Po prostu pragnęłam być szczęśliwa

newskey24.com 1 tydzień temu

Jeszcze tylko chciałam być szczęśliwa

Aneta odsunęła kołdrę, odwróciła poduszkę wilgotną stroną do góry i znów się położyła. Zrobiło się trochę chłodniej, ale sen nie przychodził. Przeszkadzały szelesty opon nielicznych samochodów za oknem. A najbardziej myśli. „Dokąd tak śpieszy ten spóźniony kierowca? Do domu? A może ucieka przed kimś w noc? Kto czeka na tego wiecznego tułacza?… Przeklęty upał…”

Aneta westchnęła i wstała. Mieszkanie znała jak własną kieszeń, więc nie zapalała światła. W kuchni podeszła do okna. W bloku naprzeciwko paliły się dwa okna. „Czy ktoś tam czeka na swojego wędrowca, czy może opłakuje jego odejście?”

Młode liście na drzewach zasłaniały widok, uniemożliwiając sprawdzenie, czy ktoś stoi w tamtych oknach. Aneta włączyła nocną lampkę i nalała wody z czajnika do szklanki. Zgasła światło i znów spojrzała na przeciwległy blok. Jedno okno zgasło. Piła małymi łykami, czując, jak wraz z chłodną wodą stygnie jej ciało. Bosa stopa przyjemnie chłodziła się na linoleum.

Postawiła pustą szklankę na parapecie i wróciła do sypialni. Ale nie położyła się w zmiętą, wilgotną pościel. Poszła do drugiego pokoju i legła na wąskiej, twardej kanapie, kładąc pod głowę małą poduszkę wypchaną nie wiadomo czym.

I nagle zaczęła zapadać w sen…

***

— Gorzko! Gorzko! — krzyczeli goście, trzymając w rękach kieliszki szampana.

Krzysztof wstał i pociągnął Anetę za rękę. W wysokich obcasach ślubnych butów była niemal jego wzrostu, mogła patrzeć mu prosto w oczy, a nie jak zwykle z dołu. Spoglądał na nią z zachwytem, miłością i nieukrywanym pożądaniem. Aneta pochyliła się lekko do przodu, odsłaniając twarz tylko dla niego, podczas gdy welon zasłaniał jej profil przed gośćmi.

— Raz, dwa, trzy… — liczyli pijani weselnicy.

Mama uczyła Anetę, iż w rodzinie wszystko zależy od kobiety, iż powinna prowadzić dom i być podporą dla męża. I Aneta heroicznie zabrała się za budowanie swojego małżeńskiego szczęścia.

Na początku wszystko robili razem z Krzysztofem: chodzili na zakupy, choćby razem gotowali kolację, śmiejąc się i całując. Aż pewnego razu, zajęci pocałunkami, zapomnieli o ziemniakach na patelni, które o mało nie spłonęły. Kochali się. Wydawało się, iż tak już zostanie, iż na zawsze pozostaną młodzi i szczęśliwi.

Po dwóch latach Aneta urodziła córeczkę, Zosię. Na początku pomagała mama.

— Jestem zmęczona… — skarżyła się Aneta, iż Krzysztof w ogóle nie pomaga.

— Mąż pracuje, męczy się. Takie jest przeznaczenie kobiety — dbać o dom i wychowywać dziecko — mówiła mama. — Możesz się zdrzemnąć w ciągu dnia z Zosią. A jeżeli on się nie wyśpi, to co za pracownik z niego?

Aneta przywykła spać urywkami, choćby drzemać na ławce podczas spaceru z wózkiem. Gdy Zosia skończyła dwa lata, Aneta posłała ją do żłobka i wróciła do pracy.

— Za pięć lat przejdę na emeryturę, weźmiemy Zosię do siebie, a wy urodzicie kolejne dziecko — marzyła mama.

Ale wracając do zawodu, Aneta nie myślała o drugim dziecku. Krzysztof też nie nalegał. I tak już więcej nie urodziła.

— Dlaczego mężczyźni zdradzają? Bo kochankę widzą zawsze zadbaną i wystrojoną, a żona chodzi w wytartym szlafroku i rozczochrana — pouczała mama.

Więc Aneta starała się, by mąż widział ją zawsze elegancką i z makijażem. Wstawała wcześniej, by zdążyć się przygotować, zanim on się obudzi.

Ale to nie uchroniło ich małżeństwa. Córka dorosła, opuściła gniazdo, i Aneta ze zdziwieniem zauważyła, iż Krzysztof coraz częściej wybiera dżinsy i bluzy zamiast garnituru. Zaczął biegać rano, choć i tak był szczupły.

— Tak teraz modnie — mówił. — Trzeba nadążać za czasami.

Gdy zobaczyła ślad szminki na jego koszuli, zapytała wprost o kochankę. Zaskoczony, Krzysztof wybełkotał coś niewyraźnego, w końcu przyznał się i poprosił, by go puściła.

— Czy ja cię zatrzymuję? Idź. Tylko wiedz, iż nie przyjmę cię z powrotem.

Sama spakowała mu rzeczy, nie uroniła ani jednej łzy. Krzysztof powoli ubierał się w przedpokoju, udając, iż sprawdza, czy czegoś nie zapomniał, ale tak naprawdę rzucał na nią ukradkowe spojrzenia, czekając, iż rzuci mu się na szyję, będzie błagać, by został.

Aneta stała w drzwiach ze skrzyżowanymi na piersi rękami. „Nie doczekasz się” — mówił jej wyraz twarzy.

Mąż odszedł, a ona wróciła do pokoju, położyła się na kanapie, wtuliła twarz w twardą poduszkę i zawyła jak zraniona wilczyca. Życie straciło dla niej sens. Płakała całą noc. Rano postanowiła połknąć garść tabletek. Już wyciągała butelkę, ale na koniec zadzwoniła do przyjaciółki, by się pożegnać.

Ta wyczuła, iż coś jest nie tak, i przyjechała.

— Nie waż się niczego zrobić. Wyobraź sobie, jaki będzie z niego bohater, jeżeli umrzesz przez niego. Wszyscy pomyślą, iż jest tego wart, iż kobiety tracą dla niego rozum. Nie rób mu takiej przysługi.

I Aneta nie wzięła tabletek. Powoli zaczęła wracać do życia, uczyć się samotności. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła jej uroki. Można długo spać, chodzić po mieszkaniu tak, jak się przyszło na świat, nie malować w weekendy, nie gotować obfitych posiłków. Zaczęła jeść mniej, schudła, wyglądała młodziej. Zaoszczędzone na jedzeniu pieniądze wydawała na nowe ubrania. Zakupy to najlepsze lekarstwo dla kobiety.

A potem córka urodziła wnuka i dała Anecie nowy cel. Bardzo spodobała jej się rola babci. Śpiewała mu kołysanki, czytała książeczki, lepiła z nim babki w piaskownicy.

Aneta bardzo chciała, by Krzysztof przypadkiem ją zobaczył, zrozumiał, co stracił. Próbowała wyobrazić go sobie z młodą żoną. Czy gotuje mu rano owsiankę, czy tylko kanapki? A może onI wtedy zrozumiała, iż szczęście nie polega na byciu z kimś, ale na byciu sobą.

Idź do oryginalnego materiału