Pomimo szczerego pragnienia, aby nie wtrącać się w życie syna i jego żony, i tak stałam się “okropną teściową”

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Mam dwóch ukochanych synów – Piotra i Pawła. Rozumem pojmuję, iż to już dawno dorośli, samodzielni mężczyźni, a jednak moje serce wciąż się o nich martwi.

Starszy syn Piotr ożenił się trzy lata temu. Jego żona, Maria, to wspaniała dziewczyna. Gospodyni, jakich ze świecą szukać. Bardzo dobra, ustępliwa i miła. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy.

Postanowiłam od razu, iż nie będę się wtrącać w sprawy synowych, dawać nieproszonych rad ani krytykować. Ale, jak się okazało, nie należy składać takich obietnic.

Kiedy nasz młodszy syn Paweł zaczął poważnie spotykać się z dziewczyną, szczerze się z tego cieszyłam. On będzie miał żonę, a ja zyskam kolejną córeczkę. Jednak kiedy Paweł przyprowadził swoją narzeczoną do nas do domu, aby się z nami zapoznała, Anna nie przypadła mi do gustu od samego początku.

W krótkiej sukience z ogromnym dekoltem, jaskrawo i wulgarnie umalowana, z kilometrowymi paznokciami, przypominała mi nocnego motyla.

Niemniej jednak postarałam się stłumić tę niechęć. Może dziewczyna po prostu nie ma smaku, a to można zmienić. A jako człowiek Anna być może jest dobrą osobą.

Ale kiedy usiedliśmy do nakrytego stołu i zaczęliśmy rozmawiać, przyszła synowa nie wywołała żadnych pozytywnych emocji. Na nasze pytania, zadawane przez mnie i męża, odpowiadała jakby niechętnie, demonstracyjnie przewracając oczami.

Nie miała wykształcenia wyższego i nie planowała go zdobywać. Pracowała jako sprzedawczyni na rynku. Żadnych planów na przyszłość. Ogólnie rzecz biorąc, dziewczyna o ograniczonych ambicjach, której jedynymi atutami były młodość i ładna buzia.

Po spotkaniu Paweł zapytał mnie i ojca, czy jego narzeczona nam się podobała. Nie chcieliśmy go urazić, więc delikatnie powiedzieliśmy, iż nie jesteśmy zachwyceni. Ale dla nas ważniejsze jest, żeby podobała się synowi.

Tak zacięcie bronił i usprawiedliwiał swoją dziewczynę, iż zrozumieliśmy, iż syn naprawdę się zakochał. A krytykując jego ukochaną, ryzykowalibyśmy utratę kontaktu z nim.

Po dwóch miesiącach Anna i Paweł pobrali się. Zamieszkali z nami, a młodym przydzieliliśmy jeden z pokoi.

Synowa zwolniła się z pracy, tłumacząc to tym, iż teraz ma inną, istotną pracę – być żoną. Każdego ranka spała do południa, a potem albo siedziała w domu, albo wychodziła na spotkania z koleżankami.

Nie miała ochoty na zajmowanie się domem. Codziennie to ja sprzątałam, gotowałam dla wszystkich, prałam i prasowałam. Anna nie proponowała mi żadnej pomocy. A kiedy poprosiłam ją o umycie naczyń, z obrażoną miną pokazała mi złamany paznokieć i zamknęła się w swoim pokoju, czekając na przyjście syna.

Ale to były tylko “kwiatki”. Prawdziwe “owoce” zaczęły się, gdy bezrobotna Anna zaczęła prosić syna o drogie prezenty i biżuterię. Paweł znalazł drugą pracę, do domu wracał zmęczony i wyczerpany, i od razu kładł się spać.

A Anna kaprysiła, domagała się uwagi i troski, a także nowego mieszkania, samochodu i wakacji nad morzem. Syn schudł, zmarniał, pod oczami pojawiły się ciemne worki.

Bolało mnie widzieć syna tak wycieńczonego. I choć sama sobie postanowiłam, iż nie będę się wtrącać w sprawy młodych, to jednak zdecydowałam się porozmawiać z Anną.

Posłuchaj, dziewczyno. Widzisz, jak Paweł się stara dla waszej rodziny. Wszystko na pewno się ułoży, po prostu trochę poczekaj, nie naciskaj na niego.
Jak tylko mogłam delikatnie, prosiłam synową, żeby pozwoliła mężowi odpocząć i nie wymagała od niego zbyt wiele, ale ta bezczelna, choćby nie wysłuchawszy mnie do końca, warknęła:

Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy! Sami sobie poradzimy, bez twoich głupich rad!
Po tej chamskiej odpowiedzi cała niechęć do Anny, którą starałam się tłumić, jakby przelała czarę. Uznałam, iż czas postawić synową na swoim miejscu.

Następnego dnia powiedziałam w obecności syna Annie:

Więc. Jesteś żoną Pawła. Od dzisiaj samodzielnie sprzątasz, pierzesz i gotujesz dla siebie i męża. Kuchenkę i pomieszczenia wspólnego użytku myjemy na zmianę. Jeden tydzień ja, drugi ty. Synowa demonstracyjnie się obraziła.
Odtąd jedli z synem zamawiane pizze i sushi. A kiedy przypominałam Annie o jej kolejce do sprzątania, prychała i nic nie robiła, jak to miała w zwyczaju.

Po każdym moim uwadze skarżyła się synowi, a potem zaczęła mi dokuczać. niedługo nie chciałam wracać do domu, tak napięta była atmosfera.

Potem Paweł, wstydząc się, powiedział mi, iż przeprowadzają się z żoną do teściowej. Bo nasze relacje z Anną się nie układają, a tak będzie lepiej dla wszystkich.

Teraz młode małżeństwo mieszka osobno. Z młodszą synową nie rozmawiam, a z Pawłem rozmawiam teraz bardzo rzadko, i to głównie przez telefon.

Ostatnio pomyślałam, iż chyba bajki o okropnych teściowych wymyślają i opowiadają właśnie takie synowe. Bóg mi świadkiem, bardzo starałam się być dobrą drugą mamą dla obu synowych. Ale niestety, z taką synową choćby anioł raczej nie znajdzie wspólnego języka.

Idź do oryginalnego materiału