Po ślubie córki nie mieli swojego mieszkania. Zrozumiałam, iż młodej parze potrzebny jest dach nad głową, więc wyprowadziłam się do mojej mamy, a im oddałam swoje dwupokojowe mieszkanie. Oczywiste było, iż poświęciłam swój komfort dla córki.
Wychowywałam ją sama, bo mąż zmarł, gdy miała zaledwie osiem lat. Było mi bardzo trudno wychować ją samotnie, ale nie miałam innego wyjścia. Przez całe życie wspierała mnie moja mama. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.
Mijały lata. Córka ukończyła studia i spotkała swoją miłość. W końcu nadszedł czas na ślub.
Początkowo myślałam, żeby zabrać mamę do siebie i oddać dzieciom jej kawalerkę, ale potem zmieniłam zdanie. Postanowiłam oddać swoje przestronne, dwupokojowe mieszkanie. Oczywiście, oczekiwałam przynajmniej odrobiny wdzięczności i szacunku.
Później mama pana młodego zuchwale zasugerowała, kiedy zamierzam zrobić remont. Młoda para podobno nie miała pieniędzy, a mieszkanie trzeba odnowić przed wprowadzeniem się. Od razu powiem, iż mieszkanie było czyste i zadbane. Może nie zgodne z najnowszymi trendami, ale czy to naprawdę takie ważne?
Zaproponowałam jej, żeby sama zapłaciła za remont, jeżeli coś jej nie odpowiada. Przecież druga strona też powinna jakoś uczestniczyć w tym procesie, prawda?
– Ja nie będę inwestować w cudzą własność! – odpowiedziała.
Zamilkłam, choć chciałam powiedzieć coś ostrego. Zrobiłam niewielki remont kosmetyczny i wyprowadziłam się do mamy. Do dzieci się nie wtrącałam i odwiedzałam ich tylko na zaproszenie. Dobrze wiem, co to jest przestrzeń osobista, więc im nie przeszkadzałam.
Ale mama pana młodego niemalże zamieszkała u nich.
Kiedy przed świętami Bożego Narodzenia poszłam na zakupy, kupiłam więcej produktów, żeby móc podzielić się z córką. Torby były ciężkie, więc nie udało mi się wyciągnąć telefonu, żeby powiadomić o wizycie. Poszłam więc bez zapowiedzi.
Kiedy przyszłam, zastałam mamę pana młodego, spokojnie siedzącą w kuchni i pijącą herbatę. Na stole leżał papier z świątecznym menu. Zrozumiałam, iż planują wspólne obchody Bożego Narodzenia.
Wera i Orest zaprosili swoich rodziców. A mnie i mojej mamy – nie.
Było mi tak przykro, iż zabrakło mi słów. Czy my jesteśmy gorsze? Wtedy zrozumiałam, iż za gwałtownie podjęłam decyzję o oddaniu mieszkania, powinnam była poczekać.
I jak dalej z tym żyć?