widać jak na dłoni to, jak przez wieki postrzegana była kobieca potworność (nieodzownie spleciona z seksualnością) – z jednej strony jako źródło lęków, z drugiej: obsesyjnej, dziaderskiej fascynacji.

W samej rzeźbie Garbatiego, jak i w reakcjach na nią kumulowały się zarówno lęki (przed kobiecą zemstą), jak i erotyczna fascynacja (wiele osób zarzucało artyście, iż jego naga Meduza powiela wyidealizowany, seksualizowany wizerunek kobiecego ciała). Praca wywołała gorące dyskusje, ogniskujące się wokół pytań m.in. o to, czy rzeźba stworzona przez mężczyznę ma w ogóle prawo stać się feministycznym symbolem, czy aby Meduza nie powinna być czarną kobietą, skoro ruch #MeToo rozpoczęła Afroamerykanka Tarana Burke, czy też dlaczego Meduza dzierży w ręku głowę Perseusza, a nie swojego gwałciciela – Posejdona.

Obok tych wszystkich pytań, poza kadrem, z dala od centrum Manhattanu, wydarzało się coś równie ważnego, o ile nie ważniejszego. Kobiety odzyskiwały dla siebie Meduzę – często, gdy chciały zadeklarować, iż również doświadczyły przemocy seksualnej, albo wykonać siostrzany gest, ale nie opisywać swoich doświadczeń z obawy przed konsekwencjami, m.in. victim blaimingiem, po prostu zamieszczały obraz Meduzy w mediach społecznościowych. Takie rozwiązanie zyskało na popularności np. w części państw arabskich.

Z kolei dziś, na kilka lat po dyskusji o Meduzie Garbatiego, Lina AbiRafeh, pisarka i aktwistka o palestyńsko-libańskich korzeniach, przez lata współpracująca z ONZ, w jednym ze swoich tekstów From Medusa to Palestine: Its Time to Petrify the Patriarchy przypomina, iż z mitu można wysnuć, iż Meduza pochodziła z rejonu dzisiejszej Libii. AbiRafeh zastanawia się więc, na ile gorgona może być ważnym feministycznym symbolem dla Arabek, ale też czy ona sama, zasilona gniewem godnym mitologicznej potwory, może zwrócić większą uwagę świata na przemoc seksualną, która w trakcie działań wojennych dotyczy palestyńskich kobiet.

Meduza wciąż pozostaje więc aktualnym punktem odniesienia, a jej okalana wężami twarz może nieustannie przybierać rysy kolejnych osób.

Inwazja monster

Sfinga. Fot. Timothy Schenck. © Simone Leigh

Dwa lata po tym, jak na ulicach Nowego Jorku pojawiła się Meduza, inna potwora – Sfinga – zamieszkała w Wenecji za sprawą rzeźbiarki Simone Leigh. Statua kobiety-lwa zapewniła jej Złotego Lwa (Leone d’Oro) na poprzednim Biennale. Amerykańska artystka wizualna o jamajskich korzeniach, zafascynowana sztuką afrykańską, w swoich pracach zamieszcza wiele aluzji do kolonialnych wyobrażeń na temat seksualności czarnych kobiet i poddaje je wywrotowym, emancypacyjnym reinterpretacjom. Na wystawie można było zobaczyć również inne monstrualne rzeźby Leigh, jedna z nich nawiązywała np. do uzębionej cipki – vagina dentata.

Zresztą na poprzednim Biennale – wykuratorowanym przez Cecilię Alemani i po raz pierwszy w swojej około 130-letniej historii eksponującym w większości prace kobiet i osób niebinarnych – aż roiło się od potworzyć, które rozgościły się na dobre również nad Wisłą – m.in. za sprawą spektaklu Monstera w reżyserii Marty Ziółek, na bazie tekstu Anki Herbut.

