Pochodzę z ubogiej wielodzietnej rodziny, ale choćby u nas w domu czegoś takiego nie było!

polregion.pl 6 godzin temu

Pochodzę z niezamożnej, licznej rodziny, ale choćby u nas w domu nie było czegoś takiego! U nas każdy jadał i je z osobnych talerzy, naczynia myjemy po kolei, a niedawno rodzice w końcu kupili zmywarkę. Dlatego gdy przyjechałam do mojego chłopaka i zobaczyłam, jak wyglądają sprawy w jego rodzinie, byłam w kompletnym szoku.

Mój chłopak, nazwijmy go Krzysztof, zaprosił mnie do swoich rodziców. Mieszkają w małym miasteczku, w przytulnym domu z ogrodem. Cieszyłam się, iż poznam jego rodzinę, bo z Krzysztofem spotykaliśmy się już kilka miesięcy i wydawało mi się, iż to poważna relacja. Jego mama, nazwijmy ją Halina Janowska, przywitała mnie ciepło: uśmiechała się, wypytywała o życie, częstowała herbatą z domowym sernikiem. Tata Krzysztofa, którego nazwę Stanisławem Nowickim, też okazał się serdeczny — żartował, opowiadał historie z młodości. Generalnie pierwsze wrażenie było świetne.

Ale potem przyszedł czas kolacji i zaczęło się najdziwniejsze. Gdy usiedliśmy do stołu, zauważyłam, iż stoi na nim tylko jeden duży garnek z ziemniakami, miska z surówką i jedna (!) głęboka talerz. Pomyślałam, iż to na jakieś wspólne danie, ale nie. Halina Janowska wzięła ten talerz, nałożyła do niego ziemniaki z mięsem, dodała surówkę i… zaczęła jeść. Potem podała talerz Stanisławowi Nowickiemu. On też nałożył sobie jedzenia i jadł — z tego samego talerza! Następnie talerz przeszedł do Krzysztofa, a potem do mnie. Siedziałam w osłupieniu, nie wiedząc, jak zareagować. U nas w domu każdy je z własnych naczyń i nigdy nie spotkałam się z tym, żeby cała rodzina jadła z jednej.

Starałam się ukryć zdumienie, ale chyba było widać je na mojej twarzy. Krzysztof szepnął: „U nas tak jest, nie przejmuj się”. Ale jak się nie przejmować? Nabrałam trochę jedzenia, próbując nie myśleć o tym, iż ten talerz już był u wszystkich. Halina Janowska, widząc moje zakłopotanie, powiedziała: „U nas w rodzinie tak jest, żeby nie zmywać kupę naczyń. Oszczędność czasu i wody!”. Uśmiechnęłam się grzecznie, ale w głowie miałam tylko jedno pytanie: jak tak można żyć?

Po kolacji pomyślałam, iż może to było jednorazowe, ale nie. Gdy przyszło do zmywania, okazało się, iż w tym domu w ogóle nie ma zwyczaju mycia naczyń od razu. Halina Janowska tylko opłukała ten sam talerz i postawiła na półce. Garnek i miskę też ledwo przepłukali — i tyle. Zaoferowałam pomoc, ale usłyszałam, iż „goście nie zmywają”. To było miłe, ale sama chętnie bym umyła wszystko, byle mieć pewność, iż naczynia są czyste.

Następnego dnia odkryłam kolejną dziwność. Rano Stanisław Nowicki robił śniadanie — jajecznicę. Rozbił jajka na patelnię, a skorupki… po prostu rzucił w kąt kuchni, gdzie leżała mała kupka śmieci. Myślałam, iż przesłyszałam się, gdy powiedział: „Później posprzątamy, nic się nie stAle nikt tego nie sprzątał, a ja po raz kolejny poczułam, iż nie potrafię zrozumieć tych zwyczajów.

Idź do oryginalnego materiału