26 września obchodziliśmy Światowy Dzień Antykoncepcji – dzień, który ma przypominać, jak istotny jest dostęp do wiedzy i środków pozwalających kobietom świadomie planować macierzyństwo. W Polsce jednak wciąż jest to temat, który bardziej budzi emocje niż konkretne działania. Nasz kraj już piąty rok z rzędu znalazł się na ostatnim miejscu w Atlasie Dostępności Antykoncepcyjnej, opracowanym przez Europejskie Forum Parlamentarne ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPF).
Ostatnie miejsce w Europie
W zestawieniu obejmującym 47 państw Europy oraz Izrael Polska uzyskała zaledwie 33,2%, wyprzedzając jedynie Rosję i Węgry. Dla porównania – Francja, Luksemburg, Wielka Brytania, Portugalia i Belgia osiągnęły wyniki powyżej 90%. Wynik Polski pokazuje głęboki kryzys nie tylko w dostępie do nowoczesnej antykoncepcji, ale również w edukacji zdrowotnej i systemie opieki nad kobietami.
Eksperci: to kwestia zdrowia publicznego
„Antykoncepcja ma nie tylko chronić przed nieplanowaną ciążą, ale też dawać kobiecie poczucie bezpieczeństwa i pozwalać świadomie decydować o macierzyństwie” – podkreśla prof. Violetta Skrzypulec-Plinta ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, członkini Koalicji Prawo do Antykoncepcji.
Jak zauważają eksperci, poczucie kontroli nad własną rozrodczością bezpośrednio przekłada się na decyzje o posiadaniu dzieci. Przykład Francji, która zajmuje pierwsze miejsce w rankingu i notuje wskaźnik dzietności na poziomie 1,64 urodzeń na kobietę, pokazuje, iż większa dostępność antykoncepcji idzie w parze z większą gotowością do macierzyństwa. W Polsce ten wskaźnik spadł do rekordowo niskiego poziomu 1,099.
Bariery systemowe i ekonomiczne
Prof. Ewa Wender-Ożegowska, krajowa konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa, zwraca uwagę, iż kobiety w Polsce wciąż napotykają liczne przeszkody w dostępie do antykoncepcji – zarówno finansowe, jak i administracyjne.
„Uzyskanie dostępu do skutecznych metod wymaga czasu, pieniędzy i regularnych wizyt u ginekologa. Dla wielu młodych kobiet, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, to bariera nie do pokonania” – mówi ekspertka.
W Polsce refundowane są jedynie pojedyncze preparaty antykoncepcyjne o ograniczonych wskazaniach. Z kolei nowoczesne rozwiązania, takie jak wkładki hormonalne, implanty czy plastry, pozostają w pełni płatne.
Brak wiedzy, wstyd i mity
Z badań Kantar wynika, iż 38% Polek i Polaków ocenia swoją wiedzę o antykoncepcji jako niewystarczającą, a ponad połowa czerpie informacje głównie z internetu. Tylko 21% respondentów twierdzi, iż edukację w tym zakresie otrzymało w szkole.
Założycielka fundacji SEXEDPL, Anja Rubik, zwraca uwagę, iż braki edukacyjne przekładają się na niebezpieczne mity.
„Wciąż dostajemy pytania od nastolatek, czy można zajść w ciążę przez dotknięcie klamki czy sedesu. To pokazuje skalę zaniedbań i potrzebę wprowadzenia rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach” – mówi.
Potrzebne konkretne działania
Eksperci apelują o systemowe zmiany, które obejmowałyby nie tylko edukację, ale także refundację wybranych metod antykoncepcyjnych i uproszczenie procedur dostępu.
„W wielu krajach europejskich recepty na środki antykoncepcyjne mogą wypisywać położne lub farmaceuci. W Polsce również powinniśmy rozważyć taki model, który skróci kolejki i zwiększy dostępność” – sugeruje prof. Wender-Ożegowska.
Nie tylko prawo kobiet – także interes państwa
Lepszy dostęp do antykoncepcji to nie tylko kwestia indywidualnego komfortu, ale przede wszystkim zdrowia publicznego. Ograniczenie liczby nieplanowanych ciąż i poprawa świadomości zdrowotnej kobiet to korzyść zarówno dla pacjentek, jak i dla systemu ochrony zdrowia.
Jak podkreśla Antonina Lewandowska z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny:
„To nie jest tylko problem medyczny. To kryzys edukacyjny, społeczny i systemowy. Państwo musi zareagować – natychmiast i kompleksowo.”
Źródło informacji: Koalicja Prawo do Antykoncepcji