Piętnaście lat byłam przekonana, iż konflikty między teściową a synową da się uniknąć, jeżeli obie zachowują zdrowy rozsądek. Łączy nas przecież miłość do jednego mężczyzny — mojego syna. Wierzyłam, iż mimo różnic charakterów zawsze można się dogadać. Wierzyłam… aż do ostatniego weekendu na działce, który zapamiętam nie najlepiej.
Mój syn niedługo bierze ślub. Jego narzeczona — Weronika — do tej pory była u nas może dwa razy, więc żeby się lepiej poznać, zaprosiliśmy ich na weekend za miasto. Przygotowałam wszystko z sercem: od zakąsek po gorące dania. Chciałam, żeby to był miły, rodzinny czas.
Gdy w sobotę przyjechali, witałam ich z uśmiechem. Kiedy się rozlokowywali, poprosiłam Weronikę, żeby pomogła nakryć do stołu — pokroić chleb i rozłożyć sztućce. Nic trudnego, prawda? Ona jednak choćby drgnęła. Siedziała dalej obok mojego syna, gadając, jakby nic nie usłyszała. Nie nalegałam, sama wszystko przygotowałam.
Po obiedzie młodzi poszli odpocząć, a ja z mężem zmywaliśmy naczynia. Wieczorem znów prosiłam Weronikę:
— Weruś, pokrój ser, dobrze?
Odpowiedziała coś, od czego zrobiło mi się zimno:
— Gość nie powinien się wtrącać. Gospodyni wie najlepiej, jak ma podawać.
Zaniemówiłam. Jak można „źle” pokroić ser? I od kiedy zwykła prośba to „wtrącanie się”?
Cały wieczór zachowywała się jak gość w luksusowym hotelu. Gdy mężczyźni poszli grillować kiełbaski, choćby nie podeszła do kuchni. Stała z boku, uśmiechnięta, gdy ja znosiłam talerze. choćby nie zapytała, czy pomóc po kolacji. Syn zauważył moją minę i sam zaczął sprzątać. A ona? Jak gdyby nigdy nic.
Nazajutrz wstali koło południa. Wyjeżdżając, zostawili nieposłane łóżko. Pewnie znów bali się „wtrącać”.
Uwielbiam gości. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże: nakryje, zmyje, przyniesie coś ze sobą. To podstawa szacunku. Ale Weronika? Zachowała się, jakby moim obowiązkiem było ją obsługiwać. Zero inicjatywy, zero wdzięczności.
Starałam się nie okazywać zdenerwowania, ale we wrześniu ich ślub. Co dalej? Będę pełnić rolę pomocnicy domowej, a ona będzie udawać, iż to nie jej sprawa? A gdy urodzi się wnuk? Czy moja pomoc też będzie „wtrącaniem się”?
Syn ją kocha — i to piękne. Nie chcę burzyć ich związku. Ale czy mam milczeć, aż będzie za późno?