Laszło mrokiem gęstym, jak smoła. Pod zwisającymi gałęziami starego dębu, na wilgotnej ziemi, siedział zgarbiony starzec. Oddech miał ciężki, dłonie drżały mu z zimna, a w oczach malowała się bezsilna rozpacz. Własne dzieci przywiozły go tu i porzuciły jak niepotrzebny grat. Od lat wypatrywali jego śmierci. Spadek solidny dom, ziemię i oszczędności miał przypaść im […]