Podchodząc do drzwi, nacisnęłam dzwonek i usłyszałam szybkie kroki.

newsempire24.com 19 godzin temu

Dziś mój wnuk obchodził dziesiąte urodziny – okrągłą rocznicę. Od dawna wybrałam prezent, który wydawał mi się idealny na tę okazję. Było to duże pudełko z klockami, o których marzył od miesięcy. W wyznaczonym dniu ubrałam się w najlepszą sukienkę i poszłam do ich domu. Gdy nacisnęłam dzwonek, po chwili usłyszałam szybkie kroki.

— Wejdź do kuchni, mamo — powiedziała moja córka, otwierając drzwi. W jej głosie było ciepło, ale i nutka zmęczenia, jakby cały dzień krzątała się przy przygotowaniach. — Pamiętasz, jak nazywa się nasz solenizant?

Uśmiechnęłam się, przekraczając próg. Oczywiście pamiętałam, iż mój wnuk ma na imię Janek. Zamiast odpowiedzi tylko skinęłam głową, trzymając w rękach kolorowo zapakowany prezent. W kuchni stół był już nakryty: kolorowe talerze, serwetki z bohaterami kreskówek i ogromny tort z dziesięcioma świeczkami, czekający na swoją chwilę. Janek siedział na honorowym miejscu, promieniejąc szczęściem. Jego koledzy, równie rozbrykani dziesięciolatki, gadali jednocześnie, przerywając sobie nawzajem.

— Babciu, to ty? — wykrzyknął Janek, gdy mnie zobaczył. Podbiegł, przytulił się, a potem z ciekawością wpatrywał się w pudełko. — To dla mnie?

— Oczywiście, kochanie — odparłam, podając mu prezent. — Otwieraj, nie zwlekaj!

Chłopiec z entuzjazmem rozpakował paczkę, a jego oczy zabłysły na widok klocków. Dzieci od razu go otoczyły, oglądając pudełko i proponując, co można zbudować. Patrzyłam na ten wir euforii i czułam, jak serce wypełnia się ciepłem. Nie ma nic piękniejszego niż uśmiech dziecka, szczególnie w jego wielki dzień.

Moja córka, którą w myślach nazywałam Zosią, podeszła do mnie i szepnęła:

— Dzięki, mamo. Zawsze wiesz, jak go ucieszyć.

Wzruszyłam ramionami, jakby to było oczywiste. Ale tak naprawdę długo się zastanawiałam nad prezentem. Dziesięć lat to już nie jest zwykłe dziecięce święto – to wiek, gdy dziecko zaczyna czuć się prawie dorosłe. Chciałam, by podarunek nie był tylko zabawką, ale czymś, co zostanie w pamięci.

Impreza trwała w najlepsze. Dzieci bawiły się, śmiały, aż nadszedł moment zdmuchiwania świeczek. Janek pomyślał życzenie, nabrał powietrza i jednym tchem zgasił wszystkie płomienie. Goście zaczęli klaskać, a Zosia kroiła tort, rozdając każdemu kawałek. Siedziałam z boku, obserwując ten wesoły chaos, i myślałam, jak gwałtownie płynie czas. Wydawało się, iż wczoraj Janek był malutki, a teraz ma swoje pasje i marzenia.

Gdy tort został zjedzony, a dzieci rozbiegły się do zabawy, Zosia usiadła obok mnie. Rozmawiałyśmy o tym, jak zmieniło się życie, jak gwałtownie rosną dzieci. Opowiedziała, iż Janek zaczął interesować się robotyką i choćby zapisał się na zajęcia, gdzie uczą budować modele. Słuchałam i cieszyłam się, iż mój prezent trafił w punkt.

— Wiesz, mamo — powiedziała Zosia — on tak czekał na ten dzień. A twój przyjazd to dla niego największy prezent.

Uśmiechnęłam się, ale w duchu pomyślałam, iż to ja powinnam im dziękować za te chwile. Być babcią to szczególne szczęście. Nie musisz już dźwigać całej odpowiedzialności jak rodzic, ale możesz dawać miłość, wsparcie i odrobinę rozpieszczania.

Pod wieczór, gdy goście zaczęli się żegnać, Janek podbiegł do mnie z gotową konstrukcją z klocków – małym statkiem kosmicznym. Dumie pokazywał swoje dzieło, opowiadając, iż zbuduje całą galaktykę. Słuchałam, podziwiałam i myślałam, iż te urodziny zostaną w naszej pamięci na długo.

Wracając do domu, czułam lekkość i radość. Dziesięć lat to dopiero początek. Przed Jankiem jeszcze tyle odkryć, a ja mam nadzieję być przy nim, by patrzeć, jak rośnie i spełnia marzenia. Na razie cieszę się, iż mogłam dać mu odrobinę magii w ten wyjątkowy dzień.

Idź do oryginalnego materiału