Twórczynie odwoływały się w nim do łacińskiego źródłosłowu monstrum – (demonstrare – pokazywać, demonstrować, wdzierać się w zastany porządek; monere – ostrzegać, przepowiadać) – i zamiast lęku przed monstrualną, kobiecą seksualnością serwowały nam transformacyjny, cielesny rytuał, którego matronkami były wspomniana już Meduza i mitologiczne syreny. Także jedna z nas pisała już na temat potworzyc w sztuce, razem z kuratorką Katarzyną Oczkowską.

Wszelkiej maści monstery nie zatrzymują się bynajmniej na świecie sztuki – szturmem wdzierają się do literatury, filmów, seriali, kultury popularnej, mediów społecznościowych (tatuaże, filtry i stylizacje inspirowane Meduzą stały się np. trendem na TikToku). Wampirzyce, syreny i inne potwory na dobre zadomowiły się w naszym otoczeniu i nie zamierzają się nigdzie ruszać.

Oczywiście naiwnym byłoby sądzić, iż wszystkie zamieszkujące popkulturę potworzyce mogą być odczytywane jako figury emancypacji – cześć z nich powiela dokładnie te same wyobrażenia o kobiecej potworności, które przez wieki sprzyjały wykluczeniu i uprzedmiotowieniu. Z pewnością monstery gdzieś pod grubą warstwą łusek mogą jednak nosić w sobie moc transgresji i wolności.

Jess Zimmerman w swoich esejach Kobiety i inne potwory. Tworzenie nowej mitologii pisała: „Mitologiczne potwory strzegą granic po to, żebyśmy ich nie przekraczały; przypominają nam, co się dzieje, kiedy kobieta pragnie więcej, niż jej wolno. […] ale jeżeli przekroczenie granic czyni z ciebie potworę, to znaczy, iż potworność uwalnia z więzów. Co będzie, o ile sforsujemy bramy i odkryjemy, iż po drugiej stronie możemy wreszcie żyć pełnią życia takie, jakie jesteśmy – pełne przesady, nadmiernie skomplikowane, za duże i z wygórowanymi aspiracjami? Opowieść o potworach przestanie być ostrzeżeniem i stanie się drogowskazem”.

Trzecie Oko

Refleksja, iż potworzyce mogą stać się naszymi sojuszniczkami w drodze do emancypacji, znajduje wyraz również w zamyśle sekcji „Trzecie Oko: Inne potwory” na tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Nowe Horyzonty. Jednocześnie o ile część filmów zostawia nas z optymistyczną wizją rozkwitu potworzycowej mocy i siotrzeństwa monster, o tyle sporo z nich pokazuje dobitnie, iż inność, dalej traktowana przez opresyjne społeczeństwo jako potworność, wciąż łączy się z doznawaniem dojmującej stygmatyzacji i przemocy.

Heroiny „Trzeciego Oka” czerpią z konstruktu potworności, ale nic nie jest tu dosłowne, nie spodziewajcie się więc meduz, harpii czy syren w klasycznym wydaniu. Ten brak dosłowności otwiera drogę do niuansowania figury potwory, wprowadza w ten temat nowe perspektywy, nie umieszczając w tej figurze wyłącznie afirmatywnej i emancypacyjnej symboliki.

Przykładem tego jest wstrząsający film Kąpielisko diabła, czerpiący z archiwum ludowych historii kobiet. Veronika Franz i Severin Fiala, duet reżyserski odpowiadający za film, sięga po dokumenty sądowe sprzed kilku wieków i odkrywa makabryczny rozdział europejskiej historii. Pokazuje, iż potworność może być świadomie wybraną drogą ucieczki od potwornego losu, obfitującego w nieczułość otoczenia. Niekiedy ucieczka w potworne działania bywa po prostu jedyną dostępną.

Ten wątek będzie obecny również w filmie Rose Glass Love Lies Bleeding (ze współpracą scenariuszową Weroniki Teofilskiej, znanej między innymi z głośnego ostatnio Reniferka), w którym obejrzymy bohaterki rzeźbiące swoje ciała i tworzące wizerunki w sposób przesuwający je na skali reżimu binarności w kierunku potworzyc. Monstrualność może stać się świadomie wybraną estetyką, zbroją odstraszającą potencjalnych sprawców przemocy.

