PIERWSZA MIŁOŚĆ

newsempire24.com 1 dzień temu

26 kwietnia 2024 r.
Warszawa, kawiarnia Pod Dębem

Czekałem przy wejściu do restauracji, niecierpliwie zerkając najpierw na zegarek, potem na drzwi. Wokół mnie huczała rozmowa dawnych kolegów ze szkoły z małych chłopców i dziewcząt, których kiedyś znaliśmy, wyrosły już dorośli, niektórzy z nich z wąsami, inni w kapeluszach. Ja jednak nie myślałem o nich. Czekałem na Walerię moją pierwszą, najczystszą miłość.

Dzwonek przy drzwiach rozbrzmiał, a kiedy spojrzałem, wszystko wokół zniknęło w jednej chwili. Stała w progu, promieniując niczym promyk słońca w mrocznej dolinie. Szczupła, piękna, z jasnymi pękatymi lokami opadającymi na ramiona i niebieskimi, figlarnymi oczami. Z upływem lat tylko zyskała na wdzięku.

Wstałem z krzesła, czując, jakby lata cofnęły się w czasie.

Cześć, Jadwigo przywitałem ją, nieśmiało uśmiechając się.
Cześć, Łukaszu odparła, rozświetlając twarz promiennym uśmiechem.

W mojej pamięci powrócił obraz naszej klasy, kiedy podawałem jej walentynkę. Złapała ją delikatnie, a jej uśmiech był lekki, ciepły, pełen dobroci. Wziąłem ją za ręce jej palce były długie, chłodne, ale tak kruche, iż bałem się je zniszczyć.

Cieszę się, iż cię widzę. Wyglądasz wspaniale powiedziałem.
Dziękuję, ja też cieszę się, iż cię spotkałam odrzekła, nieśmiało spuszczając oczy, tak jak po naszym pierwszym pocałunku.

Nagle podszedły przyjaciółki Jadwigi, zawołane, by przywitać się z nami. Resztę wieczoru spędziłem pogrążony w myślach. Zakochałem się w Jadwidze od pierwszego spojrzenia. Jak każdy chłopak, ciągnąłem ją za warkocze, popychałem na przerwie, nie wiedząc, jak zwrócić na siebie uwagę. Pomagałem jej nosić tornister, pisałem kartki i wiersze. Na studniówce po raz pierwszy się pocałowaliśmy, potem spacerowaliśmy po mieście aż do wschodu słońca. Po tym zaczęliśmy się spotykać.

Jednak życie nie jest bajką. Studenckie lata wciągnęły nas w osobne kręgi nowe przyjaźnie, inne zainteresowania, inne życie. Najpierw rozmawialiśmy telefonicznie, potem rozmowy stawały się rzadsze, aż w końcu zamilkły. Waleria wyszła za mąż, ja także. Każdy z nas prowadził własne życie, ale nie potrafiłem wyrzucić Jadwigi z pamięci. Kochałem żonę, ale w sercu wciąż tliła się pierwsza, czysta miłość ciepła, rodzinna, jakby była schronieniem w najciemniejsze dni.

Po kilku latach małżeństwa rozwiedliśmy się spokojnie, bez kłótni, za obopólną zgodą. Byłem wdzięczny żonie za tę decyzję. Próbowałem nawiązać nowe związki, ale nic nie było takie. Często natrafiałem na stare zdjęcia Jadwigi w mediach społecznościowych, wspominając nasze spacery po parkowych alejach. Kłamałem sobie, iż ją zapomnę, ale nie udawało się.

Niedawno dowiedziałem się, iż Jadwiga również się rozwiodła. Wiedziałem, iż niedługo odbędzie się spotkanie absolwentów, więc postanowiłem czekać na nią tego dnia, chcąc z nią porozmawiać. Gdy wreszcie stanęliśmy razem na korytarzu, moje serce biło jak szalone, a zimny dreszcz przebiegał po całym ciele.

Jad zaczęło się we mnie, a potem:

Rozumiem, iż może to brzmieć dziwnie, ale słuchaj uważnie. Całe życie noszę w sobie uczucia do ciebie. To była pierwsza, najczystsza miłość. Próbowałem cię zapomnieć, nie udało się. Nie chciałem cię niepokoić, bo byłaś zamężna. Może spróbujemy jeszcze raz? Pozwól, iż zaproszę cię na randkę. Zrobię dla ciebie wszystko. Wierzysz?

Jadwiga trzymała w ręku naszyjnik, patrząc gdzieś przed siebie, oczy jej były jak szkło.

