Po 12 latach małżeństwa rozstajemy się z mężem. Nie pracuję, więc sama nie będę w stanie utrzymać dzieci. Koleżanki powtarzają mi, iż mogę – i mam pełne prawo – odejść i zostawić dzieci przy ojcu. Że kiedyś zrozumieją. Ale jeżeli tak zrobię, to do końca życia będą widzieć we mnie „kukułkę” i nigdy już mnie nie zaakceptują

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Mam 35 lat i dopiero niedawno uświadomiłam sobie, iż moje małżeństwo – 12 lat razem – zaczyna się rozpadać. Mój mąż znalazł sobie inną kobietę i jestem pewna, iż niedługo będzie chciał rozwodu. Znam Michała – on na pewno odejdzie. A ja bez niego nie poradzę sobie finansowo z dziećmi, bo nigdy nie pracowałam zawodowo. Tak się ułożyło, iż całe życie byłam gospodynią domową.

Zawsze marzyłam o rodzinie, w której nie ma zdrad i kłamstw. Chciałam, żeby była odwrotnością tego, co pamiętam z własnego dzieciństwa. I kiedy poznałam mojego męża, wydawało mi się, iż to się spełnia. Przez kilka lat faktycznie wszystko układało się dobrze. Ale teraz wiem, iż mnie zdradza – i nie mam jak tego udowodnić ani jak się bronić.

Niektórzy znajomi mówią, iż sama jestem sobie winna. Że pozwalam, żeby mnie źle traktowano, bo potrzebuję współczucia innych. Ale to nieprawda. Ja po prostu wiem, iż w tym wieku trudno byłoby mi znaleźć dobrze płatną pracę, a dzieci trzeba karmić. Nie zdobyłam żadnych umiejętności, które pozwoliłyby mi zapewnić im godne życie. Mogłabym odejść, zostawiając dzieci przy ojcu, ale co wtedy ze mną jako matką?

Gdybym tak zrobiła, ludzie do końca życia patrzyliby na mnie jak na wyrodną matkę. A i ja sama nie umiałabym spojrzeć dzieciom w oczy. One nigdy by mi nie wybaczyły, iż je zostawiłam. Z drugiej strony, życie z nimi w biedzie i bez perspektyw też wydaje mi się dramatem.

Koleżanki mówią: „masz prawo odejść, dzieci kiedyś to zrozumieją”. Może mają trochę racji. Ale mnie wcale nie jest przez to lżej. Czasami mam wrażenie, iż całe życie zmarnowałam. Tak, byłam matką, opiekowałam się domem, robiłam mnóstwo rzeczy. Ale kiedy zaczynam myśleć o tym w kategoriach pracy i pieniędzy, które mogłabym zarobić, widzę jak bardzo moje wysiłki okazały się bezwartościowe.

I choć zawsze wierzyłam, iż pieniądze to nie wszystko, to dziś wiem, iż sama miłość nie wystarczy, jeżeli mielibyśmy mieszkać w nędzy. Mój mąż na pewno nie będzie mi pomagał. Znam jego charakter – pogodzi się z tym, iż odeszłam, i tyle. Gdyby naprawdę mnie kochał, nie zdradzałby mnie przecież. Nigdy nie przypuszczałam, iż mogę znaleźć się w takiej sytuacji.

A jednak nie tracę nadziei. Wiem, iż mama czasem wesprze mnie finansowo. Przy rozwodzie mogłabym na jakiś czas wziąć dzieci do siebie. Wykorzystałabym ten czas, żeby zdobyć nowe umiejętności i może w ciągu roku znaleźć pracę, która pozwoli mi samodzielnie utrzymać rodzinę. Do tego alimenty od męża… Może to dałoby się jakoś poukładać.

Nie wiem, co powinnam zrobić. Jak dalej żyć.

Idź do oryginalnego materiału