Pojechali ze znajomymi na wakacje. "Zostałam darmową służącą"

kobietaxl.pl 8 godzin temu

Miał być cudowny urlop

Malwina jest mężatką i matką dwójki kilkuletnich dzieci. Razem z mężem Antonim pracują zawodowo, on w ciężkich warunkach, cały rok czekają na urlop.

- Zanim na świecie pojawiły się dzieci lubiliśmy wspólne wypady z plecakami i namiotem – wspomina Malwina – To były niezorganizowane wakacje, jechaliśmy np. w góry i wędrowaliśmy od miejsca do miejsca. Gdzie nam się podobało rozbijaliśmy namiot, rozpalaliśmy ognisko, na którym gotowaliśmy proste posiłki. Potem siedzieliśmy w blasku płomieni i podziwialiśmy gwiazdy. Wspaniałe chwile. No ale czasy się zmieniły, z małymi dziećmi przez kilka lat nasze urlopy to były wypady do jednych rodziców, bo mają dom z ogrodem, albo na działkę drugich. Mąż najczęściej się migał od zajmowania się swoim potomstwem, brał wędkę i znikał z teściem albo kolegami. Rozumiałam to, ma bardzo stresującą pracę. Często nie ma go całymi dniami, gdy bierze udział w jakiejś akcji.

Malwina brała więc na siebie coraz więcej obowiązków domowych. Chciała aby w rodzinie panował spokój. Liczyła, iż gdy dzieci podrosną, całą rodziną pojadą gdzieś na wakacyjny urlop i razem odpoczną. Tak miało być rok temu.

- Antek wpadł na genialny pomysł, razem z kolegą, też mężem i ojcem dwójki dzieci, postanowili wypożyczyć kampery – opowiada kobieta - Mieliśmy ruszyć nad Adriatyk, domy na kółkach miały nam dawać dużą niezależność. To miała być namiastka dawnych wypraw, no i to było tańsze niż hotel z całodziennym wyżywieniem dla naszej czwórki. Chorwacja ma dobrze zorganizowane parkingi dla kamperów, są prysznice, miejsce na ognisko czy przyłącza do prądu. Zgodziłam się bez zastanowienia. Bardzo chciałam zobaczyć to cudowne morze i malownicze wybrzeże tego kraju. W planach było dotarcie do Dubrownika.

Podróż do Chorwacji zabrała im dwa dni, bo panowie bardzo chcieli jak najszybciej dotrzeć do celu wyprawy. Malwina na początku była bardzo zadowolona, czuła się jak w taborze cygańskim. Rozbijali się na parkingach i zakładali obóz. Razem gotowali proste potrawy, dzieci były zachwycone. Żona Łukasza, Izabela była bardzo miłą kobietą, która spodziewała się trzeciego dziecka. Ich dwójka chłopaków, miała trzy i pięć lat. Byli bardzo ruchliwi i hałaśliwi, gwałtownie zakolegowali się z dziećmi Malwiny.

- Trochę się dziwiłam, iż Izabela w szóstym miesiącu ciąży wybrała się z małymi dziećmi w taką wyczerpującą podróż – przyznaje Malwina – Ale ona mnie uspokajała, iż da radę i jakoś to będzie. Chciała przed porodem pojechać na wakacje, zanim na miesiące zakopie się w pieluchach. Poza tym to nie była ich pierwsza wyprawa. Jeździli kamperem nawet, gdy najmłodszy syn miał roczek. Pomyślałam, iż jest nas czwórka dorosłych, damy spokojnie radę z naszymi pociechami. Miałam nadzieję, na radosny, rodzinny wypad. Już sobie wyobrażałam spacery po pięknych miejscach, plażowanie i kąpiele w lazurowych wodach morza, wspólne przygotowywanie jedzenia i wieczorne dyskusje przy ognisku. Niestety byłam bardzo naiwna.

Gdy obie rodziny dotarły na pierwszy zaplanowany postój, był już późny wieczór. Rano, obaj mężczyźni wzięli sobie prowiant, wędki i ruszyli w dal.

- Antek musnął mnie w policzek i powiedział, iż wrócą na obiad – opowiada Malwina – Byłam zaskoczona, bo ja też chciałam pójść zobaczyć morze i okolice, ale zostałam z całym majdanem. Czyli musiałam rozpakować nasze rzeczy, zorganizować śniadanie, zająć się rozbrykanymi dziećmi, a potem ugotować obiad. Izabela zaproponowała, abyśmy wspólnie gotowały i zajmowały się dziećmi, bo nie ma sensu robić na dwa „garnki”. No i niestety się zgodziłam.