Łukaszu, miło słyszeć te słowa. Czuję wobec ciebie ciepłe uczucia, może to naprawdę ta pierwsza, niewinna miłość. Ale myślę, iż powinniśmy zostawić to tak, jak jest. Nie psuć go kłótniami i codziennym znojem. Niech będzie pięknym wspomnieniem.

Czułem, iż mój świat się rozpada. Myślałem, iż Jadwiga nie odmówi.

Dlaczego? zapytałem. Dlaczego myślisz, iż zniszczymy to, co mogłoby być piękne? Może mamy szansę? Może los chciał, żebyśmy byli razem?

Uśmiech Jadwigi był smutny.

Jesteś dobrym człowiekiem
Nie mów tak, to niepotrzebne, przerwałem ją. Nie kocham cię i nigdy nie będę.

Łzy zaczęły spływać po policzkach, a ja odwróciłem się i pobiegłem z powrotem do restauracji. Wziąłem płaszcz i bez pożegnania opuściłem budynek. Nie zauważyłem, jak Jadwiga płacze na korytarzu.

W domu usunąłem wszystkie profile w mediach społecznościowych, wyrzuciłem kontakt do Jadwigi i zatopiłem się w alkoholu. Złość i tęsknota powoli ustąpiły, a ja zacząłem znów żyć. Próbowałem wymazać wspomnienia, ale rok minął jak jeden oddech. Przygotowywałem prezentację w pracy, gdy zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię: Natalia, dawna koleżanka ze szkoły.

Łukaszu, dziękuję Bogu, iż odezwałaś się powiedziała po odebraniu połączenia. Musimy się spotkać, mam coś ważnego do powiedzenia.

Co się stało? spytałem, nie spodziewając się niczego.

Jadwiga nie żyje.

W gardle położyło się kamienny susz. Na serce spadła ciężka bryła żalu i rozpaczy.

Jak? wymamrotałem.

Musimy się spotkać, ona poprosiła, żebyś był przy niej. Czy możesz przyjść teraz? nalegała.

Spotkaliśmy się w małej kawiarni. Natalia była mokra łzami, mimo grubego makijażu.

Rok temu, na spotkaniu absolwentów, po twoim odejściu, znalazłam ją na korytarzu. Płakała, była w rozterce. Gdy w końcu ją uspokoiłam, dowiedziałam się, iż Jadwiga była bardzo chora. Lekarze dawali jej kilka miesięcy. Nie chciała, byś widział jej cierpienie, chciała, by w twojej pamięci pozostała jedynie piękna, pierwsza miłość. Dlatego tak szorstko odpowiedziała. Przeżyła jeszcze rok. Pogrzeb jutro. Proszę, przyjdź.

Następnego ranka padał deszcz. Czekałem, aż wszyscy wyjdą, by zostać sam na sam z Jadwiną.

Jak mogło tak się stać? wykrzyknąłem, łzy zlewały się z kroplami deszczu. Mogliśmy być szczęśliwi, mogliśmy razem spędzić ten ostatni rok. Zasłużyłem na to! Zdradziłem cię, nie pomyślałem o tobie, myśląc tylko o sobie. Jak mam żyć dalej? Nie rozumiem, chcę umrzeć.

Łukaszu, nie możesz tak popełnić samobójstwa usłyszałem głos, a przed sobą ujrzałem Jadwinę w białej sukni, delikatną niczym porcelanową lalkę, z niebieskimi oczami i białymi lokami, które deszcz nie dotykał.

Kochanie? drżał mój głos.

Zjawę się duch, a ona dotknęła mojego policzka, choć jej ręka przeszła przez ciało. Zamknąłem oczy. Gdy je otworzyłem, już jej nie było.

Dobrze, kochanie, będę czekać na nasze spotkanie wyszeptałem.

Lata później ożeniłem się, miałem troje dzieci i siedmiu wnuków. Podróżowałem, cieszyłem się życiem, aż przyszedł mój czas. Rodzina zgromadziła się wokół mnie.

Odchodzę do najczystszej, pierwszej miłości, powiedziałem, pożegnawszy się ze wszystkimi. Niech będzie to początek nowej przygody.

Z ostatnim oddechem uśmiechnąłem się.

**Lekcja, którą wyniosłem:** pierwsza miłość, choć krucha i krótkotrwała, pozostaje w sercu jak latarnia w burzliwą noc. Nie warto gnębić się żalem, ale pozwolić, by wspomnienie rozświetlało dalszą drogę i uczyło nas, iż prawdziwe uczucie nigdy nie umiera, a jedynie przybiera inną formę.

Idź do oryginalnego materiału