Seks pokazany w filmach pornograficznych ma kilka wspólnego z rzeczywistością. A jednak to właśnie z tych obrazów wiele osób czerpie pierwsze „wzorce” dotyczące intymności. Perfekcyjne ciała, natychmiastowe podniecenie, zero komunikacji, a zamiast bliskości – wyreżyserowane sceny oparte na dominacji, przesadzie i spektaklu. Co się dzieje, gdy ten nierealistyczny świat przenika do prawdziwego łóżka? I jak wpływa to na relacje, zaufanie i wzajemne oczekiwania?
Fantazja jako początek – nie plan działania
Samo istnienie pornografii nie jest problemem. Fantazje są częścią seksualności i mają prawo istnieć – o ile wiemy, iż są właśnie tym: fantazjami. Problem pojawia się wtedy, gdy zaczynamy oczekiwać, iż seks w prawdziwym związku będzie wyglądał dokładnie tak, jak na ekranie. Że wszystko będzie działało natychmiast, bez słów, iż kobieta zawsze będzie gotowa, a mężczyzna niezawodny. Że gra wstępna trwa 15 sekund, a orgazm jest pewny i widowiskowy.
Takie podejście tworzy presję. Jedna osoba czuje, iż „nie wystarcza”, bo nie wygląda jak z ekranu. Druga czuje się oceniana, zamiast pożądana. I zamiast bliskości pojawia się dystans. Seks przestaje być spotkaniem, a staje się… przedstawieniem.
Ciała w porno a ciała w życiu
Brak akceptacji własnego ciała jest jednym z najczęstszych skutków nadmiernego oglądania materiałów erotycznych. Aktorzy w filmach są idealnie wyrzeźbieni, pozbawieni niedoskonałości, ich reakcje są „filmowe” – głośne, pewne, pozbawione skrępowania. Tymczasem prawdziwe ciało oddycha, czasem się spoci, potrzebuje czasu, by się rozgrzać. Prawdziwa kobieta nie zawsze wygląda jak modelka, a prawdziwy mężczyzna nie zawsze ma sześciopak i gotowość „na zawołanie”.
Porównywanie się do tego, co na ekranie, odbiera autentyczność. I co najważniejsze – odbiera euforia z bycia tu i teraz, z tym konkretnym ciałem, tą osobą i tą atmosferą.
Pragnienia czy presja?
Częste oglądanie filmów dla dorosłych może kształtować specyficzne oczekiwania wobec partnera lub partnerki. Kiedy jedynym źródłem inspiracji staje się pornografia, łatwo zapomnieć, iż prawdziwy seks to relacja – a nie tylko fizyczność. W wielu związkach pojawia się wtedy rozczarowanie. Bo on nie zachowuje się jak w filmie. Bo ona nie odgrywa ról, które znamy z ekranu. W efekcie pojawia się frustracja i wycofanie.
To nie znaczy, iż nie warto rozmawiać o swoich fantazjach. Przeciwnie – rozmowa o tym, co nas podnieca, może być bardzo zbliżająca. Ale tylko wtedy, gdy opiera się na ciekawości, a nie oczekiwaniu, iż druga osoba ma coś „spełniać”.
Jak odzyskać prawdziwą bliskość?
Po pierwsze – trzeba przestać porównywać. Każda para ma swój rytm, swoje ciało, swoją intymność. Nie ma jednej normy, jednego scenariusza. Po drugie – warto wrócić do rozmowy. Zamiast domyślać się, co partner myśli, zapytaj: „Co ci sprawia przyjemność?”, „Czego byś chciał/a spróbować?”, „Co możemy razem odkryć?”
Wspólna seksualność to nie występ. To zaufanie, czułość, odwaga i zabawa – ale na waszych zasadach, nie według filmowego scenariusza.
Porno nie musi szkodzić – jeżeli jest tylko dodatkiem
Filmy erotyczne mogą być elementem życia seksualnego – pod warunkiem, iż nie wypierają relacji, rozmów, spontaniczności. jeżeli stają się głównym źródłem podniecenia, a seks z partnerem wydaje się „zbyt zwyczajny” – to znak, iż ekran przysłonił to, co naprawdę ważne.
Bo najlepszy seks to nie ten, który wygląda spektakularnie. To ten, który jest prawdziwy. W którym czujesz się chciany, a nie oceniany. W którym liczy się nie tempo, nie pozycja, nie technika – ale Ty i druga osoba.