Kobieta nie musi wypoczywać


Zorganizowanie całego obozu zajęło Malwinie kilka godzin. W tym czasie Izabela zabrała dzieci i poszła z nimi na spacer, by zobaczyły Adriatyk.

- Zgodziłam się, była w ciąży więc, wzięłam na początek przygotowanie posiłku na siebie – mówi – Mieliśmy zapasy z Polski, to nie było jakieś wielkie wyzwanie, ale gdy się gotuje dla tylu ludzi, to już jest trochę pracy. Obiad był gotowy, nakryłam do stołu, Izabela wróciła ze spaceru i nakarmiłyśmy nasze dzieci. Niestety, panowie nie pojawili się tak, jak zapowiadali. W dodatku zostawili telefony w przyczepach. Zrozumiałam, iż chcieli mieć spokój, taki „męski” wypad na ryby. Nie byłam zła, ale trochę rozczarowana, iż Antek mnie nie uprzedził, iż cały dzień będę miała na głowie dzieci i gotowanie. No, ale przecież miał stresującą pracę, musiał się zrelaksować. Nie chciałam być zrzędą. Izabela nie narzekała, była zmęczona spacerem, więc się położyła w cieniu i odpoczywała. Obserwowała zabawę dzieci. Ja zaczęłam gotować kolację.

Mężczyźni wrócili, gdy już było ciemno, byli pijani. Nie złowili żadnej ryby. Okazało się, iż po drodze spotkali uroczą tawernę, zaczęli od piwa. Potem chodzili po miasteczku i odwiedzali kolejne knajpki, raczyli się śliwowicą, próbowali miejscowych potraw. Byli w doskonałych humorach. Malwina była wściekła, położyła dzieci spać. Nie wszczynała kłótni także ze względu na nie.

- Postanowiłam ten dzień przeboleć, miałam nadzieję, iż jutro sytuacja się zmieni i będzie fajnie – mówi.

Niestety, rano mężowie wstali i rozpoczęli kolejny dzień urlopu od leczenia kaca. Malwinę obudziły ich głośne śmiechy.

- Gdy wyszłam z przyczepy oni już popijali piwo i przez cały czas mieli wspaniałe humory – przyznaje – Zobaczyłam, iż Izabela siedzi z nimi i robi kanapki. Nie miała nic przeciwko ich zachowaniu. Zagryzłam zęby. Musiałam zająć się dziećmi.

Dzień upłynął w złej atmosferze, Malwina nie odzywała się do męża, który zaczął się naśmiewać, iż nie potrafi wyluzować. Gdy pijany Antoni chciał zabrać dzieci nad morze, Malwina nie pozwoliła.

- Bałam się, iż może im się coś stać, bo w tej temperaturze mąż już się zataczał. Ktoś mógł wezwać policję, iż nietrzeźwy dorosły ma pod opieką dzieci – relacjonuje - Znowu Izabela wzięła je na spacer, ja wylądowałam w garach, musiałam gotować obiadokolację. Nasi mężowie poszli spać już w dzień, nie chciałam, aby dzieci widziały upojonego ojca. Przyrzekłam sobie, iż następnego dnia rano, to ja wstanę pierwsza i ruszę na długi spacer po okolicy, niech teraz ojciec zajmie się dziećmi i coś ugotuje. Skoro tak chciał oszczędzać.

Niestety z planów nic nie wyszło. Izabela chodząc z dziećmi po kamienistej plaży źle stanęła i skręciła nogę w kostce. Kobieta z trudem wróciła na parking. Noga bardzo spuchła, nie było mowy o jeździe do lekarza, bo mężczyźni przez cały czas byli pijani. Malwina bała się prowadzić kamper z dziećmi w środku. Nie mogła ich zostawić z nietrzeźwymi ojcami. Izabela mogła ruszać stopą, więc to nie było złamanie. Skończyło się leżeniem z wysoko uniesioną nogą i okładami z lodu.

- Na drugi dzień mąż wstał obrażony, dał dzieciom śniadanie i zabrał je na plażę – opowiada Malwina - Wziął pod opiekę także dzieci Izabeli i Łukasza, bo małżeństwo pojechało swoim kamperem do lekarza. Izabela wróciła na kolację z gipsem na stopie i diagnozą skręcenia stawu skokowego. Było oczywiste, iż do końca wyjazdu będzie unieruchomiona. Ja znowu gotowałam i ogarniałam nasze obozowisko. Zachciało mi się krzyczeć, bo teraz musiałam przejąć jej obowiązki już do końca.


Nieszczęścia chodzą parami


Mąż wrócił z plaży z uradowanymi dziećmi, które przechwalały się przygodami w morzu, Malwina nie miała serca psuć im tych szczęśliwych chwil pretensjami do Antka. Mężczyzna zaproponował, iż w tej sytuacji na drugi dzień zjedzą na mieście.

- Byłam zadowolona, sądziłam iż pójdziemy do jakiejś tawerny i we czwórkę pobędziemy razem – opowiada – Niestety, mąż był lojalny wobec kolegi i zabraliśmy także ich dzieci. W tym czasie Izabela miała odpoczywać w spokoju. Nie było więc mowy o w miarę rodzinnej atmosferze, jaką sobie wymarzyłam, bo Łukasz również do nas dołączył.

Po kolacji dzieci uparły się na lody domowej roboty, które sprzedawano w tym samym lokalu. Wybierały różne, egzotyczne smaki. Antoni, chyba chciał zatrzeć złe wrażenie, więc zaproponował, iż on wszystkim stawia deser. Malwina nie chciała się skusić, bo na kolację zjadła porządny posiłek, wypiła lampkę wina i miała wyrzuty sumienia, iż przekroczyła limit kalorii. Ojcowie dołączyli do dzieci i też zajadali się doskonałymi lodami. Na drugi dzień mieli ruszyć w trasę do kolejnego miejsca.

- Myślałam, iż było źle, ale następny poranek to był armagedon, wszyscy dostali biegunki i wymiotów – wspomina Malwina – Wpadłam w panikę, bo nagle cała moja rodzina zaczęła na zmianę biegać do toalety. Córka zwymiotowała do łóżka. Mnie nic się nie stało, więc gwałtownie zorientowałam się, iż coś musiało być w lodach. Teraz nie tylko miałam czworo dzieci na swojej głowie, doszli też dorośli. W dodatku Izabela dostała histerii, iż wytruliśmy jej rodzinę. Była w złym stanie psychicznym w związku z tym wypadkiem, ciążą i jeszcze zatruciem najbliższych.

Izabela gdy trochę się uspokoiła, poprosiła Malwinę o dokupienie węgla oraz probiotyków. Malwina odwiedziła aptekę i zrobiła zapasy leków. Nawadniała wszystkich przez trzy dni. Potem objawy zaczęły ustępować.

- Oczywiście znowu wylądowałam w kuchni przy garach – opowiada – Gotowałam kleiki i zupę marchwiową. Prałam przepocone i brudne ubrania i pościel. Już choćby nie narzekałam, chciałam tylko wrócić do domu. Skróciliśmy wyjazd o dwa dni. Przyrzekłam sobie, iż nigdy więcej żadnych wypraw w „cygańskim” stylu.

Minął rok od fatalnej wyprawy nad Adriatyk. Malwina miała nadzieję, iż w te wakacje naprawdę odpocznie, bez gotowania, prania, i ciągłego sprzątania po dzieciach i mężu.

- Tymczasem zjawił się Antoni, bardzo zadowolony z siebie, oświadczył, iż już zarezerwował kamper i kampingi we Włoszech. Mamy znowu jechać z Izabelą i Łukaszem, bo już się zgraliśmy – mówi oburzona Malwina – Oni teraz mają maleńkie dziecko, więc żeby zaoszczędzić na hotelu postanowili powtórzyć wyprawę. Przecież, jak argumentował mąż, było bardzo fajnie i teraz mamy już doświadczenie. Na początku aż zaniemówiłam z oburzenia, potem przez zaciśnięte gardło poinformowałam męża, iż po moim trupie. Już nigdy nie pojadę na żaden kamping. Nigdy więcej nie zostanę obozowym kopciuchem. Ja też mam prawo do odpoczynku, od obowiązków i rodziny również. Mąż się obraził. Mnie to nie obchodzi, skoro było tak fajnie, niech zabiera dzieci i jedzie sam, zobaczy jak jest super, gdy się wszystkich obsługuje. Ja już nie będę darmową służącą.


Idź do oryginalnego materiału