Ta historia wydarzyła się naprawdę. 20 lat temu w Gdańsku Andrzej Duffek, gdański przedsiębiorca i wierny kibic Lechii Gdańsk, poszedł z synem na sanki. W pewnej chwili, widząc z góry, iż w stronę jego małego synka (który właśnie zjechał na dół) pędzi jakiś saneczkarz, próbował – także na sankach – przeciąć tor jego jazdy. Rozpędzone sanki niefortunnie uderzyły w drzewo, a jadący na nich Andrzej Duffek doznał wielofragmentowego pęknięcia wątroby. Tuż po dojechaniu do szpitala rozpoczął on – zapadając na blisko dwa miesiące w śpiączkę – podróż po „drugiej stronie”. Po zaświatach. Był sztucznie podtrzymywany przy życiu ziemskim, jednak dla niego otworzyła się percepcja pozaziemska nazywana stanem „życia po życiu”. Był to przegląd życia, Sąd Boży, doświadczenie spotkania Jezusa Chrystusa i podróżowanie wszędzie tam, gdzie w intencji powrotu do zdrowia Andrzeja modlili się rodzina, przyjaciele i kibice, ale też wszędzie tam, gdzie odprawiane były Msze Święte w jego intencji. „Zbawić cię może miłosierdzie” mówi Andrzej w filmie – jednak to Boże Miłosierdzie było uproszone, ubłagane krucjatą modlitewną za wstawiennictwem Matki Bożej Fatimskiej, Mszami Świętymi i… ofiarą rodzonego brata Tadeusza Duffeka, który w klasztornej kaplicy błagał Pana Boga słowami: „weź mnie, zostaw brata”.
A było to przed badaniem aktywności pnia mózgu – trzy badania co 30 minut. Po pierwszych dwóch badaniach, które nie wykazały aktywności lekarz wyszedł na korytarz ogłaszając rodzinie i przyjaciołom słowa, które dla nich były wyrokiem: „Andrzej nie żyje”.
Dochodzi do ostatniego, trzeciego badania, po którym – w razie braku aktywności – odłącza się całą medyczną aparaturę. Ku zaskoczeniu lekarzy aparatura nagle wykazuje aktywność pnia mózgu – Andrzej żyje lub dokładniej rzecz ujmując – wrócił do życia…
Po powrocie Andrzej Duffek opowiada, co przeżył. Najbardziej wstrząsające wrażenie robi opowieść o mamie, którą Andrzej spotkał po tamtej stronie. „Andrzeju, Andrzeju, co ty tutaj robisz?” – spytała go po grecku. Mama Andrzeja umarła w Grecji w czasie, gdy był w śpiączce (pracowała tam od wielu lat – od czasu, gdy SB, ze względu na działalność opozycyjną Duffeka seniora pozbawiła go możliwości pracy chcąc zmusić całą rodzinę do emigracji). Andrzej Duffek nie znał greckiego, ale wypowiedziane przez mamę „po drugiej stronie” słowa zapamiętał i powtórzył siostrze, która zdała sobie sprawę, iż brat wie, iż mama nie żyje. Tylko skąd wie?
Andrzej z tamtej „drugiej strony” widział też pokój w swoim rodzinnym domu i żonę, która razem z siostrą żarliwie modliły się na kolanach. Słyszał jak żona wypowiada słowa: „jeżeli wytrwamy w tej modlitwie to Andrzej przeżyje”. W pokoju zobaczył też swój ślubny garnitur przygotowany do zabrania do szpitala…
Po powrocie z podróży po zaświatach Andrzej Duffek opowiada jak wygląda Sąd Boży, doświadczenie palenia ogniem czyśćcowym/piekielnym. Z łatwością odpowiada też na zawiłe pytania teologiczne. Ja szczególnie zapamiętuję jedno jego stwierdzenie, iż nieważne, jak ci wyjdzie dane działanie, ale za to ważne, jaką miałeś w sercu intencję: dobrą czy złą. Stwierdzenie, iż „dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane” jest kolejnym kłamstwem – po to, byśmy nie podejmowali działań bojąc się porażki.
W ciągu kilkunastu miesięcy po powrocie Andrzeja do życia Andrzeja umiera na nowotwór jego brat Tadeusz Duffek – legenda kibiców Lechii Gdańsk. Ważący do niedawna 130 kg okaz zdrowia pod koniec życia był cieniem samego siebie. Na łożu śmierci brat Andrzeja wyjawia pragnienie, by kibice z całej Polski pojednali się u stóp Matki Bożej na Jasnej Górze. Wydaje się to niemożliwe, by nienawidzący się kibice przekazali sobie znak pokoju. Jednak tak się dzieje. Ostatnie pielgrzymki kibicowskie organizowane przez ks. Jarosława Wąsowicza (duszpasterza kibiców i przyjaciela Duffeków) liczą po kilka tysięcy kibiców z całej Polski, a choćby z zagranicy.
Dla mnie historia z Andrzejem Duffekiem rozpoczęła się ładnych kilka lat temu, gdy szef jednego z krakowskich wydawnictw wybrał się na pielgrzymkę Białystok-Ostra Brama, na której był też Andrzej i gdy usłyszał tam jego świadectwo. Powstał wtedy pomysł nakręcenia dokumentu o tej niezwykłej historii i powierzono mi to zadanie. Gdzie Gdańsk, a gdzie Kraków? – pomyślałem sobie przed realizacją filmu. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, iż rodzina Duffeków uciekając z okolic Lwowa przed rzeziami UPA (razem z węgierskim oddziałem) postanowiła osiedlić się w okolicach Krakowa (to jest w moich okolicach) i iż Andrzej – bohater filmu, często przyjeżdżał na wakacje do rodziny, która mieszka… kilkanaście kilometrów ode mnie.
Przeżycia Andrzeja ze świata „Po drugiej stronie życia” zostały spisane w książce o takim właśnie tytule; dołączony jest do niej film dvd „Siła modlitwy” w mojej reżyserii. Do historii Andrzeja Duffeka zawsze powracam w rocznicę objawień w Fatimie. W Święto Miłosierdzia przypomniały mi się jego słowa z filmu: „zbawić cię może Miłosierdzie Boże”.