Potworzyce słyną z tego, iż mają potwornie duże apetyty – czy to na ciastka, czy na seks, jak Bella Baxter z Biednych istot Jorgosa Lantimosa. W sekcji „Trzecie Oko” zobaczymy bohaterki za duże i pełne przesady. Nieustannie głodne, pragnące i poszukujące – bliskości, uznania, przyjemności, prawa do samostanowienia i podążania własną ścieżką. Z kolei segment filmów krótkometrażowych „Oczarowane” zaprasza na ekrany reinkarnacje potworzyc palonych na stosach, prezentując krótkometrażowe filmowe rytuały, opowiadające o czarownicach i duchowym kontakcie z ziemią.

Feministyczna sekcja „Trzecie Oko” wprowadza empatię w miejsce pochopnych osądów. Zadaje niewygodne pytania. Od lat kuratorowana jest przez Ewę Szabłowską – w tej chwili również dyrektorkę artystyczną festiwalu – konsekwentnie kieruje swoje spojrzenie w stronę figur często spychanych na peryferia kultury, a jednocześnie szalenie istotnych z punktu widzenia emancypacji.

Był już czas na służące, a więc pokojówki, sprzątaczki, nianie czy opiekunki (Obywatelki służące, pokazywane w ramach „Trzeciego Oka” w 2022 r.), był czas na bohaterki przełamujące stereotypowe założenia na temat kobiecej seksualności, w tym pracownice seksualne (Porywaczki ciał w 2021 roku) czy na osoby kontestujące reżim binarności (niemęski/nieżeński w 2023 roku). Teraz przyszedł czas na monstery, a „Trzecie Oko” pozwala nam dostrzec to, co umyka w popkulturowych opowieściach o potworności.

Słuchaj podcastu „Wychowanie płci żeńskiej”:

Spreaker
Apple Podcasts

Tegoroczna odsłona sekcji pokazuje, iż potworzyce nie muszą być ciekawym punktem odniesienia tylko dla osób identyfikujących się jako kobiety. W końcu kultura lokuje potworność wszędzie tam, gdzie dostrzega jakąkolwiek inność – nie ważne, czy zasadzającą się na etniczności, wyznaniu, kolorze skóry, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, stopniu sprawności czy zasobach ekonomicznych. To wszystko czyni potworność szalenie pojemną kategorią – sprawia, iż większość z nas może odnaleźć potworzyce w sobie i przejrzeć się w ich wizerunkach jak w lustrze. Potworne heroiny szklanego ekranu zapraszają, by zrobić to we Wrocławiu.

***

W tym roku Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty odbędzie się między 18 a 28 lipca. Część filmów będzie można zobaczyć również online między 18 lipca a 4 sierpnia.

Zapraszamy też na serię rozmów MONST(HER) TALKS po wybranych filmach z sekcji „Trzecie Oko: Inne potwory”. 20 lipca porozmawiamy o filmie Płynąc do domu, 21 lipca o Kąpieli diabła, a 22 lipca o krótkich metrażach z cyklu „Oczarowane”.

**

Zofia Krawiec – dziennikarka, kulturoznawczyni, artystka i kuratorka wystaw sztuki współczesnej. Autorka książek Miłosny Performans (wyd. Lampa i Iskra Boża) i Szepczące w ciemnościach (wyd. Znak).

Aleksandra Nowak – dziennikarka, pisarka, kulturoznawczyni, aktywistka. Autorka książki Wyp***dalać! Historia kobiecego gniewu (wyd. Znak, 2024) i współautorka książki Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieści o slut-shamingu (wyd. Czarna Owca, 2021). Współzałożycielka feministyczno-erotycznego magazynu „G’rls ROOM” i współtwórczyni siostrzanej przestrzeni spotkań w Berlinie – Adelfi Space.

Idź do oryginalnego materiału