Porządek nie dla młodej mamy: lekcja od teściowej

twojacena.pl 14 godzin temu

Za czysto dla młodej mamy: lekcja od teściowej

Danuta Stefanowska wpadła do domu synowej bez zapowiedzi. Kasia powitała ją z córeczką na rękach, desperacko próbując ukołysać malutką.
— Nie śpi? — spytała teściowa.
— Nie — westchnęła Kasia.
— A ty kiedy ostatnio spałaś? — zmrużyła oczy Danuta.
— Nie pamiętam… Uspokaja się tylko na rękach — szepnęła Kasia.
— Daj mi wnuczkę, przejadę się z nią autem, zaraz zaśnie. Wrócimy za dwie godziny. A ty się prześpij, odpocznij!

Kasia wahała się, ale zmęczenie zwyciężyło. Oddała dziecko, spojrzała za odjeżdżającym samochodem i… zamiast spać, zabrała się do sprzątania. Zebrała porozrzucane rzeczy, pozmywała naczynia, wrzuciła pranie, wyszorowała łazienkę, umyła podłogi. Na dodatek upiekła szarlotkę — nie wypada przecież witać teściowej i teścia z pustymi rękami, niedługo wrócą.

Danuta nie była zła ani apodyktyczna — po prostu miała ten spokój w głosie, który brzmiał jak rozkaz. choćby „dziękuję” u niej brzmiało jak polecenie.

Niska, szczupła, z ciemnymi włosami i bladą cerą, ale z takim spojrzeniem, iż człowiek automatycznie prostował plecy. Kasia zawsze starała się zrobić dobre wrażenie. choćby o ciąży pierwszej powiedziała teściowej, nie własnym rodzicom.

Kasia wyszła za mąż wcześnie, mając dwadzieścia lat. Jej mąż, Marek, to był szkolny kolega, przyjaciel z dzieciństwa. Rodzice obojga kupili działkę, wybudowali dom, więc na ślub mieli już własne gniazdko. Klucze wręczyli uroczyście, mówiąc:

— Mieszkajcie długo i szczęśliwie.

Rodzina była naprawdę zgrana. Stosunki z teściami były dobre, choć trochę napięte — Kasia czuła się jak pod lupą.

Po urodzeniu córeczki Zosi wszystko się zmieniło. Dziewczynka była marudna, spała kiepsko, a mleka zaczęło brakować — Kasia ledwo jadła, biegała po domu w kółko. Czynna asystentka wypalenia. Pomóc chciały i jej mama, i teściowa, ale Kasia dumnie odmawiała — uważała, iż „musi sobie radzić sama”.

Wstydziła się zmęczenia, sprzątała dom przed każdą wizytą rodziny. choćby w szafkach robiła porządek, bo co, jeżeli teściowa przypadkiem zobaczy bałagan?

Aż pewnego dnia — niespodziewana wizyta. Kasia stała z dzieckiem na rękach, nie mając nic posprzątane. W zlewie góra naczyń, na podłodze plamy, ubrania porozrzucane. Sama wyglądała na wyczerpaną i bladą.
Danuta to wszystko zobaczyła, nie skomentowała, tylko rzekła:
— Wstąpiliśmy po zakupach, przywieźliśmy wam jedzenia. Chleb, mleko, trochę domowych rzeczy…

I od razu zaproponowała:
— Daj Zosię nam. Przejdziemy się, uśpimy. A ty — śpij. Nic nie rób, jasne? Tylko śpij.

Kasia skinęła głową. Ale gdy tylko drzwi się zamknęły, zamiast odpoczywać, rzuciła się do sprzątania. „Nie można przecież przyjmować gości w takim nieładzie!” — myślała.

Gdy Danuta z teściem wrócili, dom lśnił. Łazienka pachniała świeżością, kuchnia — szarlotką. Wszystko błyszczało.

Danuta weszła z wnuczką, poczuła zapach ciasta, zobaczyła idealny porządek i… skurczyła się w sobie.
— Nie zostaniemy na obiad — powiedziała, oddając dziecko synowej.
— Dlaczego? — zdziwiła się Kasia.

— Zabraliśmy Zosię, żebyś się wyspała, a nie myła podłogi i szorowała wannę. Musisz dbać o siebie. Jesteś mamą, a jeżeli nie nauczysz się przyjmować pomocy, padniesz. Jesteśmy tu dla was. To nie my jesteśmy wrogami.

Teściowa machnęła ręką i wyszła. A Kasi ścisnęło się serce. Zrobiło jej się wstyd i przykro jednocześnie. Bo Danuta miała rację. Co do słowa. I Kasia zapamiętała to na długo.

Idź do oryginalnego materiału