Po co komu taka jak ty?

polregion.pl 2 godzin temu

Kto cię taką potrzebuje?

Iza, nie fotografuj mnie z profilu. Nie trzeba Ewa rzuciła gniewne spojrzenie na fotografkę z ich działu prasowego. Po co strzelasz stamtąd?

Pani Ewo, fotografuję wszystkich zmieszała się Iza, która krążyła wokół okrągłego stołu z honorowymi gośćmi i pstrykała aparatem. Chcę, żeby wszyscy byli na zdjęciach.

Mnie fotografuj tylko en face i stąd. Zrozumiałaś? Proszę. Tylko prosto, z tego miejsca. Dziękuję odcięła krótko Ewa. Koledzy, wróćmy do omawiania kontraktu.

Goście spoglądali na Ewę ze zdziwieniem, ale nikt się nie odezwał. Była szefową i mogła sobie pozwolić na wszystko, choćby na dyrygowanie fotografem podczas podpisywania wielomilionowej umowy.

Iza teraz celowała ostrożniej, pilnując, by Ewa zawsze patrzyła w obiektyw i pod żadnym pozorem nie wpadła w kadr bokiem. Koledzy dawno ją ostrzegali, ale zapomniała i teraz dostała burę. Choć szczerze nie rozumiała, co złego było w tych profilowych zdjęciach. Przecież wszystko wyglądało dobrze.

Ale dla Ewy nie mogło być dobrze ani w porządku. Musiało być idealnie. Tak zawsze mówiła jej mama:

Ewuniu, musisz być idealna. Idealna dla męża, dla dzieci, dla współpracowników i dla tego świata. Ludzie mają na ciebie patrzeć i mówić: ona jest doskonała.

Mamo, bardzo się staram.

Wiem, córeczko. Starasz się, ale za mało. Poszłaś do szkoły w niedbale wyprasowanej bluzce. Jak można? Dlaczego nie wyprasowałaś, jak kazałam?

Prasowałam, ale i tak zostały zagniecenia. Myślałam, iż nie będzie widać Ewa opuściła głowę.

jeżeli jest dobrze wyprasowana nikt nie zauważy. jeżeli źle zobaczą wszyscy. Zapamiętaj to.

Dobrze, mamo Ewa pociągnęła nosem. Tak bardzo bała się zawieść matkę.

I nie trzyj tego nosa, Ewa. I tak masz go duży. A jak się mazgajisz, to zajmuje pół twarzy. Trzeba było tak się urodzić… I jeszcze ta garbata chrząstka. Kiedy macie zdjęcia do szkolnego albumu?

We wtorek.

No to proszę cię, poćwicz przed lustrem, jak usiąść i patrzeć w obiektyw, żeby nos nie wyglądał na taki wielki.

Dobrze, poćwiczę.

Patrz prosto i lekko przechyl głowę. Tak będzie lepiej. No, spróbuj teraz.

Ewa, ze łzami w oczach, obracała głowę przed lustrem, ale nos z garbem w każdym ujęciu wydawał się ogromny. Gdyby mama nie mówiła o nim tak często, może choćby by go nie zauważała.

Podczas takich rozmów matka często powtarzała: jeżeli nie będziesz idealna, nikt cię nie zechce. Zostaniesz sama do końca życia.

Tego Ewa bała się najbardziej. Więc pracowała nad sobą, by stać się tą wymarzoną, idealną kobietą. Ciało, skłonne do tycia, katowała dietami i porannymi bieganiami. Żadnych pączków, lodów ani pizzy. Tylko znienawidzona kasza gryczana, pierś z kurczaka, sałatka i herbata. Była idealna w nauce, wkuwała wszystko od deski do deski. Bo porządny mężczyzna nie zechce grubej i głupiej. Musiała być piękna, mądra, wykształcona i dobrze zarabiająca. Kto by chciał utrzymankę?

Ewa skończyła ekonomię, potem kursy marketingowe i ciągle się dokształcała. Znała dwa języki, orientowała się nie tylko w zdrowym odżywianiu, ale i w sztuce, literaturze, malarstwie. Chciała być idealną profesjonalistką i idealną żoną.

Z Krzysztofem poznała się już po studiach. Był niczego sobie, ona doskonała: wysoka, szczupła, zadbana, piękny manicure, włosy ułożone pasmo do pasma, wyprasowana koszula, eleganckie spodnie, stylowa biżuteria. A do tego Ewa świetnie gotowała, bo wiedziała: droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek.

Krzysztof pochodził ze zwykłej rodziny, bez specjalnych zdolności ani perspektyw. Pracował jako prawnik, grzebał w nudnych dokumentach i nie sięgał gwiazd. Ale przystojny: wysoki blondyn o niebieskich oczach i długich palcach. Obok idealnej kobiety powinien stać idealny mężczyzna, prawda? Zwrócił na nią uwagę, a Ewa, która bała się samotności, gwałtownie wzięła go w karby. A Krzysztof, w sumie, nie protestował: żona pracowała, utrzymywała dom w czystości, gotowała i dbała o niego. Zawsze był najedzony, nosił wyprasowane ubrania i wypastowane buty. Razem wyglądali jak kadr z serialu o szczęśliwej rodzinie.

Dwa lata po ślubie Ewa i Krzysztof doczekali się syna. Ewa i tu wzięła wszystko w swoje ręce. Kupiła choćby książkę: Jak wychować idealne dziecko i trzymała się jej ściśle. Układała jadłospis, kupowała edukacyjne zabawki, dobierała modne ubrania i najdroższe akcesoria broń Boże, żeby ktoś pomyślał, iż nie stać ich na dziecko!

Dla Ewy ważna była opinia współpracowników, przyjaciół, sąsiadów, choćby obcych. Jakby potrzebowała potwierdzenia, iż jest idealna… Taka, jaką kazała jej być matka. Ewa kupiła dobry telefon i zaczęła prowadzić media społecznościowe. Nie było tam przypadkowych zdjęć ani porannych filmików bez makijażu. Nie, by opublikować jedno zdjęcie, robiła ich setki, a potem jeszcze retuszowała w edytorze. Organizowała profesjonalne sesje dla całej rodziny. W sieci pojawiały się szczęśliwe fotografie: ona, ukochany mąż i zdolny syn.

Krzysztof nie znosił tych sesji, bo żona stawała się wtedy nerwowa i nie do zniesienia.

Tylko nie z profilu powtarzała fotografowi. I z tego kąta nie rób. Nie trzeba.

Pozwoli pani, iż ustawię kadr, jak uważam. jeżeli spojrzycie na siebie, będzie bardzo urokliwie.

Niech pan robi, co mówię. Płacę panu, więc niech pan słucha.

Po sesjach zmęczony Krzysztof pytał:

Po co tak, Ewka? Po co traktować go jak ucznia?

Bo nie potrzebuję zdjęć, których nie będę mogła nigdzie pokazać.

Co on może zepsuć? Jesteśmy ubrani, ogarnięci, uśmiechnięci.

Wiele rzeczy. Na przykład sfotografuje mój nos z profilu i będzie widać tę okropną garbatą chrząstkę.

Normalny masz nos.

Normalny. Świetnie. A ma być idealny!

W końcu Ewa zebrała sporą sumę i postan

Idź do oryginalnego materiału