Na początku martwiłam się, iż córka nie wychodzi za mąż, cały czas marzyłam o zięciu, a kiedy w końcu przyprowadziła go do domu, już nie wiem, co z tym zrobić. Chodzi o to, iż moja córka ma swoje mieszkanie, więc Wiktor po ślubie przeprowadził się do niej. Jego matka, która ma jeszcze młodszą córkę, uznała, iż Wiktor ma teraz gdzie mieszkać – przecież ma żonę z własnym mieszkaniem, więc od razu go wymeldowała ze swojego lokum.
Dzieci są już małżeństwem prawie rok i niedawno dowiedziałam się, iż zięć w ogóle nigdzie nie jest zameldowany. Matka wysłała go do nas praktycznie z niczym, chyba uznała, iż chłopakowi nie trzeba wyprawki. No i tak trafił do nas na wszystko gotowe. Ubraliśmy go, obuliśmy, na prawo jazdy wysłaliśmy, teraz jeszcze pracę załatwimy, jeżeli się uda… To co, teraz mamy go jeszcze zameldować?
Trzeba powiedzieć, iż Wiktor to całkiem dobry chłopak: niekonfliktowy, domator, dobry, skromny, kocha swoją żonę. Mają z Marią po dwadzieścia cztery lata, oboje pracują, ale na razie nie zarabiają dużo.
Dlatego my z mężem pomagamy im we wszystkim. Oddaliśmy im nasz stary samochód, który w rzeczywistości wcale nie jest taki stary, a sobie kupiliśmy nowy. Pomogliśmy im kupić meble, porządny sprzęt AGD, wysłaliśmy na wakacje. Podróż poślubną w zeszłym roku też opłaciliśmy – ale to było w ramach prezentu ślubnego.
Ale mama Wiktora tak nie robi. Wyszła za mąż za syna i jakby o nim zapomniała. Ma swoją ukochaną młodszą córkę i to dla niej robi wszystko.
Na weselu mama Wiktora uroniła łzę, wzruszyła się, iż syn tak gwałtownie dorósł! Piła, jadła, mówiła piękne słowa. Ale nic nie podarowała! Przyszła na wesele z pustymi rękami, i to nie sama, tylko z młodszą córką… Wyprawiła chłopaka w dorosłe życie, zamknęła za nim drzwi – i tyle. Na urodziny podarowała mu krem po goleniu! Mówiła, iż długo się zastanawiała, co mu kupić, ale nic nie wymyśliła, bo „przecież wszystko masz”. No jasne, bo wszystko mu kupiliśmy!
A teraz jeszcze ta sprawa z zameldowaniem, która wyszła na jaw zupełnie przypadkiem. Znaleźliśmy zięciowi pracę u naszego krewnego w firmie, gdzie płacą naprawdę dobrze. Prawie go przyjęli, ale przy załatwianiu formalności okazało się, iż nie ma meldunku. A bez meldunku na tę dobrze płatną posadę go nie przyjmą.
No i co teraz robić? Zameldować go u nas, w mieszkaniu Marii? Ale to też nie jest do końca w porządku – Wiktor oddał swoją część rodzinnego mieszkania siostrze, a sam został bez niczego! On nie widzi w tym problemu, bo przecież ma gdzie mieszkać. Ale to mieszkanie, w którym teraz żyje, kupiliśmy my, ja i mój mąż. Od podstaw, własnymi siłami, sami na nie zarobiliśmy, nie spadło nam z nieba. I nie dla zięcia się staraliśmy, tylko dla naszej jedynej córki…