Podczas jazdy samochodem mój pies wpatrywał się we mnie i głośno szczekał, aż w końcu zrozumiałem, iż patrzy na coś innego – i przerażającego

polregion.pl 1 tydzień temu

Poranek był spokojny, niemal sennie ciepły, gdy przekręciłem kluczyk w stacyjce i rzuciłem okiem na moją złocistą suczkę na fotelu pasażera. Lusia zawsze cicha, posłuszna, uwielbiająca jazdę samochodem. Zwykle opierała pysk o szybę, wąchając mijane pola, albo kładła łeb na moich kolanach. Tym razem jednak, zamiast zająć się widokami za oknem, wpatrywała się we mnie uporczywie, niemal hipnotyzująco.

No co, Lusiu, jedziemy? zaśmiałem się lekko, ruszając z miejsca.

Odpowiedziała machnięciem ogona, ale jej ciemnobursztynowe oczy nie oderwały się ode mnie. Po pięciu minutach jej wzrok stał się tak intensywny, iż poczułem lekkie mrowienie na karku. Przechyliła głowę, jakby starała się coś zrozumieć, a potem zaczęła szczekać. Nie cicho, nie dla zabawy głośno, ostro, niemal histerycznie.

Cicho, dziewczyno syknąłem, naciskając pedał gazu. O co ci chodzi?

Lusia nie przestawała. Jej szczekanie stawało się coraz gwałtowniejsze, aż w końcu warknęła głęboko, jakby ostrzegając przed niewidzialnym zagrożeniem. W jej oczach dostrzegłem coś, co sprawiło, iż żołądek ścisnął mi się lodowato.

Lusiu przestań, bo naprawdę zaczynasz mnie niepokoić szepnąłem, sięgając ręką, by pogłaskać ją po głowie.

Wtedy zrozumiałem. Ona nie patrzyła na *mnie* Jej wzrok był utkwiony *za* mną, w coś, czego jeszcze nie widziałem.

Samochód zatrzymał się z piskiem opon na poboczu. Ostrożnie wysiadłem, drżącymi palcami otwierając maskę. Nic. Żadnych iskier, żadnego dymu. Dopiero gdy pochyliłem się nad przednim kołem, zobaczyłem to ciemną, lepką plamę rozlewającą się po asfalcie. Płyn hamulcowy.

Cholera wyszeptałem, dotykając mokrej smugi. Jeden przetarty przewód, a kolejne kilometry mogłyby skończyć się tragicznie.

Odwróciłem się do Luski. Siedziała na siedzeniu, z pyskiem przyciśniętym do szyby, i wpatrywała się we mnie tym samym badawczym spojrzeniem.

Dobra dziewczyno powiedziałem, głaszcząc ją po uszach. Dzisiaj uratowałaś nam życie.

I wtedy dopiero pojąłem, iż ten jej szalony szczek i oczy pełne strachu wcale nie były kaprysem. To była *przestroga*.

Idź do oryginalnego materiału