— Postanowiłaś urodzić dziecko bez męża? Nie wstydzisz się, mamo? — z wyrzutem spytała Weronika.
Tuż po zakończeniu studniówki Weronika złożyła dokumenty na uniwersytet. Nie miała wątpliwości, iż się dostanie — wyniki matur miała wysokie, choćby z nadwyżką, biorąc pod uwagę ubiegłoroczne progi przyjęć.
Tamtego roku lato było upalne. Koleżanka zaproponowała wyjazd do ciotki w Sopocie. Kusiła perspektywa spędzenia dwóch, trzech tygodni nad morzem, bez rodzicielskiej kontroli, zanurzenia się w dorosłe życie pełne tajemnic. Ale gdy do wyjazdu został tylko dzień, Weronika zaczęła się denerwować. Nie dlatego, iż pierwszy raz jedzie gdzieś bez mamy. Dlatego, iż przez jakiś czas nie zobaczy Krzysztofa.
Jej mamie, Jadwidze, niedawno skończyły się trzydzieści siedem lat. Rozstała się z mężem, gdy Weronika miała trzy lata. Córka nie pamiętała ojca. Zresztą — nie było co pamiętać. Pobrali się młodzi, ledwo się poznawszy. Dlatego nie wytrzymali pierwszych poważnych prób: nieprzespanych nocy, płaczącego dziecka, braku pieniędzy i wzajemnych pretensji.
Gdy Weronika podrosła, Jadwiga próbowała ułożyć sobie życie uczuciowe. Ale albo wybranek nie chciał wychowywać cudzego dziecka, albo on jej się nie podobał.
Dwa lata temu w ich życiu pojawił się Krzysztof. Często przychodził w odwiedziny, choć nigdy nie został na noc. Przynajmniej Weronika tego nie zauważyła. Było z nim ciekawie i wesoło. Dawał jej prezenty, a na ostatnie urodziny wręczył ogromny bukit czerwonych róż.
I Weronika się zakochała. Krzysztof był dwa lata młodszy od Jadwigi. Nieznaczna różnica, ale dla Weroniki — ogromna. Uznała, iż pasuje do niego lepiej niż matka. Każde jego spojrzenie odbierała jako oznakę zainteresowania. Dlaczego nie? Była dwa razy młodsza od mamy, miała dopiero osiemnaście lat. jeżeli miał wybierać między nią a Jadwigą, logiczne, iż powinien wybrać ją. Tak sobie tłumaczyła. I wściekle zazdrościła matce Krzysztofa.
Przez te kilka tygodni nad morzem mogło się wszystko zdarzyć. Mógł na przykład oświadczyć się mamie. I wtedy straciłaby go na zawsze.
W przeddzień wyjazdu Jadwiga krzątała się w kuchni, a Weronika wciąż myślała, jak wyznać Krzysztofowi miłość.
— Werka, skocz do sklepu. Zapomniałam kupić sera, a majonezu też mało — poprosiła matka, wychylając się z kuchni.
— Mamo, jeszcze nie spakowałam wszystkiego — odparła Weronika.
Jadwiga westchnęła i sama pobiegła do sklepu.
Kilka minut później w mieszkaniu rozległ się dzwonek. Krzysztof! Serce Weroniki zabiło mocniej. Oto szansa, by z nim porozmawiać, bez mamy.
Zachowywała się jak gospodyni. Posadziła gościa na kanapie, prowadziła niewymagające rozmowy, w końcu włączyła telewizor i usiadła obok. Spojrzał na nią ukradkiem, ale się nie odsunął.
Ich ramiona się stykały, a Weronika nie mogła opanować podniecenia. Nagle objęła jego rękę, przytuliła się mocniej. Jego policzek znalazł się zaledwie kilka centymetrów od jej ust. Nigdy wcześniej nie siedziała tak blisko, nie wdychała jego zapachu, zmieszanego z nutami wody toaletowej.
To ją upoiło, dodało odwagi. Przywarła ustami do jego policzka. Krzysztof nie odskoczył, tylko lekko odchylił głowę i wstał. W jego oczach Weronika zobaczyła zmieszanie i niezrozumienie. Nagle ogarnął ją wstyd. Wymyśliła sobie to wszystko — dla niego była tylko córką Jadwigi. Spuściła wzrok, czerwieniąc się.
W zamku przekręcił się klucz. Gdyby Krzysztof chciał coś powiedzieć, stracił okazję. Do pokoju weszła Jadwiga, zdyszana po szybkim marszu.
— Krzysztof! Już jesteś? Wyobraź sobie, zapomniałam kupić sera, a przy kasie przypomniałam sobie o majonezie. Z tym wyjazdem Weroniki wszystko mi się pomieszało. Zaraz zrobię sałatkę i zjemy kolację — mówiła, uśmiechając się.
Patrzyli na siebie z czułością. Serce Weroniki pękało z bólu, rozczarowania i zazdrości. Na nią Krzysztof nie patrzył w ten sposób. Zerwała się z kanapy i uciekła do swojego pokoju.
— Co się z nią stało? — zdziwiła się Jadwiga. — Coś się wydarzyło, gdy mnie nie było?
— A co przygotowałaś na kolację? — Krzysztof zmienił temat.
— Ojej, pewnie jesteś głodny. Zaraz podam. — Wyszła do kuchni, ale w drzwiach zatrzymała się i odwróciła. — Mam dla ciebie wiadomość. Powiem po kolacji. — I zniknęła.
— Ciekawe, co to — mruknął Krzysztof, rozmyślając o pocałunku Weroniki.
A ona stała za drzwiami, starając się uspokoić szalejące serce, i modliła się, by coś się stało i Krzysztof odszedł. Spotkanie z nim teraz wydawało się przerażające i zawstydzające.
Ale gdy mama zawołała ją na kolację, weszła do kuchni, usiadła naprzeciw Krzysztofa, nie śmiąc podnieść wzroku. On coś opowiadał, a Jadwiga się śmiała. W końcu Weronika spojrzała. Zachowywał się, jakby nic się nie stało. I ona też zaczęła się śmiać, jak dawniej, gdy Krzysztof był tylko „maminy”.
A jednak między nimi było coś — chociaż na chwilę. I to nie pozwalało jej się w pełni rozluźnić.
— Co chciałaś mi powiedzieć? — spytał Krzysztof, gdy Jadwiga sprzątnęła ze stołu i postawiła filiżanki do herbaty.
— Poczekaj, powiem po kolacji — odparła kokieteryjnie, przymrużając oczy.
Weronika nie znosiła, gdy mama zachowywała się jak nastolatka.
— Wyobraź sobie, Weronika jutro rano jedzie nad morze, sama. Już dorosła, nie mogę się przyzwyczaić. Martwię się. Może powinnam jej zabronić? — mówiła, nie zwracając się do nikogo konkretnego.
— Nie jadę sama, z koleżankami. I będziemy pod opieką dorosłych — dodała Weronika, irytując się, iż mama wciąż traktuje ją jak dziecko.
— Weronika jest rozsądną dziewczyną, nic jej się nie stanie. Prawda? — Krzysztof spojrzał na nią, a jej serce drgnęło. — Poza tym, co w mieście robić latem?
— No tak, przez trzyI kiedyś, wiele lat później, gdy mały Felek pytał o tatę, Weronika i Jadwiga patrzyły na siebie zrozumiałym spojrzeniem, a w ich oczach migotało echo dawnej miłości, która choć krótka, była prawdziwa.