Zaczynając ten rok, wiedzieliśmy, iż będzie rewolucyjny, choć nie wszystkim mogliśmy się z Wami na bieżąco dzielić. Czuliśmy, iż 2023r. to doskonały moment na zmiany, a te, w które mieliśmy się ,,wpakować”, wydawały się naprawdę ,,ciężkiego” kalibru. Jak wyszło w praktyce? Co chcemy z tego roku zapamiętać na zawsze, a o czym chętnie byśmy zapomnieli? Zapraszamy do podsumowania roku 2023!
Hey, baby girl!
Nowy rok zaczęliśmy z ,,grubej rury” – w zaskakująco ciepły styczniowy dzień ogłosiliśmy, iż spodziewamy się nowej członkini rodziny – mała Pogodzinka, najsłodsza dziewczynka na świecie, dołączyła do nas pod koniec marca. Po raz kolejny mogliśmy sprawdzić, jak podróżuje się w ciąży, choć tym razem wycieczek było o wiele mniej. Przełom roku przywitał nas wirusem RSV, a początek 2023 roku upłynął pod znakiem lokalnych wycieczek po Krakowie, wyprowadzki z mieszkania i pożegnań z rodziną – 13 lutego wylecieliśmy z Polski na dłużej, przeprowadzając się do… Teksasu.
Howdy y’all?
Trochę zaskoczyliśmy Was tą decyzją, ogłoszoną raptem jeden dzień przed wylotem, ale do ostatniej chwili sami nie wiedzieliśmy, co z tego wyjdzie- tematy wizowe się przeciągały, my ścigaliśmy się z czasem, koordynując taki potężny ruch z niespełna dwulatkiem na pokładzie i w ostatnim trymestrze ciąży. Oj, spokojnie to nie było, do samolotu wsiadaliśmy zupełnie wykończeni, ale też ciekawi nowej przygody.
Pierwszych tygodni nowego, amerykańskiego życia prawie nie pamiętamy (albo: usilnie próbujemy zapomnieć). Choć przeprowadzka związana była z transferem firmowym, a więc i systemowym wsparciem na start, np. pomocą z wypożyczeniem samochodu czy z tymczasowym lokum, liczba spraw do załatwienia zdawała się nie kończyć, a biurokracja firmowa w połączeniu z kosmiczną amerykańską administracją dawały popalić. Dopiero w takich chwilach człowiek docenia, jak łatwe (a przecież i nie tak znowu proste) są podobne ruchy w obrębie Unii Europejskiej.
Nie działało nam ubezpieczenie zdrowotne, mieliśmy problem ze znalezieniem lekarza położnika, a rozpracowanie ,,systemu” porodowego chwilę nam zajęło. Do tego w kraju, w którym wiele opiera się na numerze SSN (odpowiednik PESEL-u), na który długo czekaliśmy, i na ,,credit score” (zdolność kredytowa), którą buduje się miesiącami, ciężko było nam choćby załatwić abonament komórkowy, o domu czy samochodzie nie wspominając. W ciągu ledwie kilku tygodni podjęliśmy taką masę decyzji, iż kolejnych kilka unikaliśmy jakichkolwiek rozkmin. Jest choćby na to podobno psychologiczny termin- ,,decision fatigue”.
I choć cała akcja przypominała thriller przygodowy, zakończenie tego etapu było iście hollywoodzkie – pierwszy krzyk małej Pogodzinki, mieszkanie wynajęte w fajnym zakątku miasta i pewnie stawiane kroki w nowej pracy Tomka. Ogarnęliśmy to! Czas pokaże, co ten śmiały ruch da naszej rodzinie w ogólnym rozrachunku, ale jesteśmy (jak zazwyczaj) dobrej myśli.
Czas odkrywać Amerykę!
Po tej serii logistyczno-administracyjnych fikołków, powoli ośmielaliśmy się zaczynać wycieczki po najbliższej okolicy. Już dwumiesięcznego malucha zabieraliśmy na krótkie wypady do Austin, San Antonio czy nad Ocean Atlantycki. Okazało się, iż mała podróżniczka ładnie współpracuje w czasie wycieczek, a dwuletni Pogodzinek uwielbia nocowanie w hotelach (bo można skakać po łóżkach ;)) i z euforią odczytuje literki na tablicach informacyjnych.
Uff, jak gorąco…
A gdy już myśleliśmy, iż najbardziej ,,gorący” okres tego roku mamy za sobą… nadeszło teksańskie lato (i to na dodatek choćby jak na Teksas, rekordowo ciepłe). Codzienne temperatury w okolicy 40 C, brak jakiejkolwiek ulgi nocą i dwa maluchy na pokładzie, które naprawdę nietrudno przeziębić klimą lub przegrzać w upałach.
Choć nasze media społecznościowe aż kipiały od zdjęć cieszących się latem polskich znajomych, my tę porę roku spędziliśmy głównie w klimatyzowanych wnętrzach lub na basenie (a i to tylko wcześnie rano lub późnym popołudniem). Już rozumiemy, czemu większość Teksańczyków ucieka na lipiec i sierpień ze stanu…
Udało nam się na wyskoczyć ,,w zimne” na chwilę właśnie w sierpniu – odbyliśmy pierwszą dalszą wycieczkę po USA, kierując się do stanu Oregon i Washington.
Zobaczyliśmy przepiękną dolinę rzeki Columbia, imponujące wodospady Oregonu, niszczycielski wulkan St. Helen’s oraz pierwszą perełkę do naszej ,,kolekcji” – park narodowy Mt. Reiner, z przepięknym szczytem, który ukazał nam się w pełnej krasie dopiero przy trzecim podejściu. Ten widok zdecydowanie wart był oczekiwania!
Czas na roadtripy!
Cały wrzesień spędziliśmy w podróży- objechaliśmy stany Kolorado i Nowy Meksyk, oglądając ponad pięć parków narodowych, kolejnych kilka ,,national monuments”, czyli miejsc wartych wyjątkowej uwagi oraz testując nasze możliwości w zakresie campingu (w USA to jest arcyciekawy fenomen).
Zdziwiliśmy się, jak różnorodny może być jeden raptem region- od ostrych szczytów Gór Skalistych, przez piaski White Sands lub Great Sand Dunes, aż po historyczne miasta pod klifami należące do natywnych Amerykanów.
Spróbowaliśmy niezliczonych przysmaków kuchni meksykańskiej, objadaliśmy się przepyszną czekoladą i docenialiśmy smak barbecue po campingowej diecie składającej się głównie z liofilizowanych gotowców.
Doświadczyliśmy także słynnego ,,poziomu” amerykańskich hoteli sieciowych (szczególnie nie polecamy paskudnych śniadań) oraz bezkresnych dróg, zdających się nigdy nie kończyć. To była wspaniała wyprawa, którą kiedyś chętnie opiszemy, ale mnogość wątków zasługuje na solidne przygotowanie się w tym zakresie.
W październiku cieszyliśmy się już zupełnie przyjemną aurą, stawiając na lokalne wypady, poznawanie knajp (Houston to prawdziwe El Dorado kulinarne) i nowych znajomych. Lokalne wypady do położonych nad oceanem Galveston czy Corpus Christi stanowiły oddech od codzienności.
Jak wygląda pustynia?
W listopadzie wykorzystaliśmy urlop z okazji święta Dziękczynienia i wybraliśmy się na samą granicę z Meksykiem, do teksańskich parków narodowych: Big Bend i Guadelupe Mountains. Oba reprezentują klimat pustynny, z imponującymi górami. Przez Big Bend przepływa dodatkowo Rio Grande, będąca także naturalną granicą między Meksykiem a USA.
Przez kilka dni byliśmy z dala od wszelkiej cywilizacji- internetu, zasięgu telefonicznego, sklepów czy nawet… prysznicy :). Przekonaliśmy się, iż możemy nocować w namiocie z naszymi maluchami (nawet przy 5 C), a jajecznica zrobiona rano na turystycznej kuchence smakuje całej czwórce.
Największa rewelacja? Zrozumienie, iż pustynia to wcale nie muszą być połacie piachu. Na tej aż roiło się od kaktusów i innych niezniszczalnych roślin, a niektóre, dzięki ostatnim deszczom, choćby kwitły!
Między tymi wycieczkami znalazło się trochę czasu w poznawanie ,,lokalnych” smaczków- spacery po sąsiedztwie w poszukiwaniu najbardziej odlecianych ozdób halloweenowych lub świątecznych (co roku Amerykanie wydają setki milionów na światełka i dmuchane ozdoby), (próby) gry w baseballa czy wizyt w muzeach.
Nietypowe święta…
A kiedy czytacie ten tekst, jesteśmy w drodze do… Arizony. To doskonałe miejsce, żeby przywitać nowy rok i poznać kolejne oblicze Stanów Zjednoczonych. Większość Polaków odwiedza tę krainę, gdy pustynny klimat daje się we znaki niemożliwymi do zniesienia temperaturami – my postanowiliśmy skorzystać z tego, iż mamy większą elastyczność terminów i poznać Arizonę w przyjaźniejszych warunkach.
Jeśli więc mielibyśmy opisać rok 2023 jednym słowem, byłaby to chyba ,,Rewolucja”…
Jak 2023 rok wygląda blogowo?
Nie oszukujmy się – przy tak intensywnych działaniach na polu prywatnym musieliśmy opanować trudną sztukę odpuszczania. Mniej niż w poprzednich latach wpisów, mniej nas także na socjalach. Będąc rodzicami po raz drugi, wiemy, iż czas leci bardzo gwałtownie i nasze małe Pogodzinki już niebawem nie będą takie małe – staramy się więc dać im jak najwięcej swojej energii teraz, gdy (jeszcze) nas potrzebują.
Blogowo mamy o czym opowiadać – owszem, otworzyliśmy się na treści ,,ze świata”, bo wiemy, iż sporo osób interesuje to, czego doświadczamy ,,za wielką wodą”, ale przez cały czas nie brakuje nam materiałów z ciekawych miejsc w Polsce. Jedynie przez cały czas za mało nam czasu w tworzenie nowych treści…
Ten, którym dysponujemy (jakże wyszarpany codzienności), przeznaczamy na przeglądanie już opublikowanych tekstów i upewnianie się, iż pasują do obecnych standardów. W internecie działamy już ponad 8 lat, algorytmy i preferencje odbiorców zmieniają się bardzo szybko, staramy się więc za tym wszystkim nadążyć. A iż ta gonitwa odbywa się najczęściej dobrze po północy, a serce chciałoby więcej niż pozwala rozum (i plecy) – cóż, taki etap życia…
Na duży plus 2023 roku zapisujemy to, iż udało nam się w miarę regularnie pisać do naszych najbardziej zaangażowanych odbiorców – im właśnie dedykujemy nasz Newsletter. Staramy się wysyłać do Was listy regularnie, ale ,,w sam raz” często. jeżeli chcesz się dopisać do tego grona, klikaj tutaj!
A jak Wam minął 2023 rok? Dajcie znać, jakie kierunki udało Wam się odwiedzić, a jakie planujecie na 2024!
Roku 2024, zapraszamy!
Poprzednie lata: przeżyjmy to jeszcze raz
Jak ten rok porównuje się z poprzednimi? Zobacz także nasze poprzednie podsumowania, które są istną bazą podróżniczych inspiracji na cały rok:
- Podsumowanie 2022
- Podsumowanie 2021
- Podsumowanie 2020
- Podsumowanie 2019 nigdy nie powstało :(, do dziś nie pamiętamy, dlaczego :D, a nudy nie było!
- Podsumowanie 2018
- Podsumowanie 2017