Pierwszy dzień zimy – chaos i niepogoda.

newsempire24.com 14 godzin temu

Pierwszy dzień zimy zaczął się nie najlepiej. Danucie trzeba było iść do pracy, a pogoda była okropna. Padał śnieg z deszczem, temperatura spadła do zera – ani to, ani tamto.

Kurtka odpadła, musiała założyć puchową kurtkę i ciepłe buty.

To był jej pierwszy dzień pracy po długiej przerwie. Latem, zachwycona związkiem z Adamem, lekkomyślnie zrezygnowała z posady na jego namowę.

Ukochany kupił im bilety nad morze, a szef nie chciał jej zwolnić. Więc napisała wypowiedzenie…

Wtedy niebo zdawało się usiane diamentami. Danuta była pewna, iż nad morskim brzegiem usłyszy oświadczyny.

Po co miała wtedy pracować? Adam miał ich utrzymać tak, iż jej grosze nie miały znaczenia.

Marzyła o ślubie, dziecku i wygodnym życiu w jego luksusowym domu. Jakże teraz przeklinała swoją naiwność!

Na wakacjach nie padło ani słowo o małżeństwie. Zabierał ją do restauracji, obdarował kilkoma magicznymi nocami i przywiózł z powrotem.

Nie zostawił jej od razu – przez pół roku wmawiał, iż ich związek ma przyszłość. W końcu, tydzień temu, Danuta straciła cierpliwość i zapytała, co planuje.

– Nie najlepsze plany, Danuśko – odparł. – Wracam do byłej żony. Mamy z ojcem wspólny biznes, a on zachorował. Zapisał wszystko synowi, a żona ma zarządzać do jego pełnoletności. Ale jeżeli odbuduję rodzinę, wszystko przejdzie na mnie. Twarde warunki. Wybacz, kochanie…

Potem posypały się słowa o miłości i trudnym rozstaniu. Jak to on jest bezradny, bezsilny…

Danuta narzuciła na ramiona jego ostatni prezent – ciepły płaszcz – i rzuciła krótko:

– Żegnaj!

Zniknęła z jego życia. Adama nie żałowała, ale straconego czasu – już tak.

Musiała przejść przez tę „żałobę” i wrócić do pracy, błagać dyrektora, by ją przyjął z powrotem.

Wymieniwszy kilka słów ze współpracownikami, czekała pod gabinetem szefa. Trwało poranne zebranie. Przez zamknięte drzwi słychać było jego podniesiony, zirytowany głos. Pewnie kogoś pouczał za błędy.

Gdy wszyscy wyszli, Danuta nieśmiało weszła i, promiennie się uśmiechając, przywitała.

Wyjaśniła swoją prośbę prosto: „Nie mogę bez pracy. Życie osobiste się nie ułożyło.”

Szef, choć prawdopodobnie nieobojętny na jej wdzięki, ale szczęśliwie żonaty, spojrzał ze współczuciem i rzekł:

– Nikogo bym nie przyjął z powrotem. Ale panią tak. Tylko nie na to samo stanowisko – niech pani nie obraża się, miejsce zajęte. Zostanie moją sekretarką? Małgorzata idzie na urlop macierzyński od pierwszego grudnia. Ale dyscyplina! Żadnych nieplanowanych urlopów!

Zgodziła się. I oto pierwszy dzień pracy. Ołówkowa spódnica, biała bluzka, dyskretny makijaż, staranna fryzura. Buty na zmianę wzięła, by przebrać się w biurze. Danuta spieszyła na przystanek, gdy przyszła wiadomość od szefa:

„Proszę przyjść wcześniej. Pilne spotkanie.”

Spojrzała na zegarek – wcześniej się nie da. Trzeba wziąć taksówkę. Zatrzymała się, by wybrać numer, gdy niespodziewanie potrącił ją chłopak na deskorolce. W taką pogodę!

Znaleźli się razem na ziemi. Kurtka w błocie, rajstopy podarte, telefon na jezdni.

To dało się naprawić, ale chłopak najwyraźniej ucierpiał. Łapał się za nogę. Wstał z pomocą Danuty i przechodniów, ale nie mógł na nią stanąć.

Ktoś podał jej telefon. Przyjechało pogotowie.

– Kto jedzie z chłopcem? – spytał lekarz. Wszyscy nagle spuścili głowy.

Musiała jechać Danuta.

Zebrała deskorolkę, jego plecak z urwanym paskiem i wsiadła do karetki. W szpitalu, podczas badania chłopca, jej telefon ożył.

Pięć nieodebranych połączeń od szefa. Dzień pracy, nie mówiąc o spotkaniu, już się zaczął. Zadzwoniła – nie odebrał. Minutę później przyszło SMS:

„Nie martw się. Zmieniłem zdanie. Powodzenia w poszukiwaniach.”

Tak skończyła się jej kariera. Łzy napłynęły do oczu, ale się powstrzymała. Co tam! Pracę sekretarki i tak znajdzie. Tylko… Nie dokończyła myśli, gdy wyprowadzono chłopca.

– Nie martw się, mamusiu. Nie tak źle. Ale to lekkomyślne pozwalać dziecku jeździć w taką pogodę…

– Przepraszam, nie jestem mamą i śpieszymy się. Dziękuję za pomoc – odparła Danuta i posadziła chłopca obok.

Wyglądał na czternaście lat.

– No, jak się czujesz? Gdzie mieszkasz?

Podał adres, a Danuta wezwała taksówkę. W międzyczasie wybrał numer w telefonie:

– Babciu, tylko się nie denerwuj… Jeździłem na deskorolce i… Zaraz wracam.

Usłyszała rozpaczliwy głos w słuchawce, ale taksówka już podjechała. Wspierając się na jej ramieniu, jakoś dotarł do auta.

Chłopak miał na imię Krzysiek. Ubrany był schludnie – widać, iż nie z biednej rodziny. Tylko dlaczego zadzwonił do babci, a nie do rodziców?

– Tata jest w delegacji – wyjaśnił. – Zostawił mnie z babcią.

Pod domem czekała już zdenerwowana kobieta. Danuta krótko wyjaśniła sytuację i została zaproszona na herbatę.

Nie odmówiła. Mieszkanie było czyste, zadbane. Z przyjemnością objęła dłońmi gorącą filiżankę, a babcia łajała wnuka, iż wziął „tę deskę” bez pytania.

Wymienili się numerami i w końcu się pożegnali.

– Zadzwonię, sprawdzę, jak się masz. jeżeli będzie coś potrzebne, daj znać – powiedziała Danuta, pożegnała wdzięczną babcię i podopiecznego, i wyszła.

A adekwatnie nie miała dokąd iść. Dzień pracy, a z nim kariera sekretarki u zakochanego szefa, legły w gruzach.

– Może i lepiej – pomyślała i pojechała do domu.

Przez tydzień przeszukiwała Internet za ofertami pracy. Były wakaty, ale nic odpowiedniego: albo za daleko, albo kiepska pensja, albo wymagane kursy.

Nic jej nie pasowało, ale szukała dalej. Pod koniec tygodnia postanowiła zadzwonić do Krzyśka. Wcześniej dzwoniła kilka razy. Ale on ją ubiegł – zadzwGdy w sobotę stanęła przed jego domem, drzwi otworzył uśmiechnięty Krzysiek, a za nim jego ojciec, którego spojrzenie mówiło więcej niż słowa – i wtedy Danuta zrozumiała, iż czas straconych złudzeń przeminął, a nowa opowieść właśnie się zaczyna.

Idź do oryginalnego materiału