Poranny niespodziewany sen: znalezisko w śmietniku
Niezwykłe przebudzenie
Nazywam się Kinga i obudziłam się o siódmej rano, jak zwykle, z myślą o nowym dniu. Za oknem panowała jeszcze cisza, więc postanowiłam zacząć dzień od filiżanki kawy. Przechodząc obok śmietnika w klatce schodowej, zauważyłam coś dziwnego. Wśród śmieci leżało pudełko po czekoladkach „Wedel” — moich ulubionych! Obok walała się pusta butelka po jakimś drogiem winie i opakowanie po szlachetnym serze. Zatrzymałam się, a coś we mnie zadrżało. To nie były zwykłe śmieci — to były ślady чьейś uczty, która odbyła się beze mnie.
Mieszkam sama, ale w naszym bloku często spotykamy się z sąsiadami i zawsze żyjemy w zgodzie. Szczególnie z rodziną z wyższego piętra — powiedzmy, iż to Wojtek i Agnieszka. Często zapraszają mnie na herbatę lub częstują czymś smacznym. Tym razem jednak nikt nie wspominał o żadnym spotkaniu. I nagle poczułam dziwną gorycz, choć nie od razu zrozumiałam dlaczego.
Gorycz samotności
Wróciwszy do domu, zaczęłam rozmyślać, dlaczego te śmieci tak mnie dotknęły. Przecież to tylko odpady, prawda? A jednak puste pudełko po „Wedel”, butelka i serowe opakowanie zdawały się krzyczeć: „Ciebie nie było!” Wyobraziłam sobie, jak Wojtek i Agnieszka spędzali miły wieczór, zajadali się smakołykami, śmiali się, a ja w tym czasie siedziałam w domu, choćby nie wiedząc. Może nie chcieli mnie zaprosić? A może po prostu zapomnieli? Te myśli wirowały mi w głowie, a nastrój gwałtownie się pogarszał.
Zawsze starałam się być dobrą sąsiadką. Przynosiłam im domowe ciasta, dzieliłam się przepisami, pomagałam w drobnych sprawach. A teraz — coś takiego. Nie jestem typem, który robi awantury, ale w tamtej chwili miałam ochotę zapukać do ich drzwi i zapytać: „Nawet nie pomyśleliście, żeby mnie zaprosić?” Oczywiście tego nie zrobiłam, ale uraza rosła jak śnieżna kula.
Rozmowa z przyjaciółką
Żeby uporać się z uczuciami, zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, nazwijmy ją Magdą. Zawsze potrafiła wysłuchać i dać dobrą radę. Opowiedziałam jej o śmietniku, czekoladkach i serze, o tym, jak dziwnie się poczułam. Magda najpierw się roześmiała: „Kinga, naprawdę przejmujesz się śmieciami?” Ale potem dodała poważnie, iż może po prostu czuję się wykluczona. „Może to był ich rodzinny obiad, a nie impreza?” — zasugerowała.
Jej słowa dały mi do myślenia. Może faktycznie sama się nakręciłam? Ale wciąż było mi przykro. Magda zaproponowała, żeby po prostu zapytać Agnieszkę wprost, zamiast się męczyć domysłami. „Spytaj, co to było za jedzenie, i wszystko się wyjaśni” — powiedziała. Nie byłam pewna, czy chcę poruszać ten temat, ale postanowiłam to przemyśleć.
Niespodziewane wyjaśnienie
Następnego dnia przypadkiem spotkałam Agnieszkę na klatce schodowej. Jak zwykle uśmiechnęła się i zapytała, co u mnie. Nie wytrzymałam i, starając się brzmieć swobodnie, wspomniałam o pudełku po „Wedel” w śmieciach. „Coś świętowaliście wczoraj?” — zapytałam, licząc na wyjaśnienie.