Pociąg do nowego życia
Alicja obudziła się i nasłuchiwała. Cisza w mieszkaniu powiedziała jej, iż Krzysztofa nie ma w domu. Wstała, przeciągnęła się i poszła do kuchni. Na stole leżała kartka: „Przepraszam, zapomniałem uprzedzić. Będę w pracy do południa”.
Uśmiechnęła się gorzko, zmięła kartkę i wrzuciła do kosza. Od dawna podejrzewała, iż Krzysztof ma kogoś. Ciągle go nie było, przestali rozmawiać szczerze, w ogóle rozmawiali rzadko. Córka wyszła za mąż i wyjechała z mężem do jednostki wojskowej. Pozostała tylko fasada rodziny.
W pokoju zadzwonił telefon. Kasia.
— Co robisz? — spytała jedyna bliska przyjaciółka jeszcze z liceum.
— Nic. Dopiero wstałam.
— Słuchaj, pogoda cudowna, wiosna, słońce. Przejdziemy się po sklepach? Tak chce mi się czegoś ładnego i kolorowego. Mam nadzieję, iż nie masz planów?
— Żadnych. Krzysztof w pracy.
— W weekend? No to, ogarnij się, ubierz odpowiednio, za godzinę podjadę — rzuciła Kasia i się rozłączyła.
Alicja postawiła czajnik i poszła do łazienki. Lubiła chodzić z Kasią na zakupy. Ta miała nosa. Potrafiła wśród setek ubrań wyłowić to jedyne, idealne. Alicja zawsze gubiła się w wyborze, a Kasia, niczym wróżka, wyciągała sukienkę we właściwym kroju, rozmiarze i jakości.
Uczyła Alicję, iż na zakupy trzeba iść odświętnie ubraną, by sprzedawcy widzieli w niej damę, a nie prowincjuszkę. Wtedy proponowali lepsze rzeczy. Dziwne, ale to działało. Zawsze wracały z torbami pełnymi zakupów.
Alicja się ubrała, zerknęła w lustro i była zadowolona. Zakupy świetnie poprawiają humor. A teraz właśnie tego potrzebowała.
Dziesięć minut później Kasia zadzwoniła, iż podjechała.
— Cześć. Masz coś konkretnego na oku? — spytała Alicja, wsiadając do „Volvo” przyjaciółki.
— Nie. Powinni mieć nową kolekcję, a starą przeceniać. Wiosna, czujesz to? — zaśmiała się Kasia.
— Krzysztof mnie zabije. Oszczędzamy na wakacje…
— Nie zabije. Wytnij metki, wyrzuć paragony, powiedz, iż wydałaś połowę.
— Tylko iż wydam dwa razy więcej.
— Znam skuteczny sposób, by uśpić czujność męża.
— Jaki? — zainteresowała się Alicja.
— Zobaczysz.
Kasia była kobietą postawną — nie grubą, ale wysoką, z pełnym biustem, szerokimi biodrami i wąską talią. Miała wyraźne brązowe oczy, pełne usta i gęste ciemne włosy sięgające ramion. Mężczyźni się za nią oglądali.
Alicja była jej przeciwieństwem — niewysoka, szczupła, z jasnymi, falującymi włosami i zielonymi oczami. W dżinsach z tyłu wyglądała na nastolatkę. Przy Kasi czuła się mała i niepewna.
Gdy Kasia podchodziła do sprzedawców, ci od razu chcieli jej dogodzić, pokazywali najlepsze rzeczy. Ona zaś obdarzała ich królewskim uśmiechem. Alicji to nie wychodziło — traktowali ją z góry, gubiła się i uciekała ze sklepu.
Po dwóch godzinach, obładowane firmowymi torbami, wyszły z kolejnego butiku.
— Starczy, mąż mnie zabije — jęknęła Alicja.
— Chodź — Kasia pociągnęła ją do działu bielizny.
— Nie, nie! Za to Krzysztof nie będzie ze mną rozmawiał tydzień albo i dłużej.
— Patrz, jakie koronki! Weź zestaw w kolorze malinowym. Będzie pasował do twoich włosów. — Kasia trzymała w rękach biustonosz o boskim kroju. — Może jeszcze peniuar? Nie, to już przesada.
— Kto to zobaczy pod ubraniem? Do tego drogie. Nie kus.
— Czego ja cię uczę? Taką bieliznę zakładasz na noc, by mąż docenił twoje zalety. Z twoją figurą tylko taką nosić. I choćby kamień by zakwitł, a co dopiero facet. Nie będzie myślał o kłótni. Bierzemy! — Kasia podeszła do kasy.
— Dość, ledwo nogi ciągnę. Posiedźmy gdzieś. Rano tylko kawę wypiłam — zaproponowała Alicja. — Chyba Krzysztof mnie zdradza.
— Myślisz tak, bo poszedł w weekend do pracy? — spytała Kasia, idąc do kawiarni.
— Od dawna podejrzewam…
— A tu i kawiarnia, chodź — przerwała jej Kasia.
Usiadły przy oknie. Alicja rozglądała się po lokalu. Dwa stoliki dalej siedział mężczyzna odwrócony plecami — bardzo podobny do Krzysztofa. Ta sama fryzura, ten sam biały sweter. Dała mu go na święta. Ale nie mógł założyć go do pracy. I jak tu trafił? Jego biuro było na drugim końcu miasta.
Uznała, iż się myli, ale wzrok ciągle wracał do niego. Jakby wyczuwając to, mężczyzna odwrócił głowę. Alicja zobaczyła jego profil i nie miała wątpliwości. To był Krzysztof.
Zamarła jak dziecko przychwycone na psocie. Ale on jej nie widział, więc się uspokoiła.
— Widziałaś ducha? — spytała Kasia.
— Cicho. Tam jest Krzysztof. Zejdźmy stąd, zanim nas zauważy.
— No i co? To on powinien się bać. Mówiłaś, iż w pracy. Czeka na kogoś. Patrz, zerka na zegarek. Gdzie twoje podejrzenia?
Alicja wstała.
— Gdzie idziesz? — Kasia zatrzymała ją za rękę.
— Podejdę do niego. I tak nas zobaczy.
Podeszła do stolika i usiadła naprzeciw.
— Cześć.
Krzysztof wyglądał na zaskoczonego.
— Co ty tu robisz? — spytała Alicja. — Napisałeś, iż w pracy. Teraz tak to się nazywa?
— A ty?
— Byłyśmy z Kasią na zakupach, zmęczyłyśmy się, wstąpiłyśmy na kawę. Kasia jest za tobą. — Alicja pomachała przyjaciółce.
Krzysztof nie obejrzał się.
— Na kogoś czekasz? Ciągle patrzysz na zegarek. Nie przeszkadzam?
Krzysztof otrząsnął się z zaskoczenia i przeszedł do ataku.
— Dużo wydałaś? Mieliśmy oszczędzać na wakacje.
— Spokojnie. Wydałam rozsądnie. na urlopie też trzeba w czymś jechać. — Alicja była zaskakująco spokojna. Lepiej znać prawdę niż żyć w niepewności.
W tymAlicja spojrzała przez okno pociągu, widząc pierwsze promienie wschodzącego słońca, i zrozumiała, iż czas zacząć wszystko od nowa.