Po dziewiętnastu latach małżeństwa i wychowywaniu dwójki dzieci, mój mąż opuścił mnie dla młodszej koleżanki.
Mam 42 lata i dwa tygodnie temu mój świat się zawalił: mój mąż, z którym spędziłam 19 lat i wychowaliśmy razem dwoje dzieci, oświadczył, iż chce rozwodu. Otworzenie przyznał się, iż od dwóch lat jest w związku z 28-letnią koleżanką z pracy, która teraz spodziewa się jego dziecka.
Od tamtego czasu nie przestaję płakać, zadręczając się pytaniem: jak mogłam być tak ślepa, by nie zauważyć jego zdrady? Ufałam Piotrowi, gdy mówił, iż zostaje dłużej w pracy z powodu nowych projektów i częstych wyjazdów służbowych po kraju. Czekałam na niego, dbając o nasz dom, gotując jego ulubione potrawy, prasując koszule na cały tydzień. choćby nie przypuszczałam, iż cała ta troska nie była tylko dla mnie i dzieci.
Niepokoiło mnie, iż Piotr spędza coraz mniej czasu z dziećmi, odchodzi od rodzinnych tradycji. Jego wkład finansowy w budżet domowy zmniejszył się, a codzienne problemy pozostawały bez jego udziału. Tłumaczyłam to sobie jego zapracowaniem i zmęczeniem. Kiedy poinformował mnie, iż w tym roku nie pojedzie z nami na wakacje, pogodziłam się z tym i pojechałam z dziećmi na wieś do rodziców. Po powrocie zobaczyłam, iż Piotr się zmienił: stał się zamknięty, unikał bliskości, a raz poczułam na jego ubraniach obce perfumy i zauważyłam ślady szminki na kołnierzu koszuli.
Gdy zażądałam wyjaśnień, przyznał się do zdrady i powiadomił o zamiarze odejścia. Moje próby przypomnienia o dzieciach i latach spędzonych razem nie zmieniły jego decyzji. Zwróciliśmy się do prawnika, aby uregulować sprawy rozwodowe. Nie chciałam go puścić, nie wyobrażałam sobie życia bez niego, ale rozumiałam, iż trzymanie go na siłę nie ma sensu.
Teraz zostałam sama, z rozbitym sercem i strachem przed przyszłością. Wiem, iż przede mną długa droga do wyleczenia ran, ale mam nadzieję, iż znajdę w sobie siłę, aby żyć dalej dla siebie i naszych dzieci.