Pociąg ku nowym możliwościom

newsempire24.com 1 dzień temu

**Pociąg do nowego życia**

Jola obudziła się i nasłuchiwała. Po ciszy w mieszkaniu zrozumiała, iż Wojtka nie ma w domu. Wstała, przeciągnęła się leniwie i poszła do kuchni. Na stole leżała kartka: *„Przepraszam, zapomniałem uprzedzić. Wrócę przed obiadem, jestem w pracy.”*

Jola uśmiechnęła się gorzko, zmięła kartkę i wrzuciła do śmieci. Od dawna podejrzewała, iż Wojtek ma kogoś. Ciągle go nie było, przestali ze sobą rozmawiać, a choćby jeżeli – to tylko o niczym. Córka wyszła za mąż i wyjechała z mężem do jednostki wojskowej. Rodzina tylko na pokaz.

W pokoju zadzwonił telefon. Marysia.

– Co robisz? – spytała jedyna przyjaciółka od podstawówki.

– Nic. Dopiero wstałam.

– Słuchaj, pogoda cudna, wiosna, słońce. Przejdziemy się po sklepach? Tak mi się chce czegoś ładnego, kolorowego. Masz jakieś plany?

– Żadnych. Wojtek w pracy.

– W weekend? No to się ogarnij, ubierz odświętnie, za godzinę podjeżdżam. – I Marysia się rozłączyła.

Jola postawiła czajnik i poszła do łazienki. Lubiła chodzić na zakupy z Marysią. Ta miała nosa do stylu. Potrafiła wyłowić z morza ciuchów jeden jedyny, idealny. Jola zawsze gubiła się w gąszczu ubrań, a Marysia, jak wróżka, wyciągała sukienkę w sam raz – krojem, rozmiarem, jakością.

Uczyła Jolkę, iż na zakupy trzeba iść „na bogato”, żeby sprzedawczynie widziały w tobie damę, a nie wieśniarę. Wtedy wyciągają z zaplecza najlepsze rzeczy. I – o dziwo – to działało. Nigdy nie wracały z pustymi rękami.

Jola poprawiła makijaż, ubrała się, spojrzała w lustro i była zadowolona. Zakupy to świetny lek na zły humor. A teraz akurat go potrzebowała.

Po dziesięciu minutach Marysia zadzwoniła, iż podjechała.

– Cześć. Masz coś konkretnego na oku? – spytała Jola, wsiadając do *Toyoty* przyjaciółki.

– Nie. Powinni wywiesić nową kolekcję, a starą przecena. Wiosna, czujesz? – Marysia zerknęła na nią z uśmiechem.

– Wojtek mnie zabije. Oszczędzamy na wakacje…

– Nie zabije. Obetnij metki, wyrzuć paragon, powiedz, iż wydałaś połowę.

– Jasne, a wydam dwa razy więcej.

– Mam sprawdzony sposób, jak otumanić męża.

– Jaki? – Jola spojrzała na nią ciekawie.

– Zobaczysz.

Marysia była okazałą kobietą. Nie grubą, ale właśnie *okazałą* – z pełnym biustem, biodrami jak u księżniczki i wąską talią. Miała błyszczące piwne oczy, bujne usta i gęste, ciemne włosy. Mężczyźni odwracali się za nią.

Jola była jej przeciwieństwem. Niska, szczupła, z jasnymi, kręconymi włosami i zielonymi oczami. W dżinsach z tyłu wyglądała na nastolatkę. Przy Marysi czuła się jak nieśmiała dziewczynka.

Gdy Marysia wchodziła do sklepu, sprzedawczynie od razu stawały na baczność, oferując najlepsze rzeczy. A ona obdarowywała ich królewskim uśmiechem. Jola nie miała tej mocy. Traktowano ją z góry, więc plątała się między regałami i uciekała bez zakupów.

Po dwóch godzinach, obładowane firmowymi torbami, wyszły z kolejnego butiku.

– Stój, już mi za to będzie – jęknęła Jola.

– Chodźmy. – Marysia pociągnęła ją do działu bielizny.

– Nie, nie! Za to Wojtek będzie milczał tydzień albo i dłużej! – Jola aż się skrzywiła.

– Spójrz, jaka koronka! Weź ten zestaw w kolorze malinowym. Będzie pasował do twoich włosów. – Marysia trzymała w rękach stanik, który wyglądał jak dzieło sztuki. – Może jeszcze szlafrok w komplecie?… Nie, to już przesada.

– Komu ta bielizna się spodoba pod bluzką? I droga strasznie. Nie, nie kus. – Jola postawiła na swoim.

– Czego ja cię uczę? Takiej bielizny się nie nosi pod ubraniem! Zakładasz ją wieczorem, żeby mąż docenił twoje atuty. Z twoją figurą tylko taką bieliznę nosić! A on pod wpływem widoku choćby nie wspomni o wydatkach. Bierzemy. – Marysia pomaszerowała do kasy.

– Dość, nogi mi odpadają. Idźmy gdzieś usiąść. Rano tylko kawę wypiłam – zaproponowała Jola. – Wiesz… Chyba Wojtek mnie zdradza.

– Myślisz tak, bo poszedł do pracy w weekend? – Marysia zmarszczyła brwi, idąc w stronę kawiarni.

– Od dawna to czuję…

– O, kawiarnia! Chodźmy. – Marysia przerwała jej.

Usiadły przy oknie. Czekając na kelnerkę, Jola rozglądała się po lokalu. Dwa stoliki dalej plecami do nich siedział mężczyzna łudząco podobny do Wojtka. Ta sama fryzura, biały sweter. Dała mu go na święta. Ale nie mógł przecież założyć odświętnego swetra do pracy. I jak tam trafił? Jego biuro było na drugim końcu miasta.

Jola uznała, iż to pomyłka, ale wzrok ciągle wracał do tamtego mężczyzny. Jakby wyczuwając to, odwrócił głowę. Jola zobaczyła jego profil i nie miała wątpliwości. To był Wojtek.

Zdrętwiała jak dziecko przyłapane na psocie. Ale Wojtek jej nie widział, więc się uspokoiła.

– Widziałaś ducha? – spytała Marysia.

– Cicho. Tam jest Wojtek. Wynośmy się, zanim nas zauważy – szepnęła Jola.

– No i co? Czego się boisz? To on powinien drżeć. Co tu robi? Mówiłaś, iż w pracy. A pracuje przecież na drugim końcu miasta, czy nie? – Marysia nie odpuszczała. – Ubrany jak na randkę. Na pewno na kogoś czeka. Patrz, zerka na zegarek. Coś tam mówiłaś o podejrzeniach?

Jola wstała.

– Gdzie idziesz? – Marysia złapała ją za rękę.

– Po prostu do niego podejdę. Prędzej czy później nas zobaczy, a wtedy będzie gorzej.

Jola podeszła do stolika Wojtka i usiadła naprzeciw niego.

– Cześć.

Wojtek nie spodziewał się tu żony, więc zesztywnieł.

– Co ty tu robisz? – spytała Jola. – Napisałeś, iż jesteś w pracy. Czy tak to teraz nazywasz?

– A ty?

– My z Marysią byłyśmy na zakupach, zmęJola spojrzała przez okno pociągu na mijane pola i zrozumiała, iż najgorsze już minęło, a przed nią – choć niepewne – czeka coś nowego, coś swojego.

Idź do oryginalnego materiału