Dzisiaj jeden z tych postów, który w tytule powinien mieć "wytłumaczę się".
Oglądam swoje zdjęcia i odnoszę wrażenie, iż powinnam omijać Zare szerokim łukiem. Jakieś 90% rzeczy, w mojej szafie, pochodzi właśnie z niej. Mam problem z robieniem zakupów w innych sklepach bo tych, które lubię, po prostu nie ma w Lublinie. Wyjątkowo rzadko też zaglądam do tych, które są w moim mieście. Inna sprawa, iż już choćby jak tam wejdę, to nie potrafię nic dla siebie wybrać. Zara gwarantuje mi zawsze udane zakupy, z dostępem do dużej przymierzalni a to podstawa przy podejmowaniu decyzji o zakupie. Poza tym, staram się gwałtownie robić zakupy, zwykle mam na nie kilka czasu, nie ma więc mowy o spacerach po centrum handlowym. Odwiedzam jeden sklep, góra dwa i już mnie nie ma. Resztę zakupów (przynajmniej tych dla siebie) robię na Zalando.
No i jeszcze ten mój "nieszczęsny" Kors ;) Męczę Was nim już od kilku tygodni, jakbym miała tylko jedną torebkę :( Prawda jest taka, iż nie wszystkie moje look'i lądują na blogu, a dziwnym zbiegiem okoliczności te na których mam na ramieniu Korsa, akurat tak. Lubię go, ale to bardzo dziwne, bo wydawało mi się, iż noszę go niezwykle rzadko. Nie należę do osób, które pokazują stylówki z rzeczy, których później nie noszą i po jednych zdjęciach się ich pozbywają. Wszystkie moje rzeczy, pokazują mnie taką jaką jestem na co dzień, dlatego też mogą się powielać, choć staram się, oczywiście, by była tu różnorodność.
Tak czy inaczej, mam nadzieję, iż przypadnie Wam do gustu, mój dzisiejszy look. To taka elegancka wersja mnie, czyli płaszcz i koszula przełamana sportowym obuwiem. Cała ja.
płaszcz, koszula, spodnie - Zara / torba - Michael Kors Selma / buty - Reebok Classic