Poszedłem odebrać córkę ze szkoły, a gdy tylko mnie zobaczyła, poprosiła, żebyśmy jak najszybciej wrócił do domu na obiad. Byłem zaskoczony: przecież daję jej pieniądze na jedzenie. Okazało się, że…

polregion.pl 2 dni temu

Codziennie odbierałem córkę ze szkoły. Tym razem, gdy tylko mnie zobaczyła, poprosiła, żebyśmy jak najszybciej wrócili do domu na obiad. Byłem zaskoczony: przecież daję jej pieniądze na jedzenie. Jak powiedziała mi córka, jej kolega z klasy nie ma kieszonkowego, więc podzieliła się z nim swoim jedzeniem. Byłem szczęśliwy, iż prawidłowo wychowałem córkę, ale tak dalej być nie mogło, moje dziecko wciąż było głodne. Kiedy zostaliśmy wezwani na zebranie rodziców i nauczycieli, jedna z matek poruszyła kwestię tego chłopca.

„Opróżnia talerze po dzieciach. Nie żąda ani nie kradnie jedzenia, czeka, aż skończą i kończy po nich” – wykrzyknęła zaskoczona. „Czego on nauczy nasze dzieci? Czy taki przykład powinny brać ze szkoły?” Wszystkie matki zaczęły narzekać, a matka chłopca była gotowa zapaść się pod ziemię ze wstydu, ale wzięła się w garść i walczyła dalej. „O czym Wy mówicie? Jak możecie tak postępować z dzieckiem?

Czego uczysz swoje dzieci, dlaczego nie zostawiacie w ich sercach miejsca na wrażliwość i człowieczeństwo?” – powiedziała. Inna matka powiedziała, iż dzieci są mądrzejsze i milsze niż dorośli, i iż zamiast go upokarzać i wypominać, lepiej byłoby zjednoczyć się i pomóc tej rodzinie. W końcu opłacenie jednego śniadania dla dziecka nie jest dla nich drogie. Jeden z rodziców położył pieniądze na biurku nauczycielki. Matka chłopca zaczęła odmawiać. Za tą kobietą poszli inni, którzy położyli tyle pieniędzy, iż starczyłoby do końca roku. W ten sposób sprawa została rozwiązana. Zdałem sobie sprawę, jak kilka potrzeba człowiekowi do szczęścia: wystarczy zrozumienie i wsparcie – a może ktoś poczuje się trochę lepiej na tej ziemi.

Idź do oryginalnego materiału