Już sto razy żałowałam, iż zgodziłam się z moim nowym chłopakiem Krzysztofem na te wielkanocne spotkanie u mojej mamy, Teresy Kowalskiej. Wydawałoby się, rodzinne święta – jakże urocze: babki, pisanki, bliscy przy stole. Ale gdy tylko zobaczyłam, ile osób wcisnęło się do domu mamy, miałam ochotę zawrócić i uciec. Wszystkie moje trzy siostry – Kinga, Bronisława i Alina – przyjechały z mężami i dziećmi. Do tego wujek Andrzej, brat mamy, z żoną i dwoma dorosłymi synami. A do tego jacyś dalsi krewni, których szczerze mówiąc ledwo pamiętałam. I właśnie w centrum tego rodzinnego cyrku znalazłam się ja i Krzysztof, mój nowy chłopak, którego postanowiłam przedstawić rodzinie. Lepiej było tego nie robić.
Przygody zaczęły się już od progu. Ledwo weszliśmy, a mama od razu zaczęła zasypywać Krzysztofa pytaniami: „Krzysztof, a czym ty się zajmujesz? Ile masz lat? Jakie macie plany?” Krzysztof dzielnie się trzymał, odpowiadał spokojnie, z uśmiechem, ale widziałam, iż jest spięty. A moje siostry, jakby się umówiły, postanowiły urządzić mu prawdziwy egzamin. Kinga, najstarsza, od razu zaczęła opowiadać, jak jej mąż dostał właśnie podwyżkę i kupili nowe SUV-a. Bronisława chwaliła się, iż jej córka już tańczy balet i występuje na scenie. Alina, najmłodsza, tylko dolewała oliwy do ognia, szepcząc mi z przekąsem: „No i co, siostrzyczko, gdzie takiego młodego znalazłaś?” Krzysztof jest ode mnie pięć lat młodszy i, jak się okazało, stało się to główną sensacją wieczoru.
Teresa Kowalska, moja mama, uznała, iż jej misją jest utuczenie Krzysztofa. Co chwila dokładała mu kawałek babki, mówiąc: „Jedz, synku, jakiś ty chudy, trzeba się wziąć za siebie!” Krzysztof dziękował, zawstydzony, ale widziałam, iż ledwo radzi sobie z mamuliną gościnnością. A potem mama zaczęła wspominać: „Wiesz, Krzysztofie, nasza dziewczynka marzyła w dzieciństwie, iż wyjdzie za pilota! Ty, co prawda, nie jesteś pilotem, ale chłopak przystojny, nie zawiedź!” Stół wybuchnął śmiechem, a ja marzyłam, żeby się pod nim zapaść. Krzysztof tylko się uśmiechnął, ale wiedziałam, iż jest mu niezręcznie.
Wujek Andrzej, brat mamy, postanowił sprawdzić Krzysztofa na wytrzymałość. Nalał mu domowej nalewki i wzniósł toast: „Za młodych! Ale, chłopcze, zdajesz sobie sprawę, iż u nas w rodzinie jest ostro? Kobiety u nas z charakterem!” Krzysztof skinął głową, wypił, ale zauważyłam, jak mocniej ścisnął moją dłoń pod stołem. A gdy wujek Andrzej zaproponował mu wyjście na podwórze i „pokazanie, jak się rąbie drewno”, nie wytrzymałam. „Wujku, dość, on przecież nie jest drwalem!” – wybuchnęłam. Wszyscy się zaśmiali, ale Krzysztof, jak się wydawało, już w myślach szukał drogi ucieczki.
Dzieci moich sióstr dodały chaosu. Biegały po domu, krzyczały, przewróciły wazon z kwiatami. Jeden z nich, syn Bronisławy, podbiegł do Krzysztofa i wykrzyknął: „A ty będziesz naszym nowym tatusiem?” Omal nie zakrztusiłam się kompotem. Krzysztof, na jego szczęście, nie stracił rezonu: „Na razie jestem tylko Krzysztof, ale mogę być twoim kumplem”. Chłopiec skinął głową i pobiegł dalej, a ja w duchu biłam mu brawo za opanowanie.
Najgorszy jednak był moment, gdy zaczęto wspominać moją przeszłość. Kinga, niby od niechcenia, przywołała mojego byłego męża: „Tamten był starszy, na dobrym stanowisku, a ty teraz w młodych poszłaś?” Poczułam, jak płoną mi policzki. Krzysztof udawał, iż nie słyszy, ale wiedziałam, iż jest mu przykro. Mama, próbując rozładować napięcie, zaczęła opowiadać, jak w młodości piekłam mazurki, ale to tylko pogorszyło sprawę. Siostry i wujek Andrzej na wyścigi wspominali moje dawne związki, szkolne wybryki, a choćby ten raz, gdy przypadkiem podpaliłam firankę na poprzednim rodzinnym święcie. Krzysztof słuchał, uśmiechał się, ale widziałam, iż czuje się obco.
Pod wieczór byłam u kresu wytrzymałości. Chciałam chwycić Krzysztofa i uciec do domu. Ale on, jakby wyczuwając mój nastrój, szepnął: „W porządku, daję radę. Twoja rodzina jest… barwna”. I wtedy zrozumiałam, iż robi to dla mnie. Dodało mi to sił. Gdy wszyscy zasiedli do kolejnego toastu, postanowiłam zabrać głos. „Dziękuję, iż jesteście – powiedziałam. – Ale chcę, żebyście wiedzieli: Krzysztof jest dla mnie istotny i cieszę się, iż jest ze mną. Więc może po prostu świętujmy Wielkanoc bez przesłuchań, dobrze?” Mama skinęła głową, siostry przycichły, a wujek Andrzej uniósł kieliszek: „Za rozsądną kobietę!”
Pod koniec wieczoru atmosfera stała się cieplejsza. Z Krzysztofem choćby zatańczyliśmy przy starych przebojach, które puściła Alina. Złapałam się na tym, iż mimo całego tego zamieszania cieszę się z tej chwili z bliskimi. Tak, bywają nie do wytrzymania, ale to moja rodzina. A Krzysztof… przeszedł tę próbę z honorem. Gdy wsiedliśmy do samochodu, by wracać do domu, odwrócił się do mnie i powiedział: „Wiesz, twoja mama ma rację. Jesteś dziewczyną, której nie można zawieść”. Roześmialiśmy się i zrozumiałam, iż ten szalony dzień zbliżył nas do siebie.
Teraz myślę, iż następnym razem przyjedziemy do mamy tylko na herbatę, bez całej tej gromady. Albo przynajmniej poproszę siostry, żeby zachowały swoje żarty dla siebie. Ale jedno wiem na pewno: Krzysztof jest wart wszystkich tych rodzinnych spotkań.