Pogrzebali je żywcem w Środzie Śląskiej. Obie wzywały pomocy z grobu!

nieustanne-wedrowanie.pl 2 tygodni temu

Sporo jest upiornych opowieści, które spisano już dawno temu i znane są od wieków każdemu, kolejnemu pokoleniu. Stąd żywcem pogrzebani żyją w pamięci ludzkiej wraz ze swoimi imionami, nazwiskami i miejscem akcji tragicznego losu. Te pozornie liczne zanotowane przypadki są jednak przez cały czas kroplą w morzu podobnych okoliczności. Im dalej w przeszłość, tym bardziej skutki takich pogrzebów straszliwsze. Nie dość, iż zakopany za życia przeżywał prawdziwie piekielne katusze, zanim skonał, to dodatkowo często uznawany był za wampira, co ściągało niewyobrażalną tragedię na jego rodzinę. Wiem to, ponieważ sporo czytałam na ten temat, kiedy pisałam swoją drugą książkę „Mroczne tajemnice Dolnego Śląska”. Z czasem ludzie przestali wierzyć w upiory, nie przestali jednak grzebać żywcem. Wiele z podobnych historii jest bardzo znanych, natomiast te, które znajdziecie tutaj, pierwszy raz zostaną spisane…

W mojej książce „Mroczne tajemnice Dolnego Śląska” znajdziecie rozdziały, gdzie opisane zostały prawdziwe, mocno udokumentowane wydarzenia związane z ludźmi uznanymi za wampiry. Przeczytacie tam między innymi o wampirzycy w Lewina Kłodzkiego, biednej Brodce, którą okrutnie męczono, zanim żywą zakopano w ziemi i o szewcu powrotniku ze Strzegomia, wykopanego z mogiły i sądzonego po śmierci. Więcej dowiecie się, klikając na grafikę rzeczonej książki, znajdującej się poniżej.

Kiedy byłam małą dziewczynką, moja babcia Frania opowiadała mi niesamowite historie. Nigdy nie zajmowała się ich spisywaniem, jednak pomimo tego w taki właśnie sposób przekazywała je kolejnemu pokoleniu, ku pamięci. Dzisiaj żałuję bardzo, iż nie notowałam tych opowieści, ale i tak uważam, iż sporo zapamiętałam. Mówiła mi o starszych rzeczach, często wręcz nieodpowiednich dla dziecka. O duchach, diabłach, straszliwych morderstwach, ludziach pochowanych żywcem. Posłuchajcie tylko, nie będziecie się nudzić. Obiecuję…

Cmentarz w Środzie Śląskiej.

Dziecko pogrzebane żywcem

Ja mam taki dar, iż lubię słuchać. W takich okolicznościach przerywam opowiadającemu tylko po to, aby zadać pytanie, dopytać o szczegóły, naprowadzić go na adekwatne tory, kiedy od nich się oddali. Ten dar, to moja super moc. Każdy człowiek, który ma chęć opowiadania, spragniony jest uwagi. Kiedy otrzymuje to czego oczekuje, otwiera się na słuchacza całym sercem. W taki sposób udało mi się zebrać mnóstwo informacji do mojego blogowania. Jestem bardzo czujna i nigdy nie lekceważę ludzi, którzy przychodzą do mnie z takim podarunkiem. Tak właśnie było tamtego lipcowego dnia.

Przechodziłam ulicą obok ławki na przystanku autobusowym w moim mieście. Siedziały na niej moje dobre znajome i czytelniczki bloga, Jola i Izabela. Nigdy nie przechodzę obojętnie w takich okolicznościach, więc i wtedy zatrzymałam się na chwilę. Zamieniłyśmy dosłownie kilka zdań na temat mojej najnowszej książki, która, choć już zamówiona, jeszcze do nich nie dotarła.

Książka, o której mowa to „Frutkowskiego rozmowy, kurna, co nie (patrz poniżej, wystarczy kliknąć grafikę). Opowieść i do śmiechu i do płaczu. Pełna wzruszeń historia wielkiej przyjaźni. Lektura dla kochających zwierzęta. Dobra do poczytania i doskonała na prezent.

Nie wiem, skąd wypłynął ten temat o dziecku, które zostało pochowane żywcem na cmentarzu w Środzie Śląskiej, ale wydarzyło się to podczas tych kilku minut rozmowy. Już wtedy w mojej pamięci coś drgnęło i słuchając o tym wydarzeniu, powiedziałam do Izabeli, iż chyba słyszałam coś podobnego od mojej babci Frani. Wspomnienie to powróciło gwałtownie i z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej wyraziste. Jak z mgły zaczęły wyłaniać się obrazy. Miałam wtedy zaledwie kilka lat. Siedziałam przy dużym, drewnianym stole, stojącym na środku babcinego pokoju i rysowałam kredkami na kartce z bloku, a ona opowiadała. Mówiła o murowanym grobowcu, w którym złożono ciało zmarłej małej dziewczynki. Nie docieknę już szczegółów, ale pamiętam, iż została ona usłyszana i uratowana przez kogoś, kto akurat przebywał na cmentarzu. Dziecko wydostało się z trumny i biegało wewnątrz grobowca, płacząc. Głośne tuptanie dało się słyszeć z daleka. Tak to wszystko zapamiętałam, ale byłam przekonana, iż jest to opowieść ze stron, gdzie babcia Frania się urodziła. Kompletnie nie kojarzyłam tego z nekropolią w moim rodzinnym mieście, aż do chwili, kiedy Izabela zaczęła opowiadać wersję, którą ona znała. Nie była to relacja jeden do jednego, ale podobieństw między obiema opcjami było tyle dużo, iż nie mam wątpliwości, iż chodzi o to samo wydarzenie.

Druga wersja wydarzeń

W Środzie Śląskiej w latach sześćdziesiątych postój taksówek znajdował się na rynku górnym, tam, gdzie stoi pomnik Rolanda. Tamtego dnia do pewnego taksówkarza, który czekał tam na klientów podeszła kobieta ubrana w czarną sukienkę i zamówiła kurs na cmentarz. Kierowca otworzył jej drzwi do samochodu, choć był bardzo zdziwiony, ponieważ do tego celu z tamtego miejsca parkiem jest rzut beretem. Nie wnikał jednak w szczegóły i zawiózł ją tam, gdzie sobie zażyczyła. Zaparkował przy bramie głównej nekropoli, kobieta zapłaciła i wysiadła z auta, nie zatrzaskują za sobą drzwi. Wówczas mężczyzna przez uchylone okno usłyszał płacz dziecka, dochodzący z cmentarza. Odwrócił się, żeby podzielić się tym z pasażerką, ale całkowicie zniknęła mu z oczu, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Taksówkarz poczuł niepokój, jednak wysiadł z pojazdu i pomimo tego, iż było już grubo po zachodzie słońca, wszedł na teren nekropoli i podążał w mroku za odgłosem cichego kwilenia. Sądził, iż czyjeś dziecko zgubiło się między grobami i płacze umierając ze strachu, nie umiejąc znaleźć drogi do domu. Po kilkunastu metrach dotarł do miejsca, skąd dochodził tajemniczy odgłos. Był to duży, murowany grobowiec nakryty ciężką, kamienną płytą, usytuowany niedaleko kaplicy. Leżały na nim świeże kwiaty i paliły się świeczki. Taksówkarz wpadł w panikę. Przyłożył ucho do kamienia, żeby upewnić się, iż to, co odkrył, jest prawdą i iż nic mu się nie wydaje. Po wpływem silnych emocji zaczął odsuwać nakrycie mogiły. Po chwili udało mu się tego dokonać i zajrzał do środka, oświetlając wnętrze grobu latarką. I tedy zobaczył, iż wewnątrz stoi kilkuletnie dziecko…

Mężczyzna zaczął je uspokajać. Przesunął płytę jeszcze bardziej i wskoczył do środka. Wziął dziecko na ręce i podsadził, żeby mogło się stamtąd wydostać. Potem stanął na trumience i sam wygramolił się z tego upiornego miejsca. Po wszystkim miało podobno być tak, iż dziecko powiedziało taksówkarzowi gdzie mieszka i on je tam zawiózł. Rodzina doznała szoku. Był wieczór, a pogrzeb odbył się po popołudniu.

Kiedy opuszczał ich dom, zauważył na ścianie wiszącą w ramce fotografię. Od razu poznał kobietę, która zamówiła u niego ten koszmarny kurs na cmentarz. Dowiedział się wówczas, iż jest to niemożliwe, gdyż ona od kilku lat nie żyje. Umarła podczas porodu, gdy wydawała na świat uratowane z grobowca dziecko.

Nie taki jedyny przypadek

Moja mama, która zamieszkała w Środzie Śląskiej, kiedy wyszła za mąż za mojego tatę, mówiła mi, iż o przypadkach żywcem pochowanych ludzi słyszała nie raz. Mówiono o rozkopywaniu grobów powodowanych przeczuciami rodziny i makabrycznych odkryciach po otwarciu trumien. Takie rzeczy zdarzały się w tamtych czasach dużo częściej niż teraz.

– Pani Aneto — Izabela ciągnęła swoją opowieść — to nie jest jedyny taki przypadek pochowania żywcem w Środzie Śląskiej. Słyszałam o młodej dziewczynie, którą żywą złożono w grobie tuż przy parkanie od strony „Kajaków”. Niedaleko alei, gdzie spoczywają zakonnice.

Zaraz po tym pogrzebie ojciec młodej kobiety zaczął śnić o swojej córce, iż wcale nie umarła. Sen był natrętny i przez trzy noce powracał jak bumerang. We śnie dziewczyna mówiła do niego, iż żyje. Mężczyzna zdecydował się ostatecznie na otwarcie świeżego jeszcze grobu, ponieważ nie dawało mu to spokoju. Kiedy podniesiono wieko trumny, zobaczył martwe swoje dziecko ze straszliwym grymasem na twarzy, zjedzonymi paznokciami i czarną, skrzepłą krwią na palcach. Niewątpliwie pochowano ją żywcem. Najpewniej znajdowała się w śpiączce, podobnie jak mała dziewczynka z wcześniejszej historii. Nie miała jednak tyle szczęścia, co ona.

Podobno jej grób istniał jeszcze kilkanaście lat temu. W chwili obecnej jest albo zlikwidowany, albo przeniesiony. Na pomniku znajdowała się zdjęcie młodej, ładnej, długowłosej dziewczyny. Pomnik wykonany był z lastriko. Nie spoczywała tam sama. Na tablicy widniały dane innych osób. Może jej najbliższych? Matki i ojca. Z czasem mogiła stała się zaniedbana. Nikt nie zapalał tam ognia, nie stawiał kwiatów i nie sprzątał. Teraz nie sposób na 100% zlokalizować miejsca, gdzie się znajdowała, ale Izabela sądzi, iż to tutaj.

Cmentarz w Środzie Śląskiej.

Przy tej alei, biegnącej wzdłuż parkanu od strony akwenu „Kajaki”.

Cmentarz w Środzie Śląskiej.

Taka tragedia się wydarzyła na średzkiej nekropoli, a choćby nikt już nie pamięta, jak ta biedna dziewczyna miała na imię. Kiedy wysłuchałam tej opowieści, zrozumiałam, iż o tym również słyszałam od babci Frani. Ona mówiła jeszcze o wieku od trumny, porysowanym paznokciami od wewnątrz. Potem często powtarzała, iż bardzo się tego boi, aby nie obudzić się w grobie…

Więcej niesamowitych historii, które wydarzyły się naprawdę, znajdziecie w naszych książkach. Poniżej (wystarczy kliknąć grafikę) czeka na Was więcej o nich informacji. Polecamy!

Artykuł zawiera autoreklamę.

Idź do oryginalnego